Karina
Minionej nocy nie mogłam zmrużyć oka przez myśli kłębiące się w mojej głowie. Przekręcałam się z boku na bok, układałam w każdej możliwej pozycji, ale nie przynosiło to żadnych efektów. Dość intensywnie rozmyślałam o blondynie i o tym, że nasza znajomość miała wczoraj swój kres. Było to dla mnie nieco bolesnym faktem, jednakże Daniel widocznie tego chciał. Gdyby było inaczej to nie przestałby odzywać się do mnie z dnia na dzień i nie pozwoliłby mi od tak odejść. Być może problem tkwił tylko i wyłącznie we mnie, lecz nie dane było mi się dowiedzieć prawdy, bo nie stać go było nawet na krótką, szczerą rozmowę. Głównym powodem jego zachowania mogło być to, że poznał dziewczynę, która całkowicie zawróciła mu w głowie. Usiłowałam tłumaczyć to sobie na milion trzysta osiem sposobów, lecz naprawdę nie miałam zielonego pojęcia. Zbyt dobrze zaczynaliśmy się ze sobą dogadywać, a moje szczęście już takie jest, że gdy znajdę chłopaka, z którym dobrze mi się rozmawia i przyjemnie spędza czas, to wkrótce usuwa się on z mojego życia i nasz kontakt się urywa. Oczywiście nie mam tutaj na myśli Phillipa, bo to zupełnie inna historia.
- Pożyczyłabyś mi swojego laptopa? - do mojego pokoju weszła mama ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. - Mój nawalił, a mam do napisania kilka umów. - wyjaśniła.
- Jasne, bierz. - odpięłam ładowarkę od laptopa i podałam go mamie.
- Dobrze się czujesz?
- Nie mogłam spać, zasnęłam dopiero nad ranem. - przetarłam dłońmi twarz i ponownie wsunęłam się pod kołdrę.
- Zrobić ci jakieś śniadanie? - będąc w drzwiach, odwróciła się w moją stronę.
- Nie, mamuś, dzięki. - wysiliłam się na słaby uśmiech i naciągnęłam na siebie kołdrę. Mama zniknęła za drzwiami, których oczywiście nie zamknęła i znowu pozostało mi patrzenie się w sufit i bicie z własnymi myślami. Miałam ochotę wziąć telefon do ręki i po prostu do niego napisać, ale wyszłabym na skończoną idiotkę, bo wczoraj sama zerwałam z nim kontakt. Kołdra zalegająca na mojej twarzy nie pozwoliła mi zidentyfikować osoby, która weszła do mojego pokoju. Od razu pomyślałam, że to mama przyniosła mi śniadanie choć jej o to nie prosiłam. Powolnym ruchem zsunęłam pościel z twarzy i omal nie dostałam zawału, gdy zobaczyłam nade mną stojącego Daniela.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, podnosząc się z łóżka tak, aby kołdra nie pokazywała tego, że mam na sobie tylko i wyłącznie górną część piżamy.
- Twoja mama mnie wpuściła. - odparł.
- Po co przyszedłeś? - zmierzyłam go wzrokiem. Jeśli ktoś powiedziałby mi kilkanaście minut temu, że niedługo w moim pokoju pojawi się Daniel ze skruszoną miną to chyba bym go wyśmiała. - Wchodzisz do mojego pokoju jak do siebie, nawet nie zapukasz, więc...
- To dla ciebie. - przerwał mi w połowie zdania, po czym wyciągnął zza pleców bukiet czerwonych róż. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego po nim i byłam w lekkim szoku. - Chciałbym cię przeprosić za wczoraj i za to, że przestałem się odzywać. Wiem, że zachowałem się jak dzieciak, ale... taki już jestem, że czasem zrobię coś zanim sto razy to przemyślę. - niebieskie tęczówki przepełnione były skruchą i smutkiem. Widać było po nim, że naprawdę mu głupio za swoje zachowanie. - Zapewne masz mnie teraz za skończonego debila. W sumie nie dziwię się, jeśli tak jest... Cholernie mi głupio, Karina...
- Dlaczego przestałeś się do mnie odzywać? - spojrzenie ulokowałam na swoich dłoniach. Westchnął, siadając bez pytania obok mnie. Wolną ręką przeczesał włosy i zastygł na moment w bezruchu. Próbowałam odpowiadać sobie sama na to pytanie, jednakże bardziej interesowało mnie to, co on ma mi do powiedzenia.
- Dzwoniłem do ciebie w sobotę wieczorem. - powiedział cicho, a ja uniosłam brwi w geście zdziwienia, patrząc na niego. - Odebrał twój brat i powiedział mi, że jesteś z Phillipem, więc pomyślałem, że...
- Faktycznie, Phillip złożył mi niezapowiedzianą wizytę. - przytaknęłam. - Dobrą godzinę stałam na dworze i słuchałam jak opowiada mi o jakichś pierdołach, aż w końcu udało mi się go pozbyć.
- Więc dlaczego nie oddzwoniłaś? - popatrzył na mnie z pytajnikami w oczach, zaś mój umysł dostał chwilowego olśnienia. Przypomniałam sobie, że zostawiłam telefon w rękach brata, bo bardzo chciał pograć w jakąś bezsensowną grę, a Daniel musiał zadzwonić w tym momencie i Karl przez przypadek usunął rejestr połączeń w moim telefonie. Natychmiastowo opowiedziałam o tym chłopakowi, który spuścił głowę w dół. - Powinienem ci chyba cysternę tych róż zamówić... - westchnął, mierząc wzrokiem trzymany w ręce bukiet. Nieznacznie się zaśmiałam i wzięłam od niego kwiaty.
- Są piękne. Dziękuję. - zanurzyłam delikatnie nos w jednej z róż i rozkoszowałam się jej zapachem.
- Strasznie cię przepraszam.
- Po prostu umówmy się, że następnym razem zapytasz, a potem stwierdzisz, czy jest sens się obrażać. Może tak być?
- A to jest wystarczającą odpowiedzią? - nie zdążyłam mrugnąć, a tonęłam w ramionach Daniela. Cholernie brakowało mi tej bliskości z nim, jego osoby, zapachu. On chyba nigdy mi się nie znudzi, a przynajmniej na to nie pozwolę, bo moje nozdrza też zasługują czasami na chwilę relaksu. - Może wstaw te kwiatki do wody, bo zaraz klapnął i będę musiał jechać po drugie. - powiedział, wciąż mnie obejmując.
- Też o tym myślałam, ale przy tobie nie pójdę po wodę. - mruknęłam, uśmiechając się.
- Może ci jej nie ukradnę, spokojnie.
- Nie o to chodzi. - zaprzeczyłam. - Chociaż... - przysunęłam nos do jego ramienia.-...mógłbyś się umyć. - jęknęłam, machając dłonią przed twarzą, a ten wyswobodził mnie ze swoich objęć i się oburzył.
- Sugerujesz mi, że jestem brudasem? - założył ręce i zrobił minę oburzonej wiewiórki. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu i po chwili zwijałam się od niego jak idiotka. Przeszkadzające mi róże położyłam na łóżku, a sama starałam się opanować napad śmiechu, od którego powoli zaczynał boleć mnie brzuch.
- Masz tatuaż? - leżałam już spokojnie i starałam się unormować oddech, gdy z ust Daniela padło to pytanie. Zakryłam twarz dłońmi, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej i zakryłam kołdrą odsłonięte uda. Nie dlatego, że wstydziłam się wytatuowanego napisu, ale dlatego, że nie przystało siedzieć prawie nago przy obcym chłopaku. - Co to za napis? - zapytał, siadając ponownie obok.
- Don't forget to love yourself.
- Nie zapominaj kochać siebie... dobry cytat, wchodzi do głowy. - rzekł. Jego obecność nie była dla mnie uciążliwa, ale o niebo lepiej i swobodniej byłoby z nim rozmawiać gdybym miała na sobie chociażby spodenki, a nie samą bieliznę i koszulkę, która ledwie zakrywała tyłek.
- A może poszedłbyś do mojej mamy po jakiś wazon i napełnił go wodą, a ja w tym czasie bym się trochę ogarnęła? - wypaliłam bez namysłu.
- Jasne, czemu nie. - przystał na moją głupią propozycję i szeroko się uśmiechnął. Uwielbiałam, gdy to robił. Wyglądał wtedy tak cholernie uroczo, a ja mogłam cieszyć się jak idiotka, bo miałam pewność, że uśmiecha się tylko dla mnie. Wstając z miejsca, poczochrał mi włosy jak małemu dziecku i opuścił mój pokój. Natychmiast zerwałam się z łóżka i złapałam leżące na szafce jeansowe spodnie, po czym wygrzebałam z szafy beżowy sweterek i zamieniłam na niego wyciągniętą koszulkę. Następnym punktem była łazienka. Spięłam włosy w wysokiego kucyka oraz umyłam zęby, spryskałam się truskawkową mgiełką i mogłam śmiało rzec, że w pięć minut zdążyłam zrobić wszystkie czynności, które zawsze zajmowały mi niecałe pół godziny. Gdy weszłam do pokoju Daniel już w nim był i stał przodem do tablicy, na której przyczepiłam zdjęcia z najlepszych momentów mojego dzieciństwa. Podeszłam bliżej, zakładając swoją dłoń na jego ramię i wbiłam wzrok w ten sam punkt co on.
- Naprawdę byłaś taka gruba? - zapytał, starając się opanować chichot.
- Grabisz sobie, Tande. - pogroziłam mu palcem z uśmiechem na ustach.
- Niby czym? Powinnaś się cieszyć, bo to był komplement! - starał się wybronić. - Byłaś wielorybem, ale teraz dobra z ciebie szprotka!
- Jeszcze jedno słowo, a będziesz uziemiony w gipsie przez najbliższe dwa lata. - warknęłam, zaciskając swoją dłoń na jego karku, a on odchylił głowę w tył, by uniemożliwić mi wbijanie w niego palców. - Czyżby ktoś tu miał łaskotki? - zapytałam, widząc uśmiech rozciągający się od jednego ucha i kończący przy drugim, kiedy udało mi się przejechać po jego skórze palcami. - No Tande, powiedz coś, a nie tylko się cieszysz. - zadałam kolejne pytanie, po czym położyłam drugą dłoń na jego boku i również go połaskotałam.
- Grabisz sobie, Ekker. - powiedział między napadami śmiechu. Czułam się niczym zwycięzca, ale bywa tak, że wszystko ma swój koniec i mój nastąpił w momencie, gdy chłopak zwinnie złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko, po czym usiadł na mnie okrakiem i zaserwował porządną dawkę łaskotek. Miałam wrażenie, że mój śmiech połączony z krzykiem słyszy cała okolica. Gdzie podziewała się mama, kiedy najbardziej jej potrzebowałam? Chociaż znając życie i ją, to siedziała w salonie przy filiżance kawy i cieszyła się, że jej córka w końcu jest molestowana przez jakiegoś chłopaka.
- Daniel, proszę!
- O co mnie prosisz? - przestał na moment. Myślałam, że uda mi się go z siebie zrzucić, ale cwaniak zablokował mi ręce i nie było mnie stać na żaden konkretny ruch. - Jeśli o rękę to się zgadzam!
- Nie jestem aż tak głupia. - parsknęłam, a ten od razu zabrał się za ponowne znęcanie nade mną. - Tande, idioto!
Na moje szczęście po chwili dał sobie spokój i patrzył na mnie, oddychając głęboko. Wyglądał uroczo, gdy szeroko się uśmiechał, ale przechodził wszystkie możliwe granice, gdy do szerokiego uśmiechu dochodziły śmiejące się tęczówki i włosy w całkowitym nieładzie.
- Zapamiętaj sobie, że z Danielem-Andre Tande się nie zadziera. - dodał.
- A co jak zdarzy mi się zapomnieć? - zielonego pojęcia nie miałam, dlaczego mój głos odruchowo zniżył się o kilka tonacji. Chłopak nachylił się nade mną jeszcze bardziej. Cholera jasna, dlaczego w tym momencie nie mogłam wyobrazić sobie, że jestem w podróży do Zakopanego po świeży oscypek albo jadę najnowszej generacji traktorem? Dlaczego musiałam skupić wszystkie myśli na nim, a wzrok skierowałam na jego usta? Dlaczego miałam tak straszną ochotę, by go teraz pocałować?
- Wtedy będę musiał serwować ci takie kary. - jego głos również nie pozostał dłużny mojemu. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Jego spojrzenie to wyhaczyło, a w oku pojawił się dotąd nieznany mi błysk. Miałam wrażenie, że jego twarz jest coraz bliżej mojej, że nasze usta dzieli zaledwie kilka maleńkich centymetrów. Serce kołatało mi w piersi jak szalone, zaczynałam się obawiać, że albo zaraz zatrzyma się na wieczność, albo wyskoczy i ucieknie gdzie pieprz rośnie. Odległość do naszych ust zmalała do zaledwie kilku milimetrów. Już prawie czułam jego wargi na swoich, gdy...
- Karinka, czarny stanik z koronką jest twój czy mój? - moją pierwszą myślą było to, że kiedyś zwiążę tę kobietę i schowam ją do piwnicy, gdy będę spodziewać się gości lub znajdę sobie chłopaka i będziemy chcieli pobyć chwilę sam na sam. Zakłopotany Daniel powoli ze mnie zszedł. Dostrzegłam na jego policzkach delikatne rumieńce, ale sama nie byłam lepsza. Czułam, jak moje policzki pali żar. - Przeszkodziłam wam? - uniosła pytająco lewą brew do góry, uśmiechając się przy tym jak przebiegły chochlik. Zbyt dobrze ją znałam, by uwierzyć jej teraz, że weszła do mojego pokoju całkowicie przypadkiem.
- Nie, nie. - szybko zaprzeczył blondyn.
- Jak to nie twój to znieś go potem na dół. - rzuciła czarnym biustonoszem prosto w ręce Daniela, a ja miałam wrażenie, że zaraz cała się spalę, ale ze wstydu. Oczywiście, że był to mój biustonosz. Mama od zawsze zarzekała się, że dla niej normalnym kolorem stanika jest tylko biały lub beżowy i nigdy, przenigdy nie zdarzyło mi się zobaczyć u niej ciemnego koloru biustonosza.
- Ładny. - nim zdążyłam zareagować Daniel trzymał w rękach rozłożony biustonosz i kiwał głową z uznaniem. Nie wiedziałam tylko czy to uznanie było dla jego fasonu, czy rozmiaru.
- Oddawaj to. - mruknęłam, nie patrząc na jego twarz, ale wyrywając mu z rąk materiał. Usiłowałam wstać z łóżka i schować go do szuflady, lecz zręczny ruch blondyna sprawił, że znalazłam się bliżej niego. - Zapomnijmy o tamtym. - powiedziałam cicho.
- O twojej mamie i staniku? - zapytał, bawiąc się moim kucykiem i delikatnie uśmiechając.
- O tym przed moją mamą i stanikiem.
- Mówisz o...
- Daniel... - weszłam mu w słowo.
- Mamy zapomnieć o tym, że znęcałaś się nade mną fizycznie, tak?
- Tak, właśnie o to mi chodziło. - zaśmiałam się, a blondyn mi zawtórował. Po chwili udało mi się wstać z łóżka i zająć schowaniem stanika w głąb szuflady. Tande również wstał, lecz tylko po to, by przynieść ze stolika talerz z kanapkami. Usiadł na łóżku i oparł się o ścianę, po czym obserwował jak przeglądam się w lustrzanych drzwiach od szafy.
- Twoja mama kazała ci przekazać. - wskazał na talerz z trzema kanapkami. Usiadłam obok blondyna i wzięłam do ręki jedną z kanapek. Dopiero teraz poczułam jak strasznie głodna jestem. Od wczorajszego obiadu nie miałam nic w ustach.
- Dlaczego taka dziewczyna jak ty jest sama? I nie mów mi, że żaden nie zwraca na ciebie uwagi, bo uznam to jako kpienie sobie ze mnie. - przerwał panującą w pokoju ciszę i zerknął na mnie kątem oka.
- Nie szukam narazie chłopaka. - odparłam, biorąc mały kęs kanapki.
- W sumie... - wzruszył ramionami. - ... sam się napatoczy. Taka ładna dziewczyna długo nie będzie sama, bo to byłoby podejrzane. - zaraz, czy on właśnie powiedział mi, że jestem ładna? Czy to była pora by odnotować to w moim pamiętniku? Cholera, zaczynałam bredzić jak napalona trzynastolatka na Justina Biebera.
- Pomyśleliby, że jestem lesbijką?
- Życie plecie różne scenariusze, więc...
- O tak. Za kilka dni możesz być takim desperatem pod względem dziewczyny, że znajdziesz sobie chłopaka. - zaśmiałam się. - Wygodnie? - zapytałam, spoglądając na chłopaka, który podłożył sobie pod głowę poduszkę i wyglądał jak kwoka siedząca na jajach.
- Niezbyt. - mruknął. Niewiele myśląc, poklepałam się pod udach, dając blondynowi znak, że może uznać je za poduszkę i położyć na nich swoją głowę. Chłopak od razu przystał na mą niemą propozycję i już po chwili jego blond czuprynka spoczywała na moich nogach. - Mieszkasz tylko z mamą i bratem? - zapytał, a ja skinęłam głową. - A tato?
- W Niemczech..
- Aa, rozumiem. Pracuje i przyjeżdża na święta?
- Układa sobie życie z panienką, która jest rok młodsza ode mnie. - powiedziałam, a chłopak zamilkł. - Przyleciał z nią tutaj jakoś w czerwcu. Podobno jej marzeniem było odwiedzenie Norwegii, więc zrobił jej taki prezent osiemnastkowy. - parsknęłam na samo wspomnienie tamtej sytuacji. Przygłupia blondyneczka w obcisłej, skórzanej mini, wydekoltowanej bluzce, śliniąca się do trzy lata starszego faceta i ten sam starszy trzy lata od niej facet, który potrafił dostać jeszcze erekcji na jej widok. Świetne, prawda? - W tym wszystkim najbardziej było mi szkoda Karla, bo mama jeszcze dawała sobie jakoś radę, ale widziałam, że było jej ciężko, gdy młody pytał o ojca.
- Przykro mi...
- Mi też było na początku, później uświadomiłam sobie jak wielkim sukinsynem jest mój ojciec i nagle cały żal prysł niczym bańka mydlana.
- Widziałaś go od tamtego czasu?
- Chciał się z nami zobaczyć, jednak mama nie zgodziła się na jego spotkanie z Karlem, a i ja sama jakoś nie miałam ochoty na niego patrzeć. Obrzydliwe jest to, że wyjechał do innego kraju, by zarobić na swoją rodzinę, ale w międzyczasie znalazł sobie kochankę i nagle miał wszystkie zasady gdzieś.
- A twoja mama nie układa sobie życia na nowo? - zadał kolejne pytanie. Czułam się trochę jak na przesłuchaniu, lecz chyba potrzebowałam pogadać z kimś postronnym. Wszystkie koleżanki, przyjaciółki pozostawiłam na starych śmieciach i tutaj byłam praktycznie sama.
- Chcesz kandydować? - zaśmiałam się, kładąc jedną dłoń na jego torsie i stukając o niego palcami.
- Czemu nie? - wzruszył delikatnie ramionami, za co został ode mnie strzelony w klatkę piersiową. - Za co? - zrobił smutną minkę. Wyglądał jakbym przed chwilą zabrała mu ostatnią mandarynkę i wrzuciła ją do kosza.
- Łapki z daleka od mojej mamy. - pogroziłam, a ten po raz setny dzisiejszego przedpołudnia szeroko się uśmiechnął.
Daniel
- Niby taki chudzielec, a ugiąłem się pod nim jak ławka pod zapaśnikiem sumo! - wrzask Johanna słyszała chyba cała pizzeria. W sumie można było to wywnioskować po ciekawskich spojrzeniach, które kierowane były na naszą piątkę.
- Aż tak się nakotłował? - odezwał się Phillip, odstawiając na stolik kufel z piwem.
- No jak mamusię kocham! I mówię do niego, błagam go, żeby spróbował iść sam, a wiecie co mi powiedział? Zapytał się czy zostanę jego panią Gangnes! No oszalał po prostu! - szatyn ugryzł kawałek pizzy, po czym zaczął ruszać żuchwą jak licencjonowana krowa.
- Z chęcią mu cię oddam. - Celina pogłaskała go czule po policzku, puszczając w naszą stronę oczko. Dziwnie było mi skupić się na rozmowie z nimi, czy czymkolwiek innym, gdy w pamięci wciąż miałem wydarzenie z dzisiejszego przedpołudnia. Trafiłem na taką dobrą okazję, żeby posmakować ust Kariny, a wyszło jak wyszło. Zerknąłem kątem oka na Phillipa i przyłapałem go na wpatrywaniu się w brunetkę. Obiecałem sobie, że od dziś będę miał go na oku, pomimo tego, że jest moim przyjacielem. Mama zawsze powtarzała, że ostrożności nigdy za wiele i chyba nadszedł czas abym skorzystał z jej życiowych rad.
- Idę się odlać. - zakomunikował Johann, wstając od stołu.
- Co idziesz robić? - Celina popatrzyła na niego z pogardą. Piękny widok, gdy Johann nie może wyluzować i być sobą, gdy jego dziewczyna jest obok, bo najzwyczajniej w świecie się jej boi.
- Idę wydalić swą boską wodę, kochanie. - niewinnie cmoknął ją w policzek i odsunął krzesło, by móc przejść.
- Chłopak ma poczucie wartości własnych płynów ustrojowych. - odezwała się Karina, która do tej pory również milczała. Ile bym dał za możliwość czytania w ludzkich umysłach, o Święty Boże.
- Poczekaj, idę z tobą. - powiedziałem do przyjaciela i odsunąłem krzesło. - Jak z tą ciążą? - zapytałem, kiedy byliśmy już z dala od reszty.
- Stary, nie będę ojcem! - zawył z radości i trzasnął mnie w plecy z taką siłą, że ból równał się z upadkiem na zeskok. - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Nie ucieszyłem się tak nawet wtedy, gdy lekarz powiedział, że moja grzybica zniknęła.
- Jesteś obrzydliwy. - stwierdziłem, zamykając się w jednej z kabin. Naprawdę coraz intensywniej zastanawiałem się nad tym, dlaczego jeszcze przyjaźnię się z Johannem. Przecież to facet, który ma wodę zamiast mózgu i żelki Haribo w miejscu, gdzie powinna być jego męska duma. - Forfang, urządziłeś sobie pokaz fontanny w tym kiblu? - zapytałem przyjaciela, gdy myłem ręce, a on jeszcze blokował kabinę.
- Nie, ale... słuchaj, mógłbyś mi urwać trochę papieru, bo tutaj się skończył? - pytanie padło w nieodpowiednim momencie, bo resztki papieru, który wisiał przy zlewie, wykorzystałem do wytarcia sobie rąk. Zajrzałem do pozostałych kabin, ale w nich również brakowało rzeczy, o którą prosił szatyn. - Daniel, pomocy.. - jęknął.
- Forfang, wytrzymaj chwilę. Skoczę po chusteczki do Celiny. - zakomunikowałem, wychodząc z łazienki. Lekko wilgotne jeszcze dłonie wytarłem w jeansy i skierowałem się w stronę stolika, gdzie siedziała jedynie dziewczyna Johanna. Cholera jasna! - Gdzie Karina i Phillip? - zapytałem, odrywając tym samym dziewczynę od ekranu swojego smartfona.
- Karina wyszła na zewnątrz, bo ktoś do niej dzwonił, a Phillip pognał zaraz za nią. - spojrzałem w okno i rzeczywiście ujrzałem ją i mojego przyjaciela. Stała przy barierce i mówiła coś do niego, a on z każdym krokiem był coraz bliżej. - Gdzie Johann?
- Utknął na sedesie i czeka na papier. - rzuciłem, po czym udałem się w stronę wyjścia z pizzeri.
- Czego ty ode mnie.... - głos Kariny nagle zamilkł, a wszystko to za sprawą Phillipa, który złączył ich usta w pocałunku...
___________________________
Dobry wieczór! ^^
A jednak, Karina i Daniel żyć bez siebie nie mogą, Johann tatuśkiem nie zostanie... jakie wrażenia po (już) siódmym rozdziale? ;)
Miłego wieczoru!
Do następnego ;*
cholerka, piszesz tak bardzo lekko a jednak dotykasz takich typowych problemów. Uwielbiam tą historię
OdpowiedzUsuńSzczególnie problem braku papieru :')
UsuńNieeeee dlaczego??? Tell me whyyyyy??? Piszę jak rozhisterysowana debilka, ale nieeee. Wszystko było tak super, a teraz taki Filipus wszystko zepsuł noooo. Nie cierpię go!!!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału: piszesz REWELACYJNIE <3 , tylko ten Filip :((( już czekałam na jakiś romansik Tande z Ekker^^, a tu wyszło jak zawsze. A Johann niech wreszcie dorośnie, bo zachowuje się jak jakiś bachor. Ale i tak jest supiii :) nie to co ten krzywy Fil :(
Pozdrawiam S.
*rozhisteryZowana XD
OdpowiedzUsuń#teamTande
Kto jest ze mną??
Opowiadanie świetne. Czekam na moment, kiedy Phillip dostanie w zęby od Daniela :/
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńZapraszałaś, więc wpadłam, wybacz, że dopiero teraz, ale niestety, 24h to dla mnie nadal za mało :(
Ale jednak jestem :)
Przeczytałam wszystko od początku z zapartym tchem :) i powiem jedno - że to wszytko jest genialne! ;) no nie ma co, ja tutaj zostaje :)
Ta historia jest niesamowita :)
Ciekawią mnie bardzo dalsze losy naszych bohaterów ^^
Pozdrawiam i weny...
Buziaki ;*
Ps.: mogłabyś mnie informować o rozdziałach? Będę wdzięczna :*
O matko ❤
OdpowiedzUsuńJezu kocham cię kobieto za tego bloga!
Wiedziałam, że nasza Danina długo bez siebie nie wytrzyma!
Johann ma jeszcze czas na dorośnięcie xDD
Ale kurde co ten Phillip ?! Nie,nie i jeszcze raz nie!
Jestem strasznie zakochana w tym blogu! ❤
Niech ono trwa wiecznie! *.*
Z wielką niecierpliwością czekam na ósemkę!
Buziol ;**
Hej, kochana :*
OdpowiedzUsuńRozdział mistrzowski. Och, już siódmy? To naprawdę, aż tak szybko minęło? :o
Szkoda mi Daniela i cieszę się, że ruszył dupę i przeprosił Karinę. Szkoda, że jednak się nie pocałowali, ale na pewno do tego dojdzie.
Niech Daniel da Phillipowi w twarz. Proszę! Przecież ten kretyn wszystko niszczy. DO tego zachował się okropnie w przeszłości.
Johann w każdym rozdziale jest mistrzem, jego teksty czy sytuacje z nim są tak idiotyczne, a przy tym zabawne, że padam.
Jak dobrze, że Celina jednak nie jest w ciąży. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Forfanga jako tatusia. Przecież on sam jest jeszcze dzieckiem. Śmieszy mnie to, że boi się swojej dziewczyny. Hahaha, oj :D
Czekam na kolejny.
Buziaki :*
początek rozdziału taki obiecujący, ale końcówka... Phillip robi się natrętny. chyba jeszcze nie zauważył, że dziewczyna ma go w nosie i nie chce z nim jakiegokolwiek kontaktu. za to jest Daniel, który naprawdę się stara. cholerka. ciekawe jak zareagują na pocałunek, Tande i Karina.
OdpowiedzUsuńO mamomamomamomamo!
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie zabiła! Daniel, bądź silny. Ona tego nie chciała. Nie interpretuj tego źle. Porozmawiaj z nią!
A nasz kochany Johann jak zwykle wpakował się w kolejną przygodę... tym razem z brakiem papieru w toalecie xD
Czekam na następny (przez tą końcówkę jeszcze bardziej).
Buziaki,
British Lady ♡
Jestem! ♡
OdpowiedzUsuńTo już siódmy rozdział? Jejku, jak to zleciało... co nie zmienia faktu, że jest coraz ciekawiej ^^
Hmm... powiem szczerze, że Phillip zaczyna mi działać na nerwy. Czy on nie widzi, że dziewczyna po prostu go olewa? Kurczę, niech Daniel jakoś to załatwi, bo jak nie, to inaczej sobie z panem Sjoeenem porozmawiamy :D
A Johann rozkłada mnie na łopatki, taki wieczny chłopiec :) Boże jedyny, czy on musi się wiecznie wpakować w jakąś akcję? Co jak co, ale na nudę to chyba narzekać nie może xD
Czekam!
Buziaki :**
KOCHAM CIĘ ZA TO OPOWIADANIE, rozumiesz?! ♥
OdpowiedzUsuńTytuł samego postu... hahaha już mnie rozwalił. :D Ale... w zasadzie, to coś w tym jest, naprawdę! ;D
Kto mnie denerwuje? A Phillip. -.- Co za człowiek, ugh! >.< Chyba wiem, co powinien zrobić Daniel! A raz mu w zęby dać i po sprawie! Przecież to normalny natręt, no! :P
Johann - wielbię go! ♥
Kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział jest idealny, z humorem i wgl.
Kocham Norge.
Kocham autorkę tego opowiadania czyli Ciebie za takie cudo.
Nie mam nic do dodania.
Pozdrawiam.
Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej.
Pozdrawiam jeszcze raz i zapraszam do mnie.
C U D O!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Daniel tak szybko nie odpuści i będzie walczył o Karinę, ale ten Phillip... nie lubię typa i kiedy tylko jest o nim wzmianka, usmiech znika mi z twarzy.
Dziewczyno, ty serio masz talent do pisania! Weny i żeby to ff trwało jak najdłużej! :**
Zuzia xx
Ej, podoba mi się to opowiadanie! Nadrobiłam wszystkie rozdziały, przeczytałam je z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńMasz przyjemny styl pisania; czyta się bardzo przyjemnie i lekko. :)
Co do bohaterów: kurde, ale im się wszystko komplikuje. Karina i Daniel nie mają łatwo, oj nie mają. Oby Tande załatwił tę sprawę po męsku. Mam tylko nadzieję, że nie strzeli focha na Karinę.
Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam. :)
Awww, jak zwykle cudo! <3
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że będzie tak pięknie. Karina i Daniel byli już tak blisko, to weszła jej mama. A teraz? Znowu ten Phillip. -_- Czy on nie może zrozumieć, że dla Kariny już się nie liczy? A Daniel niech się zachowa po męsku i nie strzela kolejnych fochów. No, ale mimo to mam nadzieję, że jeszcze będzie wszystko dobrze i Karina z Danielem będą razem bardzo szczęśliwi. :)
Czekam na kolejny i życzę duużo weny :D
Buziaki :**
Hej,hej :)
OdpowiedzUsuńJednak jestem dzisiaj, bo nie ma to jak zasnac z telefonem w reku i obudzic sie rano.
Ile ja sie nasmialam czytajac wszystkie rozdzialy, mowie ci ze jest to niewyobrazalna ilosc.
Zdecydowanie.jestem za tym by Karina byla z Danielem :)
Johann i te jego wszystkie zyciowe odpaly hahaha
Pozdrawiam :*
No i wszystko było tak pięknie na początku on z różami, ona mu wybaczyla, a na końcu znowu Phillip don't like it w każdym razie tekst Forfanga o lekarzu i grzybicy miażdży jak to możliwe ze w każdym twoim rozdziale są miazdzace teksty? Czekam na następny i zapraszam jak zwykle do mnie
OdpowiedzUsuńalle-skal-bli-knulla.blogspot.com
Bardzo spóźniona, ale w końcu obecna :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości :)
Nasze gołąbki (patrz Karina i Daniel) zawsze mają pod górkę przez Phillipa :/
Czekam na kolejny rozdział (z dużą ilością miażdżących tekstów).
Pozdrawiam serdecznie i życze dużo weny :*