Karina
- Może dałabyś wyciągnąć się dzisiaj do kina? - ledwie zakończyłam burzliwą rozmowę z moim ojcem, a szykowała się kolejna, tylko że z Phillipem. Schowałam telefon do kieszeni spodni i odwróciłam się przodem do Norwegia. Tak ciężko było mu wpaść na myśl, że nie mam zamiaru odnawiać z nim znajomości?
- Nie, nie dałabym się wyciągnąć dzisiaj do kina. - odparłam, opierając się o barierkę i zakładając ręce.
- To może chociaż kawa i ciastko?
- Phillip, naprawdę ciężko ci pojąć, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego?
- Karina... - jęknął i podszedł bliżej o kilka kroków. - Czemu jesteś dla mnie taka niemiła? Nie widzisz, że się staram?
- Widzę jedynie, że się narzucasz. - mruknęłam, wywracając oczyma. Chłopak miał niezły tupet, by po półtora roku od ostatniego spotkania liczyć na to, że zostaniemy przyjaciółmi i będziemy spędzać wspólnie czas. Chciałam go wyminąć i wrócić do środka, lecz starannie zablokował mi przejście i złapał za ramiona.
- Czego ty ode mnie... - niestety nie dane mi było dokończenie swojego pytania, gdyż jego usta opadły na moje. Całował mnie, a ja nawet nie miałam możliwości, by go od siebie odepchnąć. Złość i nienawiść do niego mieszały się z obrzydzeniem do samej siebie. Norweg najwidoczniej nie myślał, by oderwać się ode mnie. Pozostała mi jedynie nadzieja, że zaraz to się skończy i będę mogła wymierzyć mu siarczysty policzek. Niespodziewanie ktoś odciągnął Norwega ode mnie, a tym kimś okazał się być Daniel. Może nie znałam go jeszcze za dobrze, ale widziałam chęć mordu w jego oczach i wymalowaną na twarzy złość.
- Puść mnie. - warknął Sjøen, kiedy chłopak zacisnął swoją dłoń na jego szyi i przyparł go do ściany.
- Daniel, puść go... nie warto. - powiedziałam, podchodząc do blondyna i delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Jeszcze jeden taki numer, a pogadamy inaczej. - uścisk Daniela na moment przybrał na sile, a potem zabrał dłoń z szyi bruneta.
- Myślisz, że jak będziesz zgrywał miłego rycerzyka to szybciej wskoczy ci do łóżka? - spojrzałam na perfidnie uśmiechniętego Phillipa i sama miałam ochotę w tym momencie go udusić, ale moja siła nie równała się z jego. - Wystarczy kilka słodkich słówek i będziesz mógł korzystać z niej przez całą noc!
Tande popatrzył na mnie z głupkowatym uśmiechem na twarzy, po czym objął chłopaka za ramiona i nadział go na swoje kolano. Wszystko działo się tak cholernie szybko, że nawet nie spostrzegłam ciosu, który spowodował, że z nosa Phillipa poleciała krew. Wszelakie prośby kierowane do Daniela o to, aby dał sobie spokój, szły na marne. Dziękowałam Bogu, że w odpowiednim momencie pojawił się Johann i wtrącił się pomiędzy nich, choć nie obeszło się bez spoliczkowania i jego.
- Uspokój się! - skierował swoje słowa do Daniela, kiedy ten próbował jeszcze raz dorwać się do Phillipa. Jeśli ktoś powiedziałby mi, że chłopak przypominający wyglądem patyka ma w sobie tyle siły co zawodowy bokser to chyba popukałabym się w czoło i nie uwierzyła. Z nosa Sjøena leciała krew, brew również nie była w najlepszym stanie, a oko... cudem będzie, jeśli opuchlizna zejdzie mu do nowego roku.
- Uważaj, Sjøen. - tylko tyle udało się powiedzieć Danielowi nim brunet zniknął w środku lokalu. - Możesz mnie puścić? - warknął na Johanna.
- Nie mogę, bo zachowujesz się jak...
- Weź się odwal. - szarpnął ręką, wydostając się z uścisku Johanna i zszedł po schodkach. Kierował się w stronę swojego samochodu, a ja byłabym skończoną idiotką, gdybym puściła go samego samochodem, kiedy emanuje złością na cały świat i gdyby mógł to rozniósłby teraz pół okolicy.
- Daniel! - krzyknęłam, idąc za chłopakiem. Nawet nie zareagował. Przyśpieszyłam nieco kroku i w końcu udało mi się go dogonić. Odwrócił się w moją stronę, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że jego brew wcale nie jest lepsza od brwi Phillipa, a z dolnej wargi delikatnie sączy się stróżka krwi. Świadomość tego, że stan Daniela był o niebo lepszy od stanu bruneta, wcale nie przeszkadzała mi w tym, by bardziej współczuć blondynowi. Stanął w mojej obronie chociaż go o to nie prosiłam. To przeze mnie jego wiecznie uśmiechnięta twarz była teraz poobijana i wyrażała jedynie złość i zdenerwowanie, ból oraz gniew. Objęłam go mocno pasie i przylgnęłam do jego ciała. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam po prostu jego.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię obrażał. - szepnął, tuląc mnie do siebie jeszcze mocniej. Z trudem utrzymywałam cisnące się na wierzch łzy, które spowodowane były tylko i wyłącznie tym, że od dawna nie czułam się tak bezbronna, a jednocześnie bezpieczna mając kogoś takiego jak Daniel przy sobie.
- Nie, nie dałabym się wyciągnąć dzisiaj do kina. - odparłam, opierając się o barierkę i zakładając ręce.
- To może chociaż kawa i ciastko?
- Phillip, naprawdę ciężko ci pojąć, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego?
- Karina... - jęknął i podszedł bliżej o kilka kroków. - Czemu jesteś dla mnie taka niemiła? Nie widzisz, że się staram?
- Widzę jedynie, że się narzucasz. - mruknęłam, wywracając oczyma. Chłopak miał niezły tupet, by po półtora roku od ostatniego spotkania liczyć na to, że zostaniemy przyjaciółmi i będziemy spędzać wspólnie czas. Chciałam go wyminąć i wrócić do środka, lecz starannie zablokował mi przejście i złapał za ramiona.
- Czego ty ode mnie... - niestety nie dane mi było dokończenie swojego pytania, gdyż jego usta opadły na moje. Całował mnie, a ja nawet nie miałam możliwości, by go od siebie odepchnąć. Złość i nienawiść do niego mieszały się z obrzydzeniem do samej siebie. Norweg najwidoczniej nie myślał, by oderwać się ode mnie. Pozostała mi jedynie nadzieja, że zaraz to się skończy i będę mogła wymierzyć mu siarczysty policzek. Niespodziewanie ktoś odciągnął Norwega ode mnie, a tym kimś okazał się być Daniel. Może nie znałam go jeszcze za dobrze, ale widziałam chęć mordu w jego oczach i wymalowaną na twarzy złość.
- Puść mnie. - warknął Sjøen, kiedy chłopak zacisnął swoją dłoń na jego szyi i przyparł go do ściany.
- Daniel, puść go... nie warto. - powiedziałam, podchodząc do blondyna i delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Jeszcze jeden taki numer, a pogadamy inaczej. - uścisk Daniela na moment przybrał na sile, a potem zabrał dłoń z szyi bruneta.
- Myślisz, że jak będziesz zgrywał miłego rycerzyka to szybciej wskoczy ci do łóżka? - spojrzałam na perfidnie uśmiechniętego Phillipa i sama miałam ochotę w tym momencie go udusić, ale moja siła nie równała się z jego. - Wystarczy kilka słodkich słówek i będziesz mógł korzystać z niej przez całą noc!
Tande popatrzył na mnie z głupkowatym uśmiechem na twarzy, po czym objął chłopaka za ramiona i nadział go na swoje kolano. Wszystko działo się tak cholernie szybko, że nawet nie spostrzegłam ciosu, który spowodował, że z nosa Phillipa poleciała krew. Wszelakie prośby kierowane do Daniela o to, aby dał sobie spokój, szły na marne. Dziękowałam Bogu, że w odpowiednim momencie pojawił się Johann i wtrącił się pomiędzy nich, choć nie obeszło się bez spoliczkowania i jego.
- Uspokój się! - skierował swoje słowa do Daniela, kiedy ten próbował jeszcze raz dorwać się do Phillipa. Jeśli ktoś powiedziałby mi, że chłopak przypominający wyglądem patyka ma w sobie tyle siły co zawodowy bokser to chyba popukałabym się w czoło i nie uwierzyła. Z nosa Sjøena leciała krew, brew również nie była w najlepszym stanie, a oko... cudem będzie, jeśli opuchlizna zejdzie mu do nowego roku.
- Uważaj, Sjøen. - tylko tyle udało się powiedzieć Danielowi nim brunet zniknął w środku lokalu. - Możesz mnie puścić? - warknął na Johanna.
- Nie mogę, bo zachowujesz się jak...
- Weź się odwal. - szarpnął ręką, wydostając się z uścisku Johanna i zszedł po schodkach. Kierował się w stronę swojego samochodu, a ja byłabym skończoną idiotką, gdybym puściła go samego samochodem, kiedy emanuje złością na cały świat i gdyby mógł to rozniósłby teraz pół okolicy.
- Daniel! - krzyknęłam, idąc za chłopakiem. Nawet nie zareagował. Przyśpieszyłam nieco kroku i w końcu udało mi się go dogonić. Odwrócił się w moją stronę, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że jego brew wcale nie jest lepsza od brwi Phillipa, a z dolnej wargi delikatnie sączy się stróżka krwi. Świadomość tego, że stan Daniela był o niebo lepszy od stanu bruneta, wcale nie przeszkadzała mi w tym, by bardziej współczuć blondynowi. Stanął w mojej obronie chociaż go o to nie prosiłam. To przeze mnie jego wiecznie uśmiechnięta twarz była teraz poobijana i wyrażała jedynie złość i zdenerwowanie, ból oraz gniew. Objęłam go mocno pasie i przylgnęłam do jego ciała. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam po prostu jego.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię obrażał. - szepnął, tuląc mnie do siebie jeszcze mocniej. Z trudem utrzymywałam cisnące się na wierzch łzy, które spowodowane były tylko i wyłącznie tym, że od dawna nie czułam się tak bezbronna, a jednocześnie bezpieczna mając kogoś takiego jak Daniel przy sobie.
Johann
Za żadne skarby świata nie przyszłoby mi do głowy, że Tande i Sjøen kiedykolwiek będą w stanie skoczyć sobie do gardła. Zawsze miałem wrażenie, że byli ze sobą bardziej zżyci, a ja delikatnie od nich odstawałem. Jednak wcale nie dziwiłem się Danielowi, że nie wytrzymał i w końcu dał upust emocjom. Przez cały weekend chodził wściekły na Phillipa, a ja przyrzekłem sobie, że będę pilnował ich jak oczu w głowie, bo jeszcze stanie się jakaś tragedia. A dziś wystarczył jeden incydent z papierem toaletowym, by spuścić ich z niewidzialnej smyczy i rzucił się jeden na drugiego. Z tym, że Danielowi coraz bardziej zależało na Karinie i gotów był dla niej zrobić wszystko, nawet skoczyć do Japonii po wachlarz, gdy powiedziałaby, że jej za gorąco. Z kolei Phillip chciał dobrze, być może starał się załagodzić panujące relacje między nimi, a wyszło jak zawsze, czyli klapa po całej linii.
- No i po co ci to było? - popatrzyłem na przyjaciela wzrokiem pełnym litości i pożałowania. Wyglądał naprawdę masakrycznie, aż nie docierało do mnie, że Daniel był w stanie go tak urządzić. Cholera, co ta miłość z człowiekiem robi w tych czasach. - Naprawdę ciężko zauważyć, że Karina nie chce żyć z tobą w przyjacielskich relacjach? A ty pchasz się jak świnia w pomidory i oczekujesz cudów.
- Jeszcze jedno. - zwrócił się do barmana tuż po opróżnieniu trzeciego kufla piwa. Z jego gardła już nie wydobywał się normalny głos, a jakiś niezrozumiały dla mnie bełkot.
- Miałeś szansę, ale ją zmarnowałeś, więc sobie odpuść. Zachowałeś się jak skończony cham i prostak, a teraz robisz z siebie bezmózgiego i natrętnego debila.
- Proszę, proszę... Johann mnie poucza, kto by się spodziewał. - zagwizdał, biorąc do ręki jedną z wizytówek, której zaczął przyglądać się z zafascynowaniem.
- Karina chce tylko i wyłącznie Daniela. Ty dla niej nie istniejesz, zrozum to. - powiedziałem, schodząc z barowego krzesełka i zabierając kurtkę z drugiego. - Pomyśl na ten temat, jak już wytrzeźwiejesz. Możesz jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie czy pasuje ci robienie z siebie pośmiewiska, czy chcesz żyć w zgodzie z nami wszystkimi. Cześć. - w geście pożegnania podniosłem prawą dłoń do góry i udałem się w kierunku wyjścia, a potem prosto do samochodu, w którym czekała moja dziewczyna.
- No i po co ci to było? - popatrzyłem na przyjaciela wzrokiem pełnym litości i pożałowania. Wyglądał naprawdę masakrycznie, aż nie docierało do mnie, że Daniel był w stanie go tak urządzić. Cholera, co ta miłość z człowiekiem robi w tych czasach. - Naprawdę ciężko zauważyć, że Karina nie chce żyć z tobą w przyjacielskich relacjach? A ty pchasz się jak świnia w pomidory i oczekujesz cudów.
- Jeszcze jedno. - zwrócił się do barmana tuż po opróżnieniu trzeciego kufla piwa. Z jego gardła już nie wydobywał się normalny głos, a jakiś niezrozumiały dla mnie bełkot.
- Miałeś szansę, ale ją zmarnowałeś, więc sobie odpuść. Zachowałeś się jak skończony cham i prostak, a teraz robisz z siebie bezmózgiego i natrętnego debila.
- Proszę, proszę... Johann mnie poucza, kto by się spodziewał. - zagwizdał, biorąc do ręki jedną z wizytówek, której zaczął przyglądać się z zafascynowaniem.
- Karina chce tylko i wyłącznie Daniela. Ty dla niej nie istniejesz, zrozum to. - powiedziałem, schodząc z barowego krzesełka i zabierając kurtkę z drugiego. - Pomyśl na ten temat, jak już wytrzeźwiejesz. Możesz jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie czy pasuje ci robienie z siebie pośmiewiska, czy chcesz żyć w zgodzie z nami wszystkimi. Cześć. - w geście pożegnania podniosłem prawą dłoń do góry i udałem się w kierunku wyjścia, a potem prosto do samochodu, w którym czekała moja dziewczyna.
Karina
Szkoda było mi patrzeć na cierpienie blondyna, kiedy przemywałam jego rozciętą brew i wargę wodą utlenioną. Wszelkie tłumaczenia o tym, że gdy wda się zakażenie to będzie źle, szły na marne. Gdyby nie to, że w końcu straciłam cierpliwość i zaczęłam mu grozić, to chyba spędzilibyśmy resztę dnia na spieraniu się o to, czy aby jest sens marnować wodę utlenioną na małe ranki.
- To cały czas piecze. - w przeciągu pięciu minut dane mi było usłyszeć to dwudziesty raz. Moim marzeniem było tylko i wyłącznie to, żeby przesiedział chwilę bez odzywania się i marudzenia. Poprawiłam koc leżący na moich nogach i wlepiłam wzrok w ekran telewizora. - Karina, ja cierpię...
- To odetnij sobie łeb. W taki sposób skrócisz cierpienie i sobie, i mi.
- Myślałem, że będziesz milsza dla poczciwego, chorego człowieka. - powiedział z lekkim zawodem w głosie i spuścił głowę w dół. Nienawidziłam, gdy brał mnie na litość, bo miękło mi serce i miałam ochotę go przytulać za nic. - Jestem głodny. - położył dłoń na moim lewym kolanie i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- To idź sobie zrobić coś do jedzenia. Przecież jesteś u siebie.
- Nie zlitujesz się nad...
- Poczciwym i chorym człowiekiem? - weszłam mu w słowo. - Nie, Daniel, nie zrobię ci nic do jedzenia. Po pierwsze, nie jestem u siebie, po drugie, nie mam zamiaru przyczyniać się do coraz większego rozmiaru twojego tyłka. - westchnęłam, strzepując jego chudą dłoń z mojego kolana i przełączyłam telewizor na inny kanał.
- Jest aż tak źle? - podniósł się z miejsca i położył dłoń na wypiętym pośladku, patrząc na mnie ponętnym wzrokiem. Strzeliłam się otwartą dłonią w czoło z politowaniem dla jego ubytków umysłowych. Chociaż może to wcale nie byłą winą jego, a zbyt dużej ilości czasu spędzonego z Johannem? - Swojego męża też będziesz tak zaniedbywać?
- Mój mąż ma być przystojny, bogaty... i najlepiej niech będzie to szef jakiejś restauracji.
- Dlaczego? - przymrużył oczy, siadając tak, aby zasłonić mi cały ekran telewizora.
- Dlatego, żebym nie musiała spędzać połowy dnia przy staniu w kuchni. On poszedłby do lokalu, zjadł za darmo, a i mi by się dostało. - odparłam, szczerząc się jak chora umysłowo kaczka.
- Kurde... ale ja nie mam swojej restauracji. - westchnął smutno. - I co teraz?
- A czy ktoś wspomniał, że chodzi mi o ciebie?
- Znowu mnie zgasiłaś... - odparł po chwili ciszy i głębszego namysłu.
- Nawet nigdy nie płonąłeś, żeby cię teraz gasić.
- To zależy czy dosłownie, czy nie. - poruszał zabawnie brwiami.
- Dosłownie to ja wiem, że płoniesz, a potem wykorzystujesz biedną rękę do brudnej roboty.
- Jesteś niemożliwa... - pokręcił z rezygnacją głową, następnie wstał i udał się w kierunku wyjścia z salonu. - Sam sobie zrobię coś do jedzenia. - mruknął z niezadowoleniem i zniknął. Wyłączyłam telewizor i podążyłam za nim. Stał przy lodówce i drapał się z niewiedzy po karku. Dla żartów objęłam go w pasie i przylgnęłam do jego pleców, lecz w tym momencie do pomieszczenia wparowała mama chłopaka. Odskoczyłam od niego niczym poparzona wrzątkiem, on trzasnął drzwiami od lodówki, a jego mama rzuciła torby z zakupami na stół i popatrzyła na naszą dwójkę z taką miną, jakby co najmniej nakryła nas na kuchennych igraszkach albo ponętnej grze wstępnej.
- Mogłeś uprzedzić, że będziemy mieć gościa. Poszłabym wcześniej na zakupy, zrobiła jakiś obiad... - niskiego wzrostu blondynka uśmiechnęła się w moją stronę. Następnie wyciągnęła rękę, przedstawiając się, więc uczyniłam to samo. - Słodki Jezu, a co ci się stało? - spanikowała, kiedy Daniel odkręcił się do niej przodem i pokazał swoją pięknie rozciętą wargę i zaklejoną plastrem brew.
- Wypadek przy pracy. - mruknął, opierając się o blat.
- Daniel bawił się w samuraja. - dodałam, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.
- Przemyłeś to chociaż wodą utlenioną, czy zakleiłeś plaster na świeżą ranę?
- Karina się tym zajęła. - odpowiedział.
- Dzięki Bogu, że masz głowę na karku i się za to zabrałaś. Mój syn w życiu nie dałby się do tego dotknąć i mówiłby, że wszystko dobrze. - zaśmiała się, zabierając się za rozpakowywanie toreb z zakupami. Z pomocą Daniela uwinęła się dość sprawnie, w międzyczasie ciągle o czymś mówiła i zagadywała. Wydawała się być miłą kobietą i naprawdę wywarła na mnie dobre wrażenie. Chociaż i tak wiedziałam, że w jej głowie zrodziła się myśl, że mnie i Daniela łączy coś więcej...
- To cały czas piecze. - w przeciągu pięciu minut dane mi było usłyszeć to dwudziesty raz. Moim marzeniem było tylko i wyłącznie to, żeby przesiedział chwilę bez odzywania się i marudzenia. Poprawiłam koc leżący na moich nogach i wlepiłam wzrok w ekran telewizora. - Karina, ja cierpię...
- To odetnij sobie łeb. W taki sposób skrócisz cierpienie i sobie, i mi.
- Myślałem, że będziesz milsza dla poczciwego, chorego człowieka. - powiedział z lekkim zawodem w głosie i spuścił głowę w dół. Nienawidziłam, gdy brał mnie na litość, bo miękło mi serce i miałam ochotę go przytulać za nic. - Jestem głodny. - położył dłoń na moim lewym kolanie i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- To idź sobie zrobić coś do jedzenia. Przecież jesteś u siebie.
- Nie zlitujesz się nad...
- Poczciwym i chorym człowiekiem? - weszłam mu w słowo. - Nie, Daniel, nie zrobię ci nic do jedzenia. Po pierwsze, nie jestem u siebie, po drugie, nie mam zamiaru przyczyniać się do coraz większego rozmiaru twojego tyłka. - westchnęłam, strzepując jego chudą dłoń z mojego kolana i przełączyłam telewizor na inny kanał.
- Jest aż tak źle? - podniósł się z miejsca i położył dłoń na wypiętym pośladku, patrząc na mnie ponętnym wzrokiem. Strzeliłam się otwartą dłonią w czoło z politowaniem dla jego ubytków umysłowych. Chociaż może to wcale nie byłą winą jego, a zbyt dużej ilości czasu spędzonego z Johannem? - Swojego męża też będziesz tak zaniedbywać?
- Mój mąż ma być przystojny, bogaty... i najlepiej niech będzie to szef jakiejś restauracji.
- Dlaczego? - przymrużył oczy, siadając tak, aby zasłonić mi cały ekran telewizora.
- Dlatego, żebym nie musiała spędzać połowy dnia przy staniu w kuchni. On poszedłby do lokalu, zjadł za darmo, a i mi by się dostało. - odparłam, szczerząc się jak chora umysłowo kaczka.
- Kurde... ale ja nie mam swojej restauracji. - westchnął smutno. - I co teraz?
- A czy ktoś wspomniał, że chodzi mi o ciebie?
- Znowu mnie zgasiłaś... - odparł po chwili ciszy i głębszego namysłu.
- Nawet nigdy nie płonąłeś, żeby cię teraz gasić.
- To zależy czy dosłownie, czy nie. - poruszał zabawnie brwiami.
- Dosłownie to ja wiem, że płoniesz, a potem wykorzystujesz biedną rękę do brudnej roboty.
- Jesteś niemożliwa... - pokręcił z rezygnacją głową, następnie wstał i udał się w kierunku wyjścia z salonu. - Sam sobie zrobię coś do jedzenia. - mruknął z niezadowoleniem i zniknął. Wyłączyłam telewizor i podążyłam za nim. Stał przy lodówce i drapał się z niewiedzy po karku. Dla żartów objęłam go w pasie i przylgnęłam do jego pleców, lecz w tym momencie do pomieszczenia wparowała mama chłopaka. Odskoczyłam od niego niczym poparzona wrzątkiem, on trzasnął drzwiami od lodówki, a jego mama rzuciła torby z zakupami na stół i popatrzyła na naszą dwójkę z taką miną, jakby co najmniej nakryła nas na kuchennych igraszkach albo ponętnej grze wstępnej.
- Mogłeś uprzedzić, że będziemy mieć gościa. Poszłabym wcześniej na zakupy, zrobiła jakiś obiad... - niskiego wzrostu blondynka uśmiechnęła się w moją stronę. Następnie wyciągnęła rękę, przedstawiając się, więc uczyniłam to samo. - Słodki Jezu, a co ci się stało? - spanikowała, kiedy Daniel odkręcił się do niej przodem i pokazał swoją pięknie rozciętą wargę i zaklejoną plastrem brew.
- Wypadek przy pracy. - mruknął, opierając się o blat.
- Daniel bawił się w samuraja. - dodałam, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.
- Przemyłeś to chociaż wodą utlenioną, czy zakleiłeś plaster na świeżą ranę?
- Karina się tym zajęła. - odpowiedział.
- Dzięki Bogu, że masz głowę na karku i się za to zabrałaś. Mój syn w życiu nie dałby się do tego dotknąć i mówiłby, że wszystko dobrze. - zaśmiała się, zabierając się za rozpakowywanie toreb z zakupami. Z pomocą Daniela uwinęła się dość sprawnie, w międzyczasie ciągle o czymś mówiła i zagadywała. Wydawała się być miłą kobietą i naprawdę wywarła na mnie dobre wrażenie. Chociaż i tak wiedziałam, że w jej głowie zrodziła się myśl, że mnie i Daniela łączy coś więcej...
- Ktoś w rodzinie musi być brzydki. - powiedział, smutno się uśmiechając. Jednak nawet smutny uśmiech zniknął, kiedy przypadkowo uraził się w brew i na jego twarz wkradł się grymas bólu.
- Aż tak? - podniosłam się na łokciu i delikatnie przejechałam palcem po naklejonym plastrze. Cicho syknął, gdy nacisnęłam bardziej. - Może opatrzę ci to jeszcze raz?
- Nie ma takiej potrzeby. - mruknął, odkręcając twarz. - Trochę się pomęczę z bólem i za kilka dni przejdzie. - uśmiechnął się, kładąc jedną dłoń pod głowę, a drugą na swoją klatkę piersiową. Nastała cisza, której żadne z nas nie chciało przerywać, jednakże miło było nawet gapić się bezczynnie w sufit, kiedy miałam świadomość tego, że blondyn jest blisko. Czułam się przy nim inaczej niż przy jakimkolwiek innym chłopaku. Nie był mi obojętny i miałam tego stuprocentową pewność. - Mogę cię przytulić? - z jego ust padło ciche pytanie. Bez namysłu skinęłam głową, a chłopak przysunął się do mnie jeszcze bliżej i mocno objął. Cholernie dobrze... - To co dzisiaj powiedział Phillip... nigdy w życiu nie zachowałbym się tak wobec ciebie... nawet nie myślę o tym, żeby cię wykorzystać... lubię cię, Karina, i postaram się zrobić wszystko, żeby było między nami dobrze... żebyś czuła się bezpieczna...
- Wystarczy, że po prostu będziesz... - szepnęłam, patrząc w jego tęczówki. Na jego twarzy zakłopotanie mieszało się z uśmiechem, natomiast ja chciałam nacieszyć się widokiem jego oczu i dokładnie im się przyglądałam. Miałam nieomylne wrażenie, że nasze twarze zbliżają się do siebie. A kiedy poczułam delikatny dotyk jego ust...
- Możecie zejść na obiad. - do pokoju weszła mama Daniela i obdarzyła nas dwuznacznym uśmiechem. Ze zrezygnowaniem, ale uśmiechem, położyłam głowę na poduszkę i spojrzałam na blondyna, który uczynił to samo co ja.
- Kiedyś sobie strzelę w łeb... - westchnął, przechodząc przeze mnie, by zejść z łóżka. Następnie pomógł mi wstać i udaliśmy się do drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju. - Karina? - zagadnął, kiedy trzymałam już za klamkę. Odwróciłam się z pytającym spojrzeniem i miałam zamiar coś powiedzieć, lecz jego usta przylgnęły do moich. Miałam wrażenie, że zaraz upadnę, bo kolana zrobiły mi się jak z waty. Serce biło niczym opętane, w brzuchu pojawiło się głupie uczucie motyli, a w głowie myśl o tym, że w tym momencie jest tylko mój i ta chwila może trwać jak najdłużej...
______________________________
Eh.... dlaczego do ferii jeszcze tak daleko? :c
A co do rozdziału... podoba się? ^^ Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam...
Miłego wieczoru, kochane! ;)))
To jest genialne XD
OdpowiedzUsuńW ogóle wkurzył mnie Philip. Co on sobie myśli, bezczelnie dowala się do Kariny. Ale dobrze, że w samą porę pojawił się Tande-bohater♡ Karina jest wielką szczęściarą, mając go przy sobie. No i Johann w roli wujka dobrej rady. Chciałabym mieć takiego brata♥
Pozdrawiam S.
O matko! <3
OdpowiedzUsuńDaniel taki słodki *-*
Kocham Cię za to, że tak często dodajesz rozdziały :D <3
Czekam na następny i życzę weny ;*
Rozdział jak zawsze u Ciebie idealny. Tylko wiesz jak tam do Phillip'a nic nie mam i jest jednym z moich ulubionych Norweskich skoczków i szkoda, że u Cb jest taki ... no taki. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco, życzę weny i zapraszam do mnie w wolnej chwili. :)
Awww <33 W końcu się doczekałam! :D Mam nadzieję, że teraz będzie tylko dobrze, ale mam dziwne przeczucie, że Phillip tak łatwo nie odpuści. Obym się myliła.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że tym razem Daniel zachował się jak facet, a nie strzelił kolejnego focha.
Podsumowując rozdział jak zwykle cudny, już czekam na next! :)
Buziaki :**
Ja juz ferie mam i nie zazdro Ci ze musisz czekać :P co do rozdzialu! No nareszcie! Mam nadzieje, ze teraz będzie wszystko z górki między nimi i o ja naiwna myślę moze żeby Phillip nareszcie odpuści :P chociaz pewnie wcale nie będzie tak kolorowo
OdpowiedzUsuńBaaardzo przepraszam, że nie było mnie pod ostatnim rozdziałem. Dzisiaj za to przybyłam w porę! :)
OdpowiedzUsuńMoże zacznę tak - kiedy rozdział przechodził na to, z jakiej perspektywy widzi to Johann byłam gotowa na wszystko - latające świnie w słowiańskich strojach, jakieś głupkowate porównania czy coś w tym stylu, a tu proszę. Forfang jednak potrafi się opanować! Mówiłam już, że kocham tego gościa? :D
Pech naszych gołąbeczków nie opuszcza. Żeby dwa razy pod rząd przeszkodzić? (Jedyne, co nasuwa mi się na myśl to mama jako chodząca antykoncepcja ^^) Ale jak to mówią "do trzech razy sztuka" :D
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Oo matko to jest cudowne. Czekam na więcej:) :)
OdpowiedzUsuńPhillip dostał to, co mu się należało. chociaż i tak czuję, że jego rola w opowiadaniu jeszcze się nie skończyła.
OdpowiedzUsuńmama Daniela trochę wygrała ten rozdział, haha.
ciekawa jestem co przygotujesz dla nas w następnych rozdziałach. :)
Zawsze im ktoś przeszkodzi... No nie wierzę. Johann w końcu zaczął dobrze gadać, a Phi może w końcu zrozumie.
OdpowiedzUsuńNo super. Ja nic więcej nie napiszę, bo trzeci tydzień choroby to koszmar.
Buziaki :*
Ps. U mnie nowość
PM
Nosz kurka wodna! I znowu ktoś im przeszkodził :v
OdpowiedzUsuńNastępnym razem się uda :D
A co do Philipa to bezczelny chamski typek ;-;
Dobrze,że Daniel zachował się,że tak powiem "po męsku" a nie strzelił focha.
Hmm,Johann jakie mądre przemówienie wypowiedział xDD
Nie żeby coś ale ja tam mam już ferie ^^ xdd
Dobra to do następnego ;** ❤
Melduję się!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ja nie wiem kochana, jak ty to robisz, że każdy czyta się wręcz z przyklejonym uśmiechem na ustach :D
Phillip naprawdę zaczyna mnie irytować. Co on sobie kurczę wyobraża? Całe szczęście, że Daniel zawsze jest w pogotowiu tam, gdzie trzeba. A Johann jest po prostu genialny, jego ciężko nie lubić w twoim wykonaniu, chociaż dzisiejszy rozdział zdecydowanie wygrała mama Daniela. Co za kobieta... ale cóż, mamy chyba tak mają, zawsze się pojawiają nie w tym momencie :D
Czekam!
Buziaki :**
Pewnie,że się podoba ! Jest tak samo idealny jak każdy! ❤
OdpowiedzUsuńPhillip zaczyna mnie strasznie wkurzać,za to Daniel jest mega słodki <3
Teksty Johanna jak zawsze poza schematem xD
Co mogę jeszcze napisać..
To jest jedno z moich ulubionych opowiadań ❤
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Buziaki ;*
No, Tande okazał się być prawdziwym mężczyzną i pokazał Phillipowi gdzie jego miejsce. Ale mam przeczucie, że jeszcze trochę namiesza między Kariną i Danielem.
OdpowiedzUsuńKońcówka rozłożyła mnie na łopatki :D Jest pięknie!
Pozdrawiam i weny na kolejny rozdział życzę :)
Jestem jestem, tak jak zapraszałaś. W końcu Daniel pokazał się ze swojej męskiej strony. Końcówka ? Jest piękna
OdpowiedzUsuńWeny
Buźka
Witam! ;D
OdpowiedzUsuńCholerka! Jak ja nie mogę strawić tego Phillipa. -.- Całe szczęście, że Daniel się nim jakoś zajął i wskazał jego miejsce w szeregu, a co! :D
Końcówka - kocham. *-*
Daniel obrońca Kariny! :D Już myślałam, że widząc to jak Phillip ją całuje znów się od niej oddali, jednak całe szczęście, że tak się nie stało! No i przy okazji trochę oberwał, ale i tak bardziej szkoda mi Daniela. ;D
OdpowiedzUsuńA Karina, jak przystało na kobietę, zajęła się nim bardzo dobrze. Ale znów rodzic przerwał im chwilę, w której chcieli się pocałować. Co Ci rodzice sobie myślą?! Na szczęście Daniel nie dopuścił do tego, by wyszli z pokoju bez pocałunku. :D Uwielbiam tę dwójkę, zdecydowanie! ;D
Z niecierpliwością czekam na kolejny!
Pozdrawiam! ;*
PS: Przepraszam, że nie pojawił się ode mnie komentarz pod poprzednim rozdziałem, ale jak to bywa w zyciu studenta.. Sesja zawładnęła moim życiem! ;( ;D
Hej!
OdpowiedzUsuńWreszcie mogłabym rzec. Cieszę się, że Daniel wkroczył do akcji. A Phillipa nie znoszę, nie można by go tak wywieźć na Syberię? Proszę...
Jest pocałunek! TAAAAAK ♥
Czekam niecierpliwie na kolejny
Buziaki :*
I to mi się podoba. Daniel zachował jak trzeba, a zachowania Phillipa ja nawet nie skomentuję. Tak bardzo mnie irytuje, że sama zrobiłabym mu krzywdę.
OdpowiedzUsuńKońcówka była taka urocza. I to "Kiedyś sobie strzelę w łeb..." - mistrzostwo. Daniel jest cudowny. Jeju, będę się teraz nim zachwycała.
Czekam na kolejny.
Całuję :*
Hejka!
OdpowiedzUsuńDotarłam dopiero teraz.
Rozdział cudowny. Phillip... Jego zachowanie jest okropne!
Ojejciu Daniel i Karina tacy... Slodcy ❤️
Mistrzostwo świata!
Czekam na kolejny
Pozdrawiam ;*
Obecna! :)
OdpowiedzUsuńHa! A jednak nasi bohaterowie się w sobie zakochali ^^. Wiedziałam to, wiedziałam ^^.
Z Phillipa to niezły dupek jest -.- Szkoda słów na jego zachowanie -.-
Mama Daniela rozwaliła system i jest miszczem tego rozdziału ^^. Skubana wiedziała, kiedy wejść ^^.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
Hej, heej! ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię bardzo, że nie nadążam komentować wszystkich rozdziałów :(
Jest mi z tego powodu naprawdę przykro :(
Ale wiedz, że regularnie czytam Twoje opowiadanie!
Po prostu pokochałam Karinę i Daniela <3 :D
Mama Daniela jest mistrzynią! :D Ma niesamowite wyczucie czasu, a jej teksty powalają na kolana!
" - Karina? - zagadnął, kiedy trzymałam już za klamkę. Odwróciłam się z pytającym spojrzeniem i miałam zamiar coś powiedzieć, lecz jego usta przylgnęły do moich." Kochana, a tym rozwaliłaś systeeem! Cuuuuudo!!!
Z wielką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
Jeśli masz chwilkę i oczywiście ochotę to zapraszam do siebie na dwójeczkę:
http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html
Trzymaj się! <3
Pozdrawiam, Camille
Hej,hej :)
OdpowiedzUsuńWidac ze Danielowi zalexy na Karinie. A Philip jegl zachowanie jest gorzej niz dziecinne.
Cos czuje ze de domyslenia mamy blondyna beda niedlugo prawda :)
Oo, czyli nietylko ja ja mam tak pozno ferie? Boze daj nam cierpliwosci, jeszcze tydzien i w koncu 2 tygodnie "luzu"
Pozdrawiam :