poniedziałek, 8 lutego 2016

9. Ja tam do ciebie nic nie mam. Ja po prostu czekam aż jakiś samochód rozjedzie cię na przejściu.

Daniel

Dzisiejszy poranek był zbyt krótki na dokładne przeanalizowanie wczorajszego dnia, ponieważ wstałem z łóżka od razu po tym jak zadzwonił mój budzik, zjadłem szybkie śniadanie i chwilę porozmawiałem z mamą, która delikatnie sugerowała mi, że pomiędzy mną i brunetką jest coś więcej, a później wybiegłem w pośpiechu z domu, bo przyjechał Johann. Zapowiadało się naprawdę męczące przedpołudnie, gdyż trener uparł się na trening i nie było mowy o odpuszczeniu go sobie. W samochodzie szatyna ciszę wypełniała jedynie grająca muzyka. Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że z natury jest małomówny, ale zdałem go aż za dobrze i wiedziałem, że coś jest nie tak. Zastanawiał mnie powód jego nastroju, ale nie chciałem poruszać tego tematu teraz. Od razu na myśl przyszło mi zaproszenie go na jakiś obiad po treningu i wyciągnięcie z niego wszystkiego, co leżało mu na sercu. Poprawiłem się na fotelu i wbiłem wzrok w szybę, za którą nie widziałem nic innego prócz zielonkawej blachy autobusu, który zatrzymał się na światłach tuż obok nas. Oderwałem się od szyby, czując wibracje w kieszeni dresów.
Od: Karina.
Niestety nie mam dobrych wieści, raczej dzisiaj się nie zobaczymy. Ośmioletni kawaler zarezerwował mnie na popołudnie... Wybaczysz? :)

Uśmiechnąłem się pod nosem i dotknąłem białego pola, by wystukać odpowiedź.
Do: Karina.
Za to ja mam dobre wieści, raczej dzisiaj się zobaczymy. Ośmioletni kawaler mi w niczym nie przeszkadza... Chyba, że masz wobec mnie jakieś niecne plany ;>

Kliknąłem przycisk 'wyślij' i z powrotem włożyłem telefon do kieszeni. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co stało się wczoraj. Owszem, marzyłem o tym, by kiedykolwiek pocałować Karinę, ale wydawało mi się, że nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Do trzech razy sztuka, jak to mówią, i cholernie się cieszyłem, że trzeciej próby nikt nam nie przerwał.
Od: Karina.
Planuję jedynie wybrudzić Ci samochód. Chcę zobaczyć jak schodzisz na zawał  :D

- Pozdrów ją. - rzucił cicho Johann, skręcając na parking. Był to drugi raz, gdy coś do mnie powiedział. Wcześniej jedynie się ze mną przywitał, a na każde pytanie odpowiadał jedynie cichymi pomrukami. Czułem się, jakbym rozmawiał z kotem.
Do: Karina.
Możesz brudzić, ale potem sprzątasz :D Odezwę się po treningu, a może nawet trochę później, bo muszę porozmawiać z przybitym Johannem. Ośmioletni kawaler niech wskoczy w garnitur, nauczę go wyrywać sarenki. Miłego przedpołudnia ;*

Wysiadłem z auta Johanna, a następnie zabrałem sportową torbę z bagażnika i obaj udaliśmy się w stronę hali. Przy wejściu stał nie kto inny niż Phillip Sjøen, który zmierzył nas spojrzeniem i odwrócił się w drugą stronę. Może i dobrze, że tak postąpił, bo nie miałem ochoty na niego patrzeć, ale czekało mnie kilka godzin, przez które będę musiał tolerować jego obecność...

- Moja! - krzyknął Fannemel i wyskoczył do góry, jednak jego mały wzrost nie pomógł w odbiorze piłki i nasza drużyna straciła punkt, a ja wylądowałem na podłodze z Fannemelem na klacie. - Tande, jak ty ładnie pachniesz! Nowy płyn do prania? - przeraził mnie widok Andersa wąchającego moją koszulkę. - Lawendowy. - zaciągnął się po raz kolejny.
- Możesz ze mnie zejść? - zapytałem, starając się zepchnąć go ze swojego ciała, ale najzwyczajniej w świecie nie miałem na to siły albo on był zbyt gruby.
- Ciężki jestem, nie? - poruszał zabawnie brwiami. Bardziej komfortowo bym się czuł, gdyby leżała na mnie siedemdziesięcioletnia staruszka.
- Nie moja wina, że się spasłeś.
- Spasłem się przez błędy moich menadżerów.
- Ty i menadżerowie? Masz swoich alfonsów? - do naszej krótkiej wymiany zdań wtrącił się siadający tuż obok Kenneth. Gdyby leżał na moim miejscu, to oczekiwałby, że mu pomogę, ale jeśli sytuacja była odwrotna to nie miał zamiaru zawracać sobie głowy. Kolega.
- Nie! - zaprzeczył. - Mam swoich specjalistów od wyglądu.
- Serio? To coś strasznie zawodzą. - mruknąłem.
- Bo są tani, może dlatego.
- Twoje usługi też drogie nie są. - dodał Kenneth. Z jednej strony cieszył mnie fakt, że Anders wreszcie ze mnie wstał, ale z drugiej strony przez jego kolano ucierpiało moje męskie, osobiste miejsce.
- Słuchaj mnie, Gangnes. - z oburzeniem spojrzał na Norwega i złapał się za biodra. - Urodziłem się z piekielnie seksownym tyłkiem, przystojną twarzą, na którą poleci każda fajna foczka, cudownym charakterem i śmiało mogę nazwać się ideałem, ale szanuję wolę Boga, który zrobił ze mnie ósmy cud świata i nie zajmują się prostytucją w przeciwieństwie do ciebie.
Tradycją naszych treningów były potyczki słowne Andersa i Kennetha. Ile to razy jeden groził drugiemu, że zatłucze go śmierdzącym śledziem na śmierć, albo wsadzi mu w spodnie kawał mięsa i zawiezie do schroniska dla psów. Patrząc na nich i każdego innego kolegę z reprezentacji, cieszyłem się i byłem pełen podziwu dla swojej psychiki, która jeszcze jako tako funkcjonowała.
- Ja tam do ciebie nic nie mam. Ja po prostu czekam aż jakiś samochód rozjedzie cię na przejściu. - odrzekł Gangnes, mierząc się na spojrzenia z naszym kadrowym karzełkiem.
- Panowie! - po hali rozniosło się echo głosu trenera, który zmierzał w naszą stronę z uśmiechem na twarzy. Ostatnimi czasy chodził taki szczęśliwy, że zaczęliśmy z chłopakami robić zakłady o to, że poczciwy, kochany Stöckl zażywa jakieś magiczne proszki. - Ci, którzy jadą ze mną, jutro o szóstej rano widzimy się na zbiórce. Na dzisiaj macie już wolne, ale jeśli chcielibyście spędzić jeszcze trochę czasu ze swoim trenerem to możecie zaprosić go na piwko dzisiejszego wieczora. - poruszał zabawnie brwiami i szczerzył się do nas, jak zatroskana i nadopiekuńcza babcia do nowo narodzonej wnuczki.
- Ja mam wieczorem aerobik. - powiedział wychodzący z hali Gangnes.
- A ja obiecałem babci, że zabiorę ją do kina.
- O widzisz, Fannis? Ja też swojej obiecałem kino, to może pójdziemy we czwórkę? - Hauer nonszalancko złapał Andersa pod ramię i obaj udali się w stronę wyjścia.
- Dziewczynie jutro zaczyna się okres, wie trener... trzeba to wykorzystać. - odezwał się Hilde i jego też po chwili nie było. Całe szczęście, że trener machnął ręką i stwierdził, że mamy go gdzieś i woli już spędzić wieczór samotnie.
- Nigdy nie zgadniesz, jak ja ciebie pragnę! - ledwie przekroczyłem próg szatni, a na mojej szyi uwiesił się Tom kręcący tyłkiem bezpośrednio przed twarzą Stjernena.
- Zaraz jak cię kopnę w tę dupę to nakryjesz się nogami.
- Ma ktoś szczotkę do włosów? - zapytał Hauer, który nadaremno starał się zapanować nad swoimi włosami.
- O przepraszam, nie wziąłem. - Anders otworzył szeroko usta w geście przerażenia i zatkał je dłonią. Treningową koszulkę zamieniłem na biały t-shirt z nadrukiem, na który następnie zarzuciłem czarną bluzę i spakowałem rzeczy do torby, uprzednio używając dezodorantu.
- Masz chwilę czasu, czy lecisz do Kariny? - zagadnął cicho Johann.
- Mam chwilę czasu. - uśmiechnąłem się do przyjaciela. - Pizza? - zapytałem, zarzucając torbę na ramię i biorąc do ręki granatowy szalik.
- Może być i pizza. - westchnął, wzruszając ramionami. Wolałbym słuchać jego głupawych teorii i docinków, niż zastanawiać się nad powodem jego humoru i snuć błędne teorie. Przybity Johann przyprawiał mnie o ból serca i współczucie. - Poprowadzisz? - zapytał, wyciągając w moją stronę kluczyki do auta, kiedy zmierzaliśmy w stronę czarnego Audi.
- Jasne...

- Przyszliśmy tutaj coś zjeść, a nie rozdawać autografy. - spojrzenie i ton głosu Johanna sprawiły, że podekscytowana kelnerka czym prędzej oddaliła się od zajmowanego przez nas stolika i wzięła się do pracy za barem. Szatyn wziął kilka głębokich wdechów, po czym zaczął bawić się leżącym kawałkiem pizzy na swoim talerzu. - Zauważyłeś jak ostatnio wszystko się sypie?
- Co masz na myśli? - wytarłem dłonie serwetką i oparłem łokcie o stolik.
- Przykładowo to, że było nas trzech, a teraz ciebie i Phillipa poróżniła dziewczyna, dzisiaj patrzyliście na siebie z mordem w oczach, ja stoję murem za tobą, ale gdzieś w głębi czuję, że Phillip też mnie potrzebuje...
- Przecież ja nie wymagam od ciebie, żebyś nie miał z nim żadnych kontaktów.
- Wiem, Daniel. - odparł. - Ale nie chcę raz być przy tobie, raz przy nim. Brakuje mi tego, że nie jest tak jak kiedyś. Brakuje mi tych spontanicznych wyjść, pakowania się w głupie sytuacje, żartowania...
I to był moment, gdy nie wiedziałem co mam mu powiedzieć, bo rzeczywiście coś pomiędzy naszą trójką się zepsuło i chyba jako jedyny byłem temu najbardziej winny. Moja zazdrość o dziewczynę, którą ledwie znałem, doprowadziła do tego, że w kilka dni przekreśliłem kilka niezapomnianych lat przyjaźni z chłopakami. Dzięki Johannowi uświadomiłem sobie w tej właśnie chwili, że mi tak samo brakuje tego wszystkiego. Między nami zapadła cisza, zaś w mojej głowie rozpętał się huragan myśli. Między innymi przypomniałem sobie, gdy włamaliśmy się na komputer trenera, ustawiliśmy cycatą Azjatkę na tapetę i pozmienialiśmy monotonne nazwy folderów na erotyczne teksty, a potem Stöckl siedział pół dnia i całą noc nad dochodzeniem który folder jest od czego. Była też sytuacja, kiedy pojechaliśmy na Puchar Kontynentalny i podczas spaceru zgubiliśmy Johanna, a potem okazało się, że siedział na tyłach cukierni, bo miał dostęp do zapakowanych ciastek, które ktoś wyrzucił. Jeszcze innym razem wybraliśmy się potajemnie na imprezę, ale nie znaliśmy drogi do klubu i Phillip tak zajął się czytaniem mapy, że przypadkowo stanął na ogon biednemu psu, a potem uciekał przed nim jak poparzony.
- Nie zapomnij oddychać. - szatyn machnął mi ręką przed oczami, więc wyrwałem się z zamyślenia. - Możesz sobie pomyśleć, że jestem debilem, bo przejmuje się tym jak baba, ale sam nie lepiej byś się zachowywał, gdybyś był pionkiem pomiędzy swoimi kumplami, a oni mieliby cię w dupie.
- Co ty chrzanisz, Johann?
- Nie widzisz, że tak właśnie jest? Ty masz mnie daleko w tyle odkąd w twoim życiu pojawiła się Karina i zawróciła ci w głowie. Phillip też ma mnie gdzieś, bo stanąłem za tobą, jak obijaliście sobie mordy. Kiedyś miałem kumpli, na których zawsze mogłem liczyć, a teraz na dobrą sprawę zostałem sam.
- Na mnie zawsze możesz polegać, chyba nie muszę ci tego mówić. - powiedziałem. W życiu nie śmiałbym pomyśleć, że wojenne stosunki między mną a Phillipem odbiją się na Johannie i jego samopoczuciu. Może faktycznie w ostatnich dniach poświęcałem mu mniej uwagi, ale nie robiłem tego świadomie. Poza tym sam nie wykazywał chęci rozmawiania ze mną na ten temat, więc miałem prawo myśleć, że wszystko gra.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał cicho, spoglądając na mnie niepewnie. Skinąłem twierdząco głową choć miałem obawy czy aby na pewno się zgodzić. - Porozmawiasz z Phillipem na spokojnie? - westchnąłem, gdy pytanie wydobyło się z ust szatyna. Gdybym powiedział stanowcze 'nie' to Johann odpuściłby tę sprawę, ale jego nastrój wciąż byłby taki sam jak teraz. Z kolegi gdybym powiedział 'tak' to suszyłby mi głowę przez cały weekend w Rosji, bo Sjøen również został powołany na konkursy w Niżnym Tagile.
- Okej, zgadzam się. - odezwałem się po kilku minutach ciszy i bicia się z myślami. - Tylko daj mi dzień albo dwa na przemyślenie o czym konkretnie mam z nim porozmawiać.
- Nie musisz tego robić, ja tylko zapytałem.
- Wiem, że nie muszę. - wzruszyłem beznamiętnie ramionami, po czym spojrzałem na przyjaciela. - Ale chcę, bo chyba każdemu z nas brakuje tego, co się posypało..
- Zawracam ci głowę, a pewnie umówiłeś się z Kariną. - zmienił nagle temat.
- Faktycznie się umówiłem, ale idziesz ze mną. - uśmiechnąłem się, po czym opróżniłem zawartość szklanki i odstawiłem ją z powrotem na stolik. - Ruszaj tyłek, bo się spóźnimy. - ponagliłem go, zakładając swoją kurtkę.
- Możesz wziąć sobie mój samochód, ale ja nigdzie z wami nie jadę.
- Wolisz siedzieć w domu i przymulać jak krowa na ostatniej drodze życia? - zaprzeczył. - No to się ubieraj, chyba, że ja mam cię ubrać. - poruszałem zawadiacko brwiami. Johann natychmiastowo zerwał się z miejsca i tłumacząc, że nie potrzebuje pomocy, zaczął ubierać kurtkę. Czułem, że nie mógłbym dobrze się bawić, gdybym wiedział, że Johann zapewne siedzi zamknięty w swoim pokoju i słucha muzyki albo obmyśla tajny plan zagłady nad ludzkością. Był idiotą, ale zależało mi na przyjaźni z nim i obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby nie doprowadzać go do takiego stanu, w jakim był przez cały dzisiejszy dzień.
- Potrzebujesz szofera, czy mogę rozwalić się na tyle? - zapytał, nie wiedząc czy pchać się na miejsce kierowcy czy też nie.
- Potrzebuje jedynie opiekunki do dziecka.
- Macie zamiar porwać jakieś dziecko? - wytrzeszczył oczy niczym dusząca się wiewiórka. - Nazarejski Jezu...
- Ktoś musi się zająć bratem Kariny.
- Brat Kariny jest tym porwanym dzieckiem? - miałem ochotę uderzyć go w głowę leżącym nieopodal głazem, ale raczej nic by to nie dało. - No popatrz, a ja myślałem, że to porządna dziewczyna i zamiast dziecka woli ukraść kupę kasy.
- Nienawidzę cię, wiesz? Już chyba wolę jak siedzisz zdołowany, bo przynajmniej tak dziobem nie kłapiesz. - powiedziałem, odjeżdżając spod knajpy z piskiem opon.

Karina

 - Masz być grzeczny, rozumiemy się? - ukucnęłam przed Karlem i zawiązałam na jego szyi niebieski szalik.
- A jak nie będę? - słodko zachichotał pod nosem.
- To Mikołaj nie przyniesie ci prezentu pod choinkę. - odpowiedziałam na pytanie brata, a następnie podeszłam do drzwi, w które ktoś uporczywie walił. Ledwie zdążyłam je otworzyć, a mordka Johanna już ukazała mi się przed oczyma. Po chwili tonęłam w jego uścisku i myślałam, ze zejdę z powodu braku tlenu, ale wcześniej wypluję wszystkie wnętrzności. Kiedy mnie puścił, przesunął się odrobinę w bok, a moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem blondyna. Połowę nocy myślałam o pocałunku, który miał miejsce wczoraj i na samo wspomnienie dostawałam gęsiej skórki, a mój brzuch ogarniało dziwne uczucie. Jeśli tylko byłaby okazja to z chęcią bym to powtórzyła. Może i wyszłam w tym momencie na napaloną albo spragnioną czułości gówniarę, ale mało mnie to obchodziło. Liczyło się tylko i wyłącznie to, że mogłam w końcu posmakować jego ust, być z nim tak cholernie blisko.
- Hej. - powiedział cicho i delikatnie musnął mój policzek ustami, a ja momentalnie nabrałam rumieńców. Odwróciłam się w stronę Johanna, który zdążył zapoznać się z moim bratem. Liczyłam, że Daniel nie zauważył mojej reakcji na jego powitanie, ale zmienił moje podejście do sprawy, gdy nachylił się do mojego ucha i szepnął: - Słodko się rumienisz.
- Cześć, jestem Karl Ekker, brat Kariny. - niezręczny moment, na moje szczęście, przerwał Karl, który stanął przed blondynem i wyciągnął w jego kierunku rękę.
- A ja jestem Daniel - Andre Tande i jestem kolegą Kariny.
- Ten głupi mówi, że jesteś jej chłopakiem. - palcem wskazał na stojącego za nim szatyna i przymrużył oczka.
- Nawet dziecko się na tobie poznało, widzisz Johann? - zaśmiał się Daniel.
- To jesteś tym chłopakiem, czy nie jesteś?
- Nie jestem. - odparł. Nie wiedzieć czemu, ale w jednej sekundzie zrobiło mi się przykro...

Przez całą drogę Johann zdążył zaprzyjaźnić się z moim bratem. Może dlatego, że intelektualnie byli na tym samym poziomie?  W każdym bądź razie zamiast cieszyć się z faktu, że nie muszę osobiście pilnować mojego brata, wolałam być przezornie ubezpieczona i zwracać uwagę na tę dwójkę. Johann może i był dużym chłopcem, ale dość nieporadnym i głupim chłopcem.
- Masz zamiar kupować sobie kurtkę? - zagadnęłam blondyna, kiedy zatrzymał się przy kurtkach na wystawie sklepowej.
- Ty wczoraj mówiłaś, że musisz sobie kupić. - odparł, spoglądając na mnie kątem oka. - Tak się składa, że ten dzień nadszedł właśnie dziś.
- Miło, że o tym wiem. - odparłam. - Mogłeś mi chociaż powiedzieć.
- Wiem. Ale gdybym to zrobił to zaczęłabyś marudzić, że nie masz ochoty, że stara jest jeszcze w porządku, że nie masz pieniędzy...
- Bo faktycznie stara jeszcze się nadaje do użytku i nie mam pieniędzy.
- Masz mnie. - puścił mi oczko, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do wnętrza sklepu. Protestowałam na każdy możliwy sposób, lecz pozostawał nieugięty. Owszem, wspomniałam wczoraj, że kiedyś muszę wybrać się po nową kurtkę, bo stara wymięka przy panujących ostatnio temperaturach, ale nie myślałam, że weźmie to do siebie. Nigdy nawet nie pomyślałabym o tym, że z własnej woli zaciągnie mnie po kurtkę, nawet mi o tym nie powie i jeszcze będzie wydawał na mnie swoje pieniądze. Właśnie, swoje. Najwyższa pora bym zaczęła szukać chociażby dorywczej pracy, bo nie wypadało brać ciągle pieniędzy od mamy, która i tak mówiła, że nie muszę się przejmować pracą, bo jej wypłata starcza na nasze życie. Poza tym były jeszcze alimenty, które ojciec płacił na mojego brata, no ale to nie zmieniało faktu, że czas było ruszyć tyłek i czegoś poszukać. - Ta jest śliczna. - zdjął czarno-różową kurtkę z wieszaka i przypasował ją do mojego ciała. - Chociaż nie... - odwiesił ją na miejsce i wyciągnął niebieską kurtkę we wzroki, która dodatkowo była podszyta pluszem. - Pasuje ci do oczu. - stwierdził, przerzucając kurtkę przez ramię.
- Patrzcie jaki z niego stylista. - zagwizdał Johann, podchodząc do naszej dwójki. Karl kurczowo trzymał go za rękę i przyglądał się Danielowi, który grzebał między wiszącymi kurtkami.
- Nosisz damskie kurtki? - zapytał chłopczyk.
- Nie. - odparł, śmiejąc się. - Szukam kurtki dla twojej siostry.
- Przecież Karina ma kurtkę.
- Uhuhu, to od razu kup jej spodnie i koszulkę, jak już masz zamiar tak z niej wszystko zrywać. - Forfang poruszał zawadiacko brwiami, a ja odpowiedziałam mu na to kuksańcem w bok. - A co ty, Danielek, się taki czerwony zrobiłeś? - zapytał, czochrając blondyna za policzek. - Tylko o prezerwatywach nie zapomnijcie.
- Boże, Johann... - pokręciłam z politowaniem głową. Brakowało mu tego i owego, że tak nagle zaczął ingerować w nasze życie seksualne? Tfu! Przecież naszego życia seksualnego nigdy nie było, nie ma i nie będzie, więc o czym mowa.
- Daniel, a co to jest prezerwatywa? - zapytał po chwili chłopiec, stając z założonymi po bokach rękami i popatrzył na Norwega.
- No, Daniel, co to jest prezerwatywa? - Johann zgapił pozę mojego brata i słodko zatrzepotał rzęsami. Zmierzyłam Forfanga spojrzeniem pełnym mordu, a później zerknęłam na Daniela, który również patrzył na swojego przyjaciela i w tym momencie miał minę, jakby chciał spakować go w karton i wysłać do Afganistanu.
- Prezerwatywa... - podrapał się po karku z zakłopotaniem. - Prezerwatywa to taki woreczek... w sumie takie ubranko... cholera. - mruknął, za co zgromiłam go wzrokiem. Jeszcze mi tylko przeklinającego brata brakowało w domu, świetnie. - Widzisz... każdy to słowo interpretuje inaczej, ale... - aż żal mi się go robiło, gdy tak słuchałam jego jąkania i widziałam, że z każdym słowem stawał się coraz bardziej purpurowy. - To takie zabezpieczenie przed złem, o!
- Żeś wymyślił... - Johann pokręcił z rozbawianiem głową.
- Chodź lepiej tę kurtkę przymierzyć. - pchnęłam Daniela do przodu z zamiarem wyrwania go z niezręcznej sytuacji.
- Tylko się w tej przebieralni zabezpieczcie przed złem. - szatyn parsknął śmiechem. - Chodź młody, pójdziemy do sportowego...
Dość prędko uwinęłam się z przymierzeniem kurtki, która - według Daniela - pasowała idealnie i uparł się, że akurat to właśnie tę muszę mieć. Byłam nieco innego zdania, bo nie było mnie w tym momencie na nią stać, ale chłopak nawet nie chciał mnie słuchać. Nawet groźba o tym, że się obrażę jak cokolwiek mi kupi, nie podziałała i odszedł do kasy z uśmiechem na ustach. Dziewczyna na kasie omal nie wyszła z siebie, gdy go zobaczyła. Nawet patrzyła się na niego jak na kawał dobrego, drogiego mięsa i starała się z nim flirtować. W innej sytuacji miałabym z niej niezły ubaw, ale fakt zmieniało to, że Daniel wcale nie pozostawał jej dłużny. Czułam dziwny ból, smutek... zazdrość. Cały mój dobry humor legł w gruzach i najchętniej wróciłabym od razu do domu. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia, ale byłam już w połowie drogi, gdy blondyn mnie dogonił i objął ramieniem. Zrobiłam charakterystyczny ruch ciałem i wyswobodziłam się z jego objęcia.
- Co się stało? - zapytał, zachodząc mi drogę. Nic, tak tylko zrobiłam się zazdrosna o głupią ekspedientkę, chyba nawet bez powodu, bo jestem idiotką i chyba za dużo sobie wyobrażałam, pomyślałam. Olałam jego pytanie i udałam się do Johanna, który pilnował mojego brata, gdy ten bawił się na podłączonej macie do piłki nożnej.
- A co wy takie humory macie? Seks nie wyszedł? - zapytał. Przewróciłam oczami, a blondyn westchnął. - Młody, choć pójdziemy kupić jakieś picie. - zwrócił się do Karla.
- Ja z tobą pójdę. Ty się baw, Daniel z tobą zostanie. - powiedziałam i złapałam Johanna za rękę, ciągnąc go w stronę wyjścia. Po drodze wymieniłam kilka zdań z szatynem odnośnie zbliżającego się konkursu w Rosji, zapytałam go co u Celiny i trochę pożartowaliśmy. Przynajmniej poprawiło mi to humor, ale nie na długo. Wystarczyło niecałe siedem minut mojej nieobecności, aby Daniel zdążył zrobić kolejny raz coś z 'dobrego serca'.
- Daniel... - popatrzyłam na zadowolonego blondyna z wyrzutem. Po chwili przeniosłam wzrok na Karla, który chwalił się Johannowi swoją pierwszą, oryginalną koszulką FC Barcelony. - Mogłeś mnie chociaż zapytać o to, czy jest sens kupić mu tę koszulkę. Ona kosztowała prawie trzysta...
- Cśśś. -przyłożył palec do moich ust i szeroko się uśmiechnął. Okoliczności niezbyt sprzyjały do rozpływania się na ten widok jak wosk pod wpływem ognia, bo w tym momencie byłam na niego całkowicie wściekła. - Ty byś się w życiu nie zgodziła, więc wolałem pominąć formalności.
- Logiczne, że bym się nie zgodziła, bo teraz muszę oddać ci i za kurtkę, i za koszulkę, a na razie nie mam pieniędzy.
- A ktoś powiedział, że masz mi cokolwiek oddawać? - zapytał już znacznie poważniejszym tonem głosu. - Zobacz jak się cieszy z tej koszulki. - skinął głową, patrząc na chłopca. Był szczęśliwy, bo od zawsze marzył o koszulce swojego ulubionego klubu piłkarskiego, ale chciałam sama spełnić jego marzenie, a nie oczekiwać aż ktoś mnie wyręczy.
- Dlaczego jesteś tak cholernie uparty?
- A dlaczego ty jesteś zazdrosna? - na jego twarzy zagościł delikatny uśmieszek, a w oku pojawił się błysk.
- Nie jestem zazdrosna.
- Nie? Wcale, w ogóle? - zapytał, a ja zaprzeczyłam. - Dlaczego odnoszę inne wrażenie?
- Boże, jak ty mnie denerw...
I nagle po raz drugi poczułam jego usta na swoich... 

________________________________
Witajcie, kochane ^^
Nauka, nauka, nauka... aż podziwiam siebie samą, że dałam radę dokończyć ten rozdział w przerwach między uczeniem się. Nienawidzę okresu, gdy sprawdzian goni sprawdzian, a kartkówka kartkówkę... Ale już tylko cztery dni! Ktoś z Was oczekuje na ferie równie mocno jak ja? :D
Liczę, że nie zanudził Was ten rozdział.
Może się powtarzam, ale dziękuję za komentarze <3
Miłego wieczoru ( no i oczywiście trzymamy pojutrze kciuki za nasze norweskie i polskie łasiczki w Trondheim!) :*

22 komentarze:

  1. Jestem :D
    Właściwie to Daniel dobrze jej powiedział, że nie jest jej chłopakiem. Ale mniejsza z tym.
    Naprawdę nie fair się zachował flirtując z ekspedientką. chyba, że chciał jej zrobić test? bez sensu, przecież aż taki głupi nie jest żeby zauważyć że Karina go kocha. No ale, co kto lubi :D
    Nie wiem co jeszcze napisać, bo matematyka skradła mój mózg definitywnie. 4 dni do ferii pozdrawiają ;)

    Czekam na następny!
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbie! Ja tam lubię humorki bohaterów i to, że między Kariną a Danielem się układa.
    A co do tych ferii to ja je mam aktualnie, w jednym tygodniu wypoczelam, a w drugim złapało mnie jakieś chorubsko i nie wiadomo co mi jest więc mam nadzieję, że choć ty ferie bedziesz miała całe udane 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww jak słodko^^ oni są genialni po prostu.
    Kocham to opowiadanie i(o zgrozo!) zaczynam się od niego uzależniać XD ale to pozytywne uzależnienie.
    Oczywiście, będę trzymać kciuki za #teamNorge w Trondheim (tak by the way, to ostatnio zostałam uświadomiona, że nie czyta się Trondhajm, tylko Trondjem XD) Całe życie w błędzie... Chyba zacznę się uczyć norweskiego przez ferie :)
    Pozdrawiam S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boniu to jest genialne tzn. było bo się już (niestety) skończyło.
    Kocham Karine i Daniela :)
    A Johann słów mi brakuje .
    No i jeszcze Kenneth i Anders istny miód.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i ja po dłuższej przerwie.
    Nadrobiłam zaległości w czytaniu i teraz już będę na bieżąco :)
    Rozdział jak zawsze perfekto :D
    Johann jako niańka po prostu mnie rozwala :D Tworzą z Karlem taki zgrany duet. Jednak smutek totalnie do niego nie pasuje! A moment z prezerwatywą bardzo mnie rozbawił. Teksty naszych norweskich łasiczek powalają :D Karina taka skromna. A Daniel tak bardzo uroczy i kochany ^^ Zapowiada się super, ale coś czuję, że po tej rozmowie Daniela z Philipem może już tak super nie być :/ Mam nadzieję, że pan Tande jakoś to poukłada i wszystko się ułoży :)
    Czekam na dalsze losy bohaterów ;D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeju! Przybity Johann to chyba najgorszy widok na świecie. Dobrze, że sobie już wszystko z Danielem wyjaśnili, przynajmniej humor my wrócił ;)
    Karl wygrał cały rozdział :) Myślałam, że się śmiechem zaniosę, kiedy pytał o znaczenie prezerwatywy :D Cudo! Uwielbiam to opowiadanie! (ups, chyba się powtarzam :/)
    Jest tak pięknie, że nieszczęście wisi w powietrzu (tfu!). Obym nie miała racji!
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, zdecydowanie potrzebowałam takiego rozdziału.
    Bardzo, bardzo mi się tu podoba. :)
    A ten fragment o treningu to mnie kompletnie rozwalił. :D
    Uwielbiam Cię, uwielbiam to, jak bawisz się słowami. No cóż, nie pozostaje mi napisać teraz nic innego, czekam na kolejny rozdział i duuużo weny życzę. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Kochana! ;*
    Cudo, cuudo i jeszcze raz cuuudo!
    Nie wiem, który raz już to powtarzam, ale ja uwielbiam Twój styl pisania, niesamowite pomysły, śmieszne teskty i... wszystko xd
    Po prostu kocham to opowiadanie! <3

    Ostatnia scena mnie rozwaliła! Jednocześnie jest kosmiczna i urocza :)
    Karina i Daniel są wręcz dla siebie stworzeni!
    W pewnym momencie zaczęłam już myśleć, że Daniel nie zauważy zazdrości Kariny :d

    Mam nadzieję, ze rozmowa z Philipem przebiegnie w miarę spokojnej atmosferze, ale przede wszystkim, że Philip nie rozdzieli naszej pary...

    Z niecierpliwością czekam na ciag dalszy!
    Trzymaj się :*

    Pozdrawiam, Camille

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurze, nie lubię momentów, w których Johann jest przybity, bo wtedy jest tak dziwnie smutno w tych ich wspólnych fragmentach. ;D. Ale zdecydowanie popieram go w stwierdzeniu, że coś się posypało i mam nadzieję, że relacja Daniela z Philippem się poprawi, oby.
    Daniel, dlaczego Ty chłopie flirtujesz z ekspedientką?! Jakiś test dla Kariny czy coś? Ale nie rób tego więcej, bo Karince bedzie smutno z tego powodu! ;D
    Ale kurczę, nie daje mi spokoju fakt, że jest zbyt pięknie między nimi i coś mi mówi, że coś się stanie złego into się spieprzy (obym się myliła!).
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ;)

    Pozdrawiam serdecznie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem❤!
    Matko Johann to po prostu mistrz ciętej riposty! Te jego gadki o seksie to w ogóle mnie rozwaliły!
    Tytuł rozdziału jak zawsze genialny :D No i ta sprzeczka Kennetha i Fanniego rewelacyjna!
    Wydaje mi się, że rozmowa Johanna z Danielem odnośnie Phillipa dużo zmieni. Tylko mam nadzieję, że na dobre. Oby tylko Phillip i Daniel normalnie porozmawiali...
    Nasza Danina taka urocza! I jeszcze ta końcówka! Awww *.* ❤
    Już się doczekać nie mogę kolejnego konkursu w Norwegii! Oczywiście kciuki za norweskie i polskie łasiczki już trzymam xD
    Buziak i do następnego! ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem!
    Ten rozdział miał nas niby zanudzić? Błagam cię, kochana. Przecież jest świetnie! Zresztą, zawsze tak było, nie wiem czy ty w ogóle kiedykolwiek dasz mi powody do narzekania :)
    Karina i Daniel są dla siebie stworzeni. Koniec i kropka! Fajnie, że między nimi powoli się jakoś wszystko układa.
    Johann... matko jedyna, jak znajdziesz kiedyś taki egzemplarz u siebie na mieście, to go do mnie przyprowadź xD Chociaż dzisiejsze jego wydanie to najgorszy widok świata... mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy jest taki przygnębiony, bo aż się serduszko kraja.
    Oczywiście, że będę ściskać mocno kciuki za chłopaków w Trondheim! ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem i ja! :)
    Rozdział cudowny. Uśmiałam sie jak zwykle :D
    Teksty Johanna mnie rozwalają xD
    Wymiana zdań pomiędzy Kennethem, a Fannim - Mistrzostwo Świata :D
    Trzymam kciuki za Daniela i Karinę
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. nie no, dla mnie Fannemel wygrał ten rozdział. matko, chcę do Norwegów choć na jeden dzień! XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej.
    Przybity Johann to nie jest dobry Johann. Zdecydowanie wolę go w wersji wesołego chłopaka sypiącego rozbrajającymi tekstami.
    Daniel i Karina są tacy perf *.*
    Uwielbiam tą dwójkę i z niecierpliwością czekam na to co wydarzy się u nich w kolejnym rozdziale ;)
    Tak więc,do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, hej! :D
    Rozdział świetny, jak zwykle się uśmiałam. <3
    Jak dobrze, że wrócił wesoły Johhann. Aż się serce kraje jak on jest taki przybity. :)
    A Karina i Daniel? Po prostu awww *.*
    Już czekam na kolejny. <3
    Oczywiście już trzymam kciuki za chłopaków. ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejka słońce :*
    Spóźniona, ale obecna! :)
    Mam wrażenie, że kadra Norwegii to banda niedorozwiniętych umysłowo dzieci... ^^. Szczególnie Fannemel i Gangnes, chociaż pozostali wcale nie są lepsi ^^.
    Wcale się nie dziwię, że Karl i Johann wspaniale się dogadują, skoro obaj są na tym samym etapie rozwojowym mózgu ^^.
    Z dnia na dzień miłość pomiędzy Kariną a Danielem kwitnie ^^. Trzymam za nich kciuki ^^.
    Rozdział wspaniały. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejka.
    Od razy mówię że jestem po prostu oczarowana twoim blogiem, rozdziałami i wgl.
    Cieszę się że zawsze szybko dodajesz i nie trzeba czekać na rozdział masę czasu. Masz za to u mnie wielkiego plusa.
    Co do rozdziału według mnie najlepszy jak dotad. Ale w sumie z każdym rozdziałem jest coraz lepiej ;* Rozdział wygrały te sprzeczki na treningu BOSKIE!
    Daniel i Karina? Kocham ich są super!
    Przepraszam że nie komentowalam poprzednich rozdziałów ale tak jakoś wyszlo. Teraz już bede komentować na bierzaco. Choć tym komentarzem robiłam chyba swój rekord w komentowaniu czyjegoś rozdziału.
    Już się nie mogę doczekać następnego!
    Pozdrawiam i życzę weny /Marta ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej kochana! :*
    Jeju, przepraszam, że dopiero teraz. Rozdział przeczytałam od razu, ale jako, że wtedy siedziałam w samochodzie obok mojego wciąż gadającego brata, nie mogłam. Potem całkowicie zapomniałam! Wybaczysz?
    Uwielbiam Johanna, jest taki... z jednej strony jest kompletnym idiotą, debilem, ale z drugiej... całkiem mądrze gada. Chociaż ta scena w sklepie pokazuje, że właśnie w większości przypadków to pacam :D + "(...) miał minę, jakby chciał spakować go w karton i wysłać do Afganistanu." Dość ciekawe porównanie, nie powiem, że nie :D
    Daniel+Karina= Black Angel umiera ze szczęścia. Jeju, oni są tacy słodcy i uroczy.
    Karl i jego pytanie "Daniel, a co to jest prezerwatywa?" hahaha wygrał wszystko.
    Czekam na kolejny rozdział, bo definitywnie poprawiasz mi humor!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej jestem
    Johann - uwielbiam, a Karl jeszcze lepszy .
    Czekam na kolejny
    Buziaki i zapraszam do siebie
    P.S Przepraszam, że komentarz krótki, ale moja kreatywność i wena wygasły od wczoraj i jakoś nie chcą się współgrać

    OdpowiedzUsuń
  20. Cześć! :D
    Zapraszałaś mnie wieki temu i się zmobilizowałam w końcu i jestem :D Przepraszam, że dopiero teraz :( Strasznie żałuję. W każdym bądź razie zostaję! BOŻE! Jak Ty genialnie piszesz! Zjadłam chyba pół paczki bez czytając całość, tak mnie wciągnęło! Na jednym tchu i przyspieszonym oddechu.
    Tande jest tutaj taki idealny... :P Ogólnie wszyscy są genialni :D Ale Phillip mnie drażni. Jednak :P
    I Karina jest bezbłędna! :D
    Mogłabym czytać, czytać, czytać i tak dalej :D Te teksty! <3 No geniusz po prostu!
    Zdecydowanie czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Daniel ❤ Zostaję z tobą i z nim na dłużej, świetne będę czytać.
    Ja również zapraszam do siebie, bo Daniel został i u mnie bohaterem opowiadania.
    www.ciemniejszastronaprevca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń