niedziela, 21 lutego 2016

12. Z Johannem się na mózg wymieniłeś, czy dostałeś nagłego upośledzenia?

Daniel

- Odwaliłeś się, jak szczurzyca na kurs flamenco. - moje zdziwienie było ogromne, kiedy stanął przede mną Johann w dopasowanym fraku, z ulizanymi włosami i muchą na szyi, która moim zdaniem odcinała mu nieznacznie dopływ tlenu. Aż wstyd mi się zrobiło, że na kadrową wigilię założyłem zwykłe, ciemne spodnie, białą koszulę z czerwonymi wstawkami i marynarkę.
- Johann... - tuż za szatynem pojawił się pogwizdujący Sjøen. - Wyglądasz przepięknie, ale weź się nie schylaj, bo nie mam zamiaru oglądać dziury na twoim zadku. - powiedział, witając się ze mną i stanął obok. Przyznam szczerze, że lżej mi się na sercu zrobiło, kiedy zobaczyłem, że brunet jest ubrany podobnie do mnie, czyli normalnie. Wprawdzie każdy był tak ubrany, oprócz Johanna, któremu chyba zapłacono za wbicie się w ten kostium.
- Masz może butlę z tlenem w samochodzie?
- Ty też masz wrażenie, że zaraz ta muszka go udusi? - parsknęliśmy niepohamowanym śmiechem, na co Johann jedynie prychnął i poprawił ozdobę.
- Przynajmniej nie wyglądam, jak świnia mająca zadatki na prostytutkę!
- Zanim ktokolwiek zdjąłby z ciebie to opięte wdzianko, to zdążyłaby mu przejść ochota, więc dobrze, że nie wyglądasz jak prostytutka. - powiedziałem. W oczach Johanna dostrzegłem chęć odgryzienia się jakimś niezwykle ciętym tekstem, lecz po korytarzu rozniósł się głos trenera, który zapraszał nas do sali bankietowej. Serce mi się krajało, kiedy spoglądałem na Johanna ledwie mogącego podnieść nogę, gdy przed nami było do pokonanie kilka schodków, a on odpadał już przy pierwszym.
- Może cię wnieść? - zażartował Sjøen.
- Jeszcze jedno słowo, a jutro nie będziesz miał czym pogryźć karpia. - syknął, wymachując pięścią przed oczami bruneta. Wzruszył ramionami, przeskakując co drugi stopień i kiedy obaj siedzieliśmy już na swoich miejscach, do sali wszedł Forfang.  Sam Stöckl zawył z zachwytu na jego widok, a Hilde prawie zakrztusił się pitą ówcześnie wodą. Zdecydowanie to Johann robił dzisiaj największą furorę wśród nas wszystkich, ale pamiętam, kiedy powiedział, że chciałby choć raz zaistnieć. Dzisiaj mógł świętować, bo jego marzenie właśnie się spełniało.
- Panowie! - donośny głos Stöckla przerwał nam rozmowy. Mężczyzna wstał ze swojego miejsca i wziął do ręki mikrofon. - Na początku chciałbym wam podziękować za przybycie i z tych dziesięć konkursów, z których odbyło się tylko osiem, bo Kuusamo jak zwykle było pechowe. Chcę, żebyś wiedzieli, że jestem z was dumny i...
- Burczy mi w brzuszku. - jęk Stjernena przerwał trenerowi wypowiedź, a po sali rozniosła się fala śmiechu.
- ... i bardzo cieszy mnie fakt, że jesteśmy zgraną drużyną. - dokończył, nie zważając na biednego Andreasa. - Chciałbym życzyć wam spokojnych, rodzinnych świąt, aby były one wypełnione szczęściem i radością. Przede wszystkim sukcesów w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Dużo miłości tym, którzy mają swoje wybranki, a tym, którzy jeszcze nie mają, życzę, by w końcu ruszyli tyłki i zaczęli ich szukać. - zaśmiał się pod nosem. - Dorośnijcie chłopcy, błagam.
- A możemy już jeść? - zapytał głodny Andreas.
- Pssst. - odkręciłem głowę, słysząc odgłos wydobywany z Johanna. - Chłopaki mamy problem. Spodnie mi trzasnęły...

Karina

Siedziałam na fotelu z kolanami podciągniętymi pod brodę, wpatrując się w okno, za którym wirowały płatki śniegu. Niegdyś sprawiało mi to wielką radość i przyjemność, ale najwidoczniej byłam już na tyle stara, że wolałam skupić się na swoich myślach niż na widoku za szklaną taflą. Uświadomiłam sobie, że w życiu tak szybko wszystko się kończy, a my nie mamy na to nawet najmniejszego wpływu. Jeszcze rok temu miałam szczęśliwą, kochającą się rodzinę, teraz mój ojciec mieszkał w Niemczech ze swoją kochanką, a mama wolała skupić się na swojej pracy, by odgonić wspomnienia. Byłam w stu procentach pewna, że tegoroczne święta będą najgorszymi świętami w moim życiu.
- Idę zrobić zakupy dla pani Astrid. - powiedziała mama, wchodząc do salonu. Kątem oka dostrzegłam obok niej Karla ubierającego czapkę i odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała z nim zostać, bo jedyne na co miałam aktualnie ochotę to chwila samotności. - Powinnam być za jakąś godzinkę.
- Okej. - mruknęłam, posyłając jej uśmiech, w który włożyłam wszelkie swoje starania. Dwie minuty później usłyszałam trzask zamykanych drzwi i klucz przekręcający się w zamku. Zerknęłam na wiszący zegar, który wskazywał kwadrans po piętnastej i westchnęłam ciężko, opierając głowę o kolana. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak cholernie samotna. Samotna w kwestii rodzinnej, bo na inną samotność nie mogłam narzekać dzięki Danielowi. Uwielbiałam spędzać z nim czas i nienawidziłam, kiedy przychodziło nam się pożegnać. Z dnia na dzień coraz bardziej potrzebowałam jego obecności, jego głosu, śmiechu, uścisku. Kiedy trzymał mnie w ramionach, czułam, że jestem dla kogoś ważna, że komuś naprawdę na mnie zależy. W ostatnich dniach dużo rozmawiałam na ten temat z Celiną, z którą bardzo dobrze zaczynałam się dogadywać, i pomogła mi ona uświadomić sobie, że Daniel nie był mi obojętny. Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk dzwonka roznoszącego się po mieszkaniu. Niezbyt miałam chęć na ruszenie swojego tyłka z fotela, ale nie miałam ochoty na wysłuchiwanie denerwującego dźwięku przez dłuższą chwilę, jeśli osoba stojąca za drzwiami nie dałaby sobie spokoju.
- Dzień dobry. - moim oczom ukazała się sylwetka Daniela, który zakrył twarz trzymanym pluszakiem. Szeroki uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy, a wszystkie dołujące myśli natychmiast wyparowały z głowy. Wpuściłam go do środka, a pierwsze co zrobił to dał mi całusa w policzek na powitanie. - Oho, wyczuwam brak humoru. - dodał, zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
- Wydaje ci się.
- Mam nadzieję, że Arnold pomoże mi poprawić ci humor. - łapką trzymanego przez siebie pluszaka pomiział mnie po policzku. Zrobiłam nam po kubku gorącej herbaty, a później rozsiedliśmy się w salonie. Bynajmniej Daniel, który stwierdził, że mam bardzo wygodną sofę i swoim wielkim cielskiem sprawił, że nie było na niej ani trochę wolnego miejsca. Chłopak znacznie poprawił mi nastrój, opowiadając o Johannie, któremu pękły spodnie i do samochodu szedł z marynarką Phillipa przyklejoną do tyłka, bo nie chciał by ktokolwiek widział jego czerwone bokserki z głową renifera na pośladkach. Aż przeszło mi przez myśl, czy ten chłopak kiedykolwiek przestanie być ofiarą losu i wyjdzie na ludzi, ale już szybciej ja dostanę się do zakonu lub wezmą mnie na papieża.
- Było miło, ale teraz mów. - rozkazał, podnosząc się do pozycji siedzącej i mierząc mnie wzrokiem, upił trochę herbaty z kubka. - Przecież widzę, że coś ci leży na sercu, więc mów, słucham. - uśmiechnął się. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że nie ma najmniejszego sensu do mówienia, że wszystko jest w porządku, bo miał w sobie cholerny czujnik, który wykrywał każde moje najmniejsze kłamstewko. Było to nieco denerwujące, ale zarazem urocze, bo nie spoczął, dopóki nie dowiedział się wszystkiego co mnie w danym momencie trapiło.
- Dlaczego sądzisz, że to będą najgorsze święta?
- Tak czuję. - wzruszyłam beznamiętnie ramionami, spuszczając wzrok na dłonie leżące na kolanach.
- Mam propozycję, na którą ty masz się zgodzić. - powiedział, uśmiechając się. Niby zwykły gest, a za każdym razem, gdy się uśmiechał, miękły mi kolana i serce szybciej zaczynało bić. - Karina... chcesz spędzić ze mną święta? - wypalił. Myślałam, że mam omamy słuchowe, ale jego poważna mina uświadamiała mi, że wcale się nie przesłyszałam. 
- Z Johannem się na mózg wymieniłeś, czy dostałeś nagłego upośledzenia? - zapytałam po chwili namysłu. 
- Pytam serio, chcesz spędzić ze mną święta? 
- Oszalałeś, Danny! Masz gorączkę? - odruchowo przyłożyłam dłoń do jego czoła, ale było wręcz lodowate. Chłopak złapał mnie za wyciągniętą rękę i przeciągnął z fotela na kanapę.
- Zwariuję, kiedy będę miał świadomość, że w święta siedzisz i jest ci smutno. - powiedział, patrząc na
mnie. 
- Daniel...
- Nie masz wyjścia, bo moja mama powiedziała, że jeśli ty się zgodzisz to nie ma żadnych przeciwwskazań. - uśmiechnął się, gładząc kciukiem zewnętrzną stronę mojej dłoni. - Więc?
- Bardzo mi miło, że pomyślałeś o mnie i mojej rodzinie, ale głupio nam będzie, kiedy będziemy spędzać świąteczny wieczór z twoją rodziną. To wasz wieczór i nie potrzebujecie obcych osób.
- Moi rodzice i rodzeństwo cię znają i lubią, Karla zapewne też polubią, bo jego nie da się nie lubić, a twoja mama jest na tyle do podobna do rodziców, że się dogadają. - szedł w zaparte. Zdecydowanie jego najgorszą cechą był upór i stawianie na swoim. Zagryzłam dolną wargę, kręcąc głową i patrząc na chłopaka. Naprawdę nie spodziewałabym się po nim takiego zachowania, przez co zyskał w moich oczach o kolejne sto punktów, ale nie mogłam się zgodzić. Owszem, bardzo bym chciała mieć go przez cały wieczór przy sobie, zwłaszcza gdy zazdrość zżerała mnie na samą myśl o krótkich spódniczkach jego kuzynek, które podobały mu się aż za bardzo. - Karina.... - powiedział, robiąc smutną minę.
- Cześć, Daniel! - krzyknął wbiegający do salonu Karl.
- Cześć, mistrzu! - blondyn wciągnął chłopca na swoje kolana i zaserwował mu porządną dawkę łaskotek. W międzyczasie do pomieszczenia weszła mama, rozcierając zziębnięte dłonie i przywitała się z chłopakiem, gdy ten skończył torturować mojego brata. - Skoro jesteśmy w komplecie, to może pogadamy na ten temat? - zagadnął, spoglądając na mnie.
- Jezusie Nazarejski, jesteś w ciąży? - przerażenie na twarzy mamy wymalowało się dosłownie w jednej setnej sekundy.
- Nie, mamo. - mruknęłam. - Daniel wpadł na świetny pomysł. - ręką zrobiłam charakterystyczny gest, który oznaczał, że udzielam głosu chłopakowi.
- Pomyślałem sobie, że moglibyście spędzić święta w moim rodzinnym domu, z moją rodziną. Może mnie pani uznać za skończonego idiotę albo kretyna, ale nie chciałbym, żebyście spędzili jutrzejszy wieczór sami w domu, zresztą ja sam nie usiedziałbym ze swoją rodziną, gdybym miał taką świadomość.
- Daniel. - mama westchnęła, wymieniając ze mną spojrzenia. - To miłe, ale nie możemy wpraszać się do obcych ludzi na święta.
- Mówiłam mu to samo. - wtrąciłam.
- Moja rodzina nie ma nic przeciwko. - powiedział ostrzejszym tonem głosu. - Więc albo zgodzicie się na moją propozycję i spędzicie święta z moją rodziną, albo ja wystawiam rodzinę i święta spędzam z waszą trójką.
Pomiędzy naszą trójką nastała cisza, gdyby nie to, że Karl oglądał jakąś kreskówkę, śmiałabym rzec, że jest to grobowa cisza. Patrzyłam na mamę, ona na mnie, a Daniel na nas obie. Wzruszyłam ramionami, widząc jak normalny wzrok mamy przeradza się we wzrok pytający Chciałam tego, cholera chciałam, choć wiedziałam, że jest to niedorzeczne i głupie.
- Wszystko zależy od ciebie. - powiedziała brunetka.
- Jego mama też powiedziała, że wszystko zależy ode mnie...
- Bo Daniel robi to w całości dla ciebie, nie dziw się, że każdego obchodzi twoje zdanie.
- Więc...? - zapytał nieśmiało chłopak, spoglądając na mnie błagalnym spojrzeniem.
- Karl, a ty co o tym sądzisz? - posłałam pytanie do brata, który nie odrywając się od ekranu telewizora, wystawił kciuk ku górze. - Dobra, zgoda. - powiedziałam, a na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech. - Ale pod warunkiem, że po świętach szukam dla ciebie dobrego psychiatry, bo zaczynasz mieć coraz bardziej postrzelone pomysły...

Chłopak leżał na moim łóżku, obserwując, jak siedzę przy biurku i maluję rzęsy. Czułam się nieco niekomfortowo, choć powinnam była już przywyknąć już do obecności Daniela w swoim życiu. Może problem był jedynie w tym, że podobał mi się do granic możliwości i dostawałam ataku rumieńców za każdym razem, gdy tylko o nim pomyślałam. Nie miałam bladego pojęcia jak, ale udało mu się namówić mnie na wieczorne przyjęcie urodzinowe Phillipa, który przepisowo urodziny obchodził dnia następnego. Pokrzyżował swojej matce sylwestrowe plany i świąteczne obżarstwo, bo śpieszyło mu się do wyklucia na ten świat. Niby nic do niego nie miałam, choć nadal byłam na niego zła za jego zachowanie, ale musiałam się opanować, bo jego przyjaźń z Danielem była dla mnie najważniejsza i nie miałam najmniejszej ochoty, by rozdzielać ich po tylu wspólnie spędzonych latach.
- Zakładasz seksowną mini? - zagadnął, ruszając zabawnie brwiami.
- Myślałam o całkowitym pójściu nago. - odparłam, rzucając w niego kawałkiem zmiętego papieru, który akurat znalazł się pod ręką.
- Kocham cię za te cięte riposty. - wytknął język, za co oberwał drugą papierową kulką.
- Ja ciebie też może kiedyś pokocham. - och, a co jeśli zrobiłam to już dawno temu?
- Żebyś ty mnie pokochała, to musiałbym chyba z milion operacji plastycznych przejść... - powiedział smutno.
- Czemu jesteś dla siebie aż tak drastyczny?
- Codziennie dojeżdżasz mi coraz bardziej, więc jakim cudem mam czuć swoją wartość?
- Przesadzasz, blondasie. - rzuciłam, wstając z miejsca i zabierając z krzesła przygotowane chwilę temu rzeczy. Daniel upierał się przy tym, bym w końcu pokazała mu się w spódnicy, ale byłam nieugięta i chociaż w tej kwestii nie udało mu się postawić na swoim.
- Potem kieruję? - zapytałam, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie blondyna. Popatrzył na mnie, jak na skończoną wariatkę i palcem popukał się w czoło, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce. - Ktoś musi. Wątpię, że wyjdziesz z tej imprezy bez choćby jednego piwa we krwi.
- Po jednym piwie jeszcze będę zdolny kierować. - prychnął.
- A spróbuj tylko wsiąść za kierownicę to tak ci twarz obije, że do śmierci nie znajdziesz sobie dziewczyny.
- Karina, damy radę. - powiedział. - Wolę nie pić, niż dać ci mój samochód. - zaśmiał się pod nosem, za co uderzyłam go pięścią w ramię. - Pozwalam ci pić do woli, a ty mnie jeszcze bijesz?
- Tak, bo jesteś debilem.
- Hamuj się, panienko, bo zaraz ten debil skręci do lasu i będzie nieprzyjemnie. - zagroził.
- Tande, jak zwykle wywołujesz u mnie zawał serca. - parsknęłam śmiechem, patrząc na niego z politowaniem. Jednakże mój dobry humor szybko przeminął, gdy zobaczyłam, że chłopak włącza lewy kierunek, a dokładnie z tamtej strony był las. - Żartujesz sobie chyba... - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach. Wygrał. Tym razem wygrał i nie miałam zamiaru się z nim spierać. Nie wyglądał na groźnego, ale cholera wie czego można spodziewać się po człowieku, który non stop spędza czas z psychicznie chorą miernotą umysłową, którą fachowo nazwano Johann.
- I co teraz? - zapytał, gasząc silnik.
- Możemy stąd jechać?
- Boisz się?
- Nie... - zaprzeczyłam szybko.
- Szkoda, że nie widziałaś się teraz w lusterku. - parsknął nagle śmiechem. - Naprawdę pomyślałaś, że chcę cię tutaj zgwałcić i zostawić? - zwijał się ze śmiechu na fotelu, a ja resztkami sił powstrzymywałam się przed uderzeniem jego głową o kierownicę. - Wycieraczka nie zgarnia padającego śniegu, muszę ją poprawić. - dodał, kiedy zdążył się opanować. Następnie wysiadł, by poprawić wycieraczkę, choć perfidny uśmieszek nadal widniał na jego twarzy. Wykończy mnie kiedyś ten człowiek.
- Gdybym zrobił ci choćby najmniejszą krzywdę, nie darowałbym sobie tego, zapamiętaj. - powiedział, siedząc już w samochodzie i patrząc na mnie. Uśmiechnął się i odgarnął opadający kosmyk włosów z mojej twarzy, a później delikatnie musnął moje wargi swoimi.

Impreza urodzinowa trwała w najlepsze, główną atrakcją, a raczej prezentem od Johanna i Daniela, były striptizerki ukryte w wielki torcie. Gdybym wiedziała, że ci dwaj wpadli na tak idiotyczny pomysł, to już wolałabym kupić Sjøenowi zwykłą czekoladę za niecałe trzy korony. Celina również nie była zachwycona pomysłem chłopaków i chyba nawet pokłóciła się o to z Johannem, ale nie dziwiłam się jej. Nie dość, że jej o tym nie powiedział, to jeszcze ślinił się na widok tych panienek jak napalony dzik na sarnę. Daniel wcale nie był lepszy, ale niestety nie miałam prawa do ograniczania go i marudzenia.
- A ty co tak sama stoisz? - usłyszałam za sobą znajomy, męski głos. Stanął obok mnie, odpalając papierosa, po czym wypuścił dym z ust.
- Wietrzę się. - odparłam.
- Nie pilnujesz Tandego?
- Duży chłopiec, da sobie radę.
- Karina? - zagadnął po chwili. - Przepraszam. Oczywiście przepraszam za to, co działo się w ostatnim czasie, bo wiem, że za tamto nigdy nie uda mi się ciebie przeprosić.
Po raz drugi tego dnia myślałam, że słuch mnie myli. Przepraszający Sjøen? Nie spodziewałabym się, że stać go będzie na taki gest, ale najwidoczniej go nie doceniałam.
- Powinienem był dać sobie siana, kiedy zauważyłem, że spodobałaś się Danielowi, ale... no głupi jestem i chyba potrzebowałem dostania w pysk, by to zrozumieć. - przyznał. Każde słowo zaskakiwało mnie coraz bardziej, aż bałam się pomyśleć, czego jeszcze uda mi się dowiedzieć. - Mogę cię o coś prosić, Karina?
- Zależy o co. - wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
- Trochę głupio mi o tym mówić, bo Daniel pewnie zabiłby mnie gołymi rękoma, ale... chłopak zwariował na twoim punkcie, więc proszę cię... nie zabaw się jego uczuciami, bo nie chcę żeby cierpiał kolejny raz. 
Między naszą dwójką nastała cisza. Phillip wypalił do końca swojego papierosa, a ja wciąż stałam, opierając się o barierkę i myśląc o Bóg wie czym.
- Wracasz do środka? - zapytał, spoglądając na mnie kątem oka.
- Co to za romanse? - znikąd pojawił się Daniel, który zawiesił się na naszych ramionach. Wystarczająco czuć było od niego woń alkoholu, ale w drodze na imprezę zdążył zadzwonić do swojego brata, który zgodzić się przyjechać ze swoją dziewczyną po nas i auto blondyna. - Phillipku, mam nadzieję, że rączki trzymałeś przy sobie.
- Był grzeczny. - odpowiedziałam za bruneta i wyswobodziłam się spod ramiona pijanego Daniela. - Idziecie do środka? Zimno jest. - ponagliłam ich, kładąc rękę na klamce. Już po chwili ponownie znajdowałam się w zatłoczonym barze, a mój wzrok padł na duet Forfang & Hilde, który tańczył na stole. Załamana Celina siedziała przy barze i popijała kolorowego drinka, patrząc z niedowierzaniem na poczynania swojego chłopaka, więc postanowiłam do niej podejść. Daniel z Phillipem i tak zginęli mi z pola widzenia, więc nie było sensu do stania samej, jak widły w kompoście.
- Zabij mnie, błagam. - jęknęła, spoglądając na mnie zrezygnowanym wzrokiem.
- Daj mu poszaleć. - usiadłam na sąsiednim krzesełku. - Jutro będziesz miała powód do zrobienia mu awantury, a potem będziesz mogła oczekiwać przeprosin. - powiedziałam, w międzyczasie oznajmiając barmanowi, że poproszę to samo, co dziewczyna.
- Może i racja...
- Drogie panie! Powitajmy gromkimi brawami Daniela! - ryknął Johann i zaczął bić brawo, jak omotana małpa.
- Co ty na to? - Celina uniosła pytająco brew, patrząc na tańczące trio.
- Nalej mi jeszcze setkę. Albo od razu dwie. - rzuciłam barmanowi, który podsunął w moją stronę drinka. Siedziałyśmy przy barze, co chwila prosząc o kolejne drinki i obserwując chłopaków. Johann rozpiął koszulę i świecił kawałkiem swojej klatki piersiowej, Hilde poszedł na całego i wykonywał kocie ruchy, a zdjętą koszulką kręcił nad głową. Już miałam pochwalić w myślach Daniela, że jest na tyle rozsądny i nie robi z siebie debila, gdy zabrał się za rozpinanie guzików od koszuli. - Idę się jeszcze raz przewietrzyć. - zakomunikowałam dziewczynie i szybko opuściłam zajmowane przez siebie miejsce. Zmierzałam do wyjścia, nawet nie patrząc na ludzi, których popychałam łokciem lub którym stawałam na stopy. Widziałam jedynie, że w pewnym momencie Daniel wyłapał mnie swoim wzrokiem, ale zmierzyłam go wzrokiem i wyszłam ponownie przed budynek.
- Karina. - powiedział. Odwróciłam się przodem do niego, a ten podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
- Zapnij sobie guziczki, bo zmarzniesz. - mruknęłam, uśmiechając się z ironią.
- Chyba ktoś tu jest na mnie zły...
- Nie no gdzie.. Skończyłeś już swój striptizowy występ, czy będzie jeszcze na co popatrzeć?
- Naprawdę jesteś na mnie zła?
- Nie. - mruknęłam po raz kolejny. Byłam wściekła, ale przecież mu się nie przyznam. - Idź, bez ciebie nie dadzą sobie rady. - usiłowałam wydostać się z jego uścisku, ale miał zbyt dużo siły.
- Nie złość się. - powiedział, wtulając się we mnie, jak małe dziecko. Początkowo chciałam go odepchnąć, ale w końcu objęłam go i delikatnie sunęłam dłonią w górę i w dół po plecach chłopaka. Miałam nadzieję, że wypił na tyle dużo, by jutro zapomnieć o tym, że byłam na niego zła. Nie chciałam wyjść w jego oczach na idiotkę, ale nie moją winą było to, że mi na nim zależało.
- Idziemy potańczyć? - zapytał, wciąż przytulając się do mojej osoby. Skinęłam głową, po czym chłopak odsunął się ode mnie i złapał mnie za rękę, prowadząc do środka. Po chwili ponownie trwaliśmy w uścisku, tańcząc do wolnego kawałka, który aktualnie leciał z głośników. Objął mnie w pasie, kładąc głowę na moim ramieniu, a ja czułam na szyi jego równomierny oddech. Przymknęłam oczy, rozkoszując się jego zapachem, bliskością. Cholera, chyba się zakochałam...

____________________________________
Hello ^ ^
No to mamy kolejny rozdział, z którego jestem zadowolona w 10%, a już niebawem... pechowa (?) trzynastka! :)
Pytanie do Was: kończymy opowiadanie i startujemy z drugą częścią, czy ciągniemy je aż do momentu powstania nowej "Mody na sukces"? :D
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Serio, to jakieś istne flaki z olejem...

Kto jeszcze nie był, a chce być --> pan Gangnes zaprasza na prolog!
A tutaj cudowne wspomnienie z piątku, które sprawiło, że ówczesny wieczór był przepięknym zakończeniem  okropnego dnia:

Tandex - łasiczka jakich mało ♥
Buziaki! ;*

25 komentarzy:

  1. jesli druga czesc bedzie kontynuacją to rob drugą cześć, jeśli nie to neiech to bedzie nastepna Moda na sukces :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo;*
    Nie nie nie. To jest zbyt genialne żeby to skonczyć. Masz z Tego zrobic druga Mode na sukces :')) Po prostu tak bardzo mi sie to podoba że moglabym to czytać caly czas. Ale to Twoje opowiadanie i na pewno nie mam wpływu jak sie to wszystko potoczy :((
    Pozdrawiam /Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. narzekający Andreas <3
    gacie Johanna [*]
    striptiz dla ubogich *.*
    dla mnie cud, miód, malina!

    a więc jednak szykuje się wspólna wigilia? przygotuję paczkę chusteczek jak będę płakać ze śmiechu :D

    druga część to w jakiś sposób będzie kontynuacja? podobny klimat? trzy razy TAK!

    czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć :D
    Nie kończymy? :P Ja bym chciała więcej i więcej bo uwielbiam tą dwójkę... :D Ale coś czuję, że zrobisz drugą część :P Jeśli tak, to wiedz, że i tak będę wierną fanką tej historii :P
    Och... Trochę jestem zawiedziona brakiem tego wyczekiwanego zbliżenia :P Czekam i czekam, ale wiem, że się doczekam, prawda? ;) Bo oni tak do siebie pasują i tak iskrzy między nimi i chciało by się usłyszeć, że się kochają ;D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na wigilię <3
    Nie kończ!

    OdpowiedzUsuń
  6. O Święta Trójco Norweska, jak ja wielbię to opowiadanie. <3
    Kolejny świetny rozdział, cóż mogę więcej dodać? Jestem jak najbardziej za kontynuowaniem! Aż mnie zżera ciekawość, jakie przygody zafundujesz naszym zakochańcom. :)
    Dużo weny na następne rozdziały, kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciągniemy:) Uwielbiam to opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Kochana! <3
    Kurde, za 5 godzin muszę wstać do szkoły XD
    ale nie mogłam sobie odpuścić Twojego rozdziału.

    W Twojej wypowiedzi pod rozdziałem znalazłam błąd. Zrobiłaś gdzieś jedno zero - powinno być 100%.
    Kobieto, nie wiem jak to robisz, ale to opowiadanie jest obłędne! Z każdym kolejnym rozdziałem, utwierdzam się w tym przekonaniu.
    Błaaagam Cię nie kończ jeszcze!!! Nie przeżyję jeśli Karinia nie będzie z Danielem.

    Daniel dzisiaj odstawił niezłe przedstawienie i to nawet dwa razy - kiedy przekonywał Karinę i przyszłą teściową do wspólnych świąt oraz oczywiście tańcząc w klubie XD
    Faceci na nigdy nie dorastają... oni już się rodzą z wadą genetyczną.

    Z ogromną niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Na świętaaaaa! :D
    Trzymaj się ;*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem :D
    Nie narzekaj Kochana, bo rozdział jest świetny. Uśmiałam się jak zwykle. <3
    Jeśli ta druga część byłaby w podobnym klimacie do tej to rób drugą część, jeśli nie to druga Moda na sukces też jest dobrym pomysłem. ;)
    Czekam na kolejny i życzę weny <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Absolutnie nie kończ, opowiadanie jest cudowne, słodko sie je czyta <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem!
    Kochana, jakie "kończymy"? Żarty sobie robisz, czy co? Ja żadnego końca nie przyjmuję to wiadomości. Nie i kropka! Jak dla mnie to może być nawet dwa razy dłuższe niż "Moda na sukces" ^^
    O matko... szkoda, że tabletki na ból głowy nie działają na mnie w tak ekspresowy sposób, jak twoja historia. Ciężko się nie uśmiechnąć. Mam nadzieję, że nikt w domu nie słyszał moich wybuchów śmiechu xD
    I tak stwierdzam, po raz milionowy, że faceci to jednak w środku na zawsze pozostają małymi chłopcami. To się chyba nigdy nie zmieni :D
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale się uśmiałam z tego striptizu hahahah :D Oni są niesamowici! Chociaż garnitur Johanna też niczego sobie^^
    Co do Twojego pytania: obyś pisała jak najdłużej, bo robisz to niesamowicie, więc cokolwiek nie postanowisz - czy druga część czy Moda na Sukces - będę czytać :)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej!
    Uuu grubo xD Ten striptiz wymiata ^^
    Garnitur Johanna, haha :D
    Rozdział cudowny! I nie kończ! Moda na sukces zawsze spoko :P
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam! ;*
    Ten garniak Johanna rozbroił mój system normalnie. :D hahaha Ja nie mogę, normalnie...
    Zwijałam się ze śmiechu, kiedy czytałam o tym striptizie. ;D Umieją się bawić i to grubo. :D
    i nieee, nie kończ! Tutaj bym mogła zostać aż do końca świata! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem! ^^
    Matko ten striptiz wygrał wszystko! xDD Hahah :"D
    Albo garnitur Johanna :''D Potrafisz człowieka rozbawić xdd Jejku wszystko jest wspaniałe! :D
    Ten taniec naszej Daniny taki uroczy! *-* Właściwie to ten blog może mieć tytuł "Zakochane kundle tfu! łasiczki" Idealnie by pasowało :')
    Co do twojego pytania to mi to obojętne-ważne żebyś dalej kontynuowała to opowiadanie. Skoczkowa "Moda na sukces" czy kolejna część jak dla mnie to bez różnicy :D

    W "drużynówce" trzymamy kciuki za polskie i norweskie łasiczki ! (przez ciebie zaczęłam tak gadać teraz xD Hahah xD)
    A więc tobie dużo weny a łasiczką powodzenia! :D
    Buziaki ! ;* ❤

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej!
    Garniak Johanna wygrał życie :) Uśmiałam się do łez.
    Co do pytania, to, nie kończ tego opowiadania.
    Może być nawet 'Moda Na Sukces' i jestem pewna, że będzie lepsza niż oryginał w 100 %.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili. ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny rozdział! Normalnie to bym chwaliła Daniela za to, że jest cholernie romantyczny, ale Johann i jego wigilijny outfit bije wszystko! Nosz kurczaki, jak ja uwielbiam tego pierdołę <3
    Karina dobrze zrobiła, godząc sie na wspólne święta z Danielem. Mimo wszystko nie powinna ich spędzać sama.
    I z miłą chęcią przeczytam kontynuację :) Ciągnij to jak "Modę na sukces "! :D
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, hej
    HAHAHAHA o mamuniu! Ten striptiz, ten garniak... Tak tu śmiesznie, że nawet nie waż się kończyć! Nie pozwalam. Przecież jak tak bez Daniela i Kariny? Bez głupiego Johanna? Nie, nie, nie.
    Proponuję więc "Modę na Sukces" :D
    Czekam na kolejny.
    Buziaki :* :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam komentarz (prawie sensowny - cud!) i szlag go trafił, więc będzie krótko.
    Całość jest idealna! Naprawdę podziwiam, bo nie tylko piszesz pięknie, z poczuciem humoru, ale jeszcze zachowujesz równowagę. Tradycyjnie prawie się popłakałam ze śmiechu z tych idiotów :D
    Daniel ratuje gwiazdkę! Z pewnością to będą niezapomniane święta...xD
    Pisz dalej jak Ci wygodnie - tylko pisz nam jak najdłużej :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. O nie, nie. Nie możemy tego skończyć! Bez nich nie da się żyć :D
    Jak zwykle Johann niszczy wszystko i wszystkich, o matko XD
    Zapraszam do siebie, bo trochę się pozmieniało, buziaki ;**
    www.ciemniejszastronatande.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Oczywiście, że nie kończymy!
    Kocham to opowiadanie, masz świetny styl pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak ostatnio mam w zwyczaju zacznę się tłumaczyć. ;)
    Kochana, wybacz, że jestem dopiero teraz, ale niestety nie nadążałam ostatnio za częstotliwością dodawania Twoich rozdziałów, jednakże nie wiesz jak bardzo miło czytało mi się po dwa rozdziały pod rząd! :D Tak, nadrobiłam wszystko i jestem już na bieżąco, zatem mam nadzieję, że więcej tak skandalicznych zaległości nie będzie. ^^ Przepraszam, że musiałaś na mnie tyle czekać. ;*
    Rozdział jest po prostu nieziemski! :D
    Johann, któremu pękają spodnie, wygrał cały rozdział! :D No, może nie cały, bo tańczące trio było równie genialne, ale jednak. ;)
    Oj ta nasza Karinka... Zakochała się. I nic dziwnego. Przecież Daniel jest mega sympatycznym i uroczym chłopakiem. :) Cieszę się, że spędzą wspólnie święta. Oni tak doskonale do siebie pasują. ♥ Ten rozdział pokazał jak pięknie się uzupełniają. :) Już nie mogę się doczekać tych wspólnych świąt! ♥
    Co do tego, że Karina była na niego zła... nie dziwię się i że tak powiem popieram. :) Zachowywał się naprawdę niestosownie... :( Gdyby poszedł sam na te urodziny to OK, może zachowywać się jak tylko zechce, ale jeżeli zaprasza na nie swoją przyjaciółkę, powinien zachowywać się odpowiednio... Bynajmniej ja tak uważam. :) Na całe szczęście jednak nie doszło do poważniejszej scysji, a całe nieporozumienie poszło w niepamięć. ;) Mam nadzieję... :P
    Słodkie były słowa Phillipa. :) Cieszę się, że tak martwi się o swojego przyjaciela. Prawdziwy kumpel. ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ♥
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzień dobry, cześć i czołem. Wpadłam tutaj przypadkiem z dniem wczorajszym i... zakochałam się <3 Przeczytałam wszystkie rozdziały w okamgnieniu i jestem zachwycona. Oczekuję na więcej. Będę zaglądać regularnie, pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć kochana ;*
    Przepraszam za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem,ale znów narobiłam sobie sporych zaległości..
    Ehh.. Co ten brak czasu robi z człowiekiem..
    Rozdział cudowny ! <3
    Już od tytułu byłam rozwalona totalnie xD
    Johann i jego gacie zdecydowanie wygrały wszystko xD
    Wspólne święta Kariny i Daniela ? Czuję,że dużo się tam wydarzy ^^
    Mam nadzieję,że żartowałaś z kończeniem opowiadania ! Chcę go czytać jak najdłużej, nawet jeśli zrobisz z niego "Modę na sukces"
    Czekam na kolejny rozdział (teraz już będę na bieżąco !) <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  25. Melduję się :3

    Nie kończ, absolutnie nie kończ! Dla mnie to może być nawet dwa razy dłuższe niż moda na sukces :3
    Johann - jak zwykle ma swoje przygody i zaczynam się zastanawiać: "czy on kiedyś dorośnie?"
    A wspólne święta Kariny i Daniela? Oooo, będzie niewątpliwie ciekawie ^^. Na pewno ta parka coś wykombinuje xD


    Buziaki,
    Brtish Lady <3

    OdpowiedzUsuń