Daniel
Kilkanaście dni minęło mi na treningach, konkursach w Engelbergu, na których poszło mi całkiem dobrze, oraz na spotkaniach z Kariną. Choć skoki były moją największą miłością od małego i wkładałem w nie całe swoje serce, w minionym czasie bardziej przepadałem za tą trzecią opcją. Bóg jeden wie co się ze mną działo, ale nie było dnia bez choćby jednej myśli o brunetce. Zwariowałem? Być może, ale tylko i wyłącznie na jej punkcie. Z dnia na dzień coraz intensywniej pragnąłem jej dotyku, bliskości, chciałem słyszeć jak się śmieje, jak ciągle rzuca w moją stronę niezbyt przyjemne docinki. Chciałem, żeby po prostu była obok. Może zabrzmi to głupio, ale nie wyobrażałem sobie, że teraz mógłbym ją od tak stracić. Taka opcja nawet nie wchodziła w grę, ale na wszelki wypadek przyrzekłem sobie, że nie pozwolę jej odejść. Cieszyło mnie, że spędzę teraz kilka dni w domu. Odpoczynek dobrze mi zrobi przed zbliżającym się Turniejem Czterech Skoczni, ale przy okazji będę mógł spędzić więcej czasu z Kariną. Wyszedłem z jej pokoju i udałem się na dół. Miała pójść po herbatę, a nie było jej dobre dziesięć minut. Powoli zaczynałem myśleć, że uciekła z własnego domu, bo miała mnie dość. Jednak moje głupie obawy nie sprawdziły się. Stała oparta o kuchenny blat i rozmawiała ze swoją mamą. Kobieta uśmiechnęła się na mój widok, a ja odwzajemniłem gest. Polubiłem mamę Kariny, była strasznie ciepłą i miłą kobietą.
- Romeo zatęsknił. - zażartowała, patrząc na mnie.
- Widzi mnie tak często, że chyba mu to nie grozi. - melodyjny śmiech dziewczyny wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech.
- Wczoraj cię nie widziałem. - zaprotestowałem, siadając na wolnym krześle.
- Ciekawe czemu... - mruknęła, mierząc mnie pogardliwym spojrzeniem. - Chyba nie dlatego, że upiłeś się z chłopakami w busie, kiedy wracaliście z lotniska, prawda?
Zdarzyło się. Jeden jedyny raz, a znając życie Karina zapamięta mi to do śmierci. Gdyby Johann czasami używał mózgu przed wykonywaną czynnością, to nikt o niczym by nie wiedział, ale przecież musiał wziąć mój telefon i nagrać filmik, gdy usiłowałem tańczyć ze Stjernenem przy rurze, która służyła stojącym pasażerom do trzymania się w czasie jazdy. Myślałem, że spalę się ze wstydu, kiedy dziś rano stanąłem w drzwiach Kariny, a ona na dzień dobry pokazała mi filmik wysłany z mojego telefonu przez Johanna.
- I ty wsiadłeś dzisiaj za kierownicę? - zapytała pani Ekker.
- Mamo, mnie w ogóle dziwi, że on dał radę wstać z łóżka. - Karina wtrąciła swoje trzy grosze. Czułem się, jak na skazaniu. Brunetka bawiła się w oskarżyciela, a jej mama była śledzącym postępowanie widzem.
- Daniel, Daniel... - westchnęła kobieta, wstając od stołu i zabierając z niego swojego laptopa. - Uważaj chłopcze, bo moją córkę będziesz oglądał jedynie na zdjęciach, które ci wyślę w więziennej paczce. - wychodząc z kuchni, poklepała mnie po ramieniu.
- Zawsze coś.
- Chodź już lepiej na górę. - westchnęła dziewczyna, kręcąc głową i podając mi kubek z gorącą cieczą. Przepuściłem ją w drzwiach i posłusznie udałem się za nią do jej pokoju. Odstawiła swój kubek na szafkę nocną i usiadła na łóżku, a ja bez pytania położyłem głowę na jej kolana. Jak zawsze położyła jedną dłoń na mojej klatce piersiowej, a drugą delikatnie przeczesywała moje włosy. Niby to nic takiego, a jednak lubiłem, gdy tak robiła. - Nie boli cię głowa? - zapytała cicho.
- Sugerujesz coś? - przymrużyłem prawe oko i uśmiechnąłem się.
- Tylko pytam, żebyś mi potem nie marudził, że się o ciebie nie troszczę.
- Czy ja kiedykolwiek marudziłem? Wydaje mi się, że nie.
- No nie marudziłeś, ale tylko dlatego, że cały czas się o ciebie troszczę. - powiedziała z dumą w głosie, a ja wystawiłem jej język. Uwielbiałem ją. Całkowicie, do szaleństwa, do granic możliwości. Wsłuchiwałem się w jej głos. Zaczęła opowiadać mi o tym, co działo się, gdy mnie nie było, o nieudolnych poszukiwaniach pracy i o wieczorach spędzanych z Celiną. Kilkakrotnie śmiała się z czegoś, czego ja kompletnie nie rozumiałem, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem, gdy się śmiała, bo wtedy wyglądała jeszcze piękniej. Cholera, czułem, że wpadłem po uszy i nie ma już dla mnie odwrotu, ale co ja mogłem zrobić? Byłem zbyt wielkim tchórzem, by od tak powiedzieć jej co czuję i wolałem dalej brnąć w relacje, które czasem wymykały się spod kontroli.
- Musisz dać mi paragon za kurtkę i koszulkę Karla. - powiedziała w pewnym momencie, a mój umysł oprzytomniał. Popatrzyłem na nią, a ta wzruszyła ramionami i drążyła temat. - Nie może być tak, że bez powodu wydałeś ponad pięćset koron. Oddam ci te pieniądze, jak tylko uda mi się ogarnąć jakiekolwiek zajęcie, ale musisz powiedzieć mi, ile dokładnie jestem ci winna.
- Nie będziesz i nie musisz mi nic oddawać.
- Weź przestań. - mruknęła, delikatnie pociągając mnie za włosy, na co syknąłem. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i nawet głupie pociągnięcie za kosmyk włosów powodowało, że czułem się, jakby ktoś bawił się w mojej głowie młotem pneumatycznym.
- Potraktuj to jako prezent gwiazdkowy. - wyszczerzyłem się z nadzieją, że chociaż w połowie zatuszuję grymas bólu na mojej twarzy.
- Ładny mi prezent gwiazdkowy. - wywróciła oczyma. - Jak nie dasz mi tych paragonów, to osobiście przeszukam ci pokój i sama je znajdę.
- Grozisz mi?
- Ładnie ostrzegam. - nienawidziłem, gdy ktokolwiek wbijał palce w moje żebra, a ona to w tym momencie uczyniła. - Jak wyglądają u ciebie przedświąteczne przygotowania? - poprawiła się nieznacznie na swoim miejscu, przez co moja głowa chwilę podskakiwała i ból się nasilał, a później przerzuciła przeze mnie swoją rękę.
- Chyba tak, jak w każdym domu. - odparłem. - Mama, babcia i siostry zajmują się gotowaniem i sprzątaniem. Zadaniem taty jest znalezienie w miarę dużej choinki, żeby pomieściły się pod nią prezenty dla całej rodziny, a w szczególności dla dzieciaków... Natomiast my z bratem zajmujemy się światełkami na zewnątrz, czasem pomożemy coś płci słabszej... - ponownie poczułem jej palce wbijające się w moje żebra, ale tym razem powód był konkretniejszy niż przedtem. - Wieczorem zjeżdża się cała reszta rodziny, począwszy od upierdliwych ciotek, skończywszy na seksownych kuzynkach. - poruszałem brwiami. Przed oczami od razu stanął mi widok z zeszłorocznej wigilii, gdy to kuzynki poubierały takie spódniczki i sukienki, że gdybym nie miał ówcześnie dziewczyny to chyba nie zważałbym na to, że są moją rodziną.
- To chore, że podniecasz się na widok swojej rodziny. - stwierdziła.
- Od razu podniecam... - westchnąłem. - Powiedzmy, że cieszę się na ich widok, bo jedynie w wigilię mamy okazję do spotkania się.
- Żeby ci za którymś razem rozporek nie strzelił z tego szczęścia, że się spotkaliście. - może za mało znałem się na kobietach, ale dałbym uciąć sobie rękę, że w głosie Kariny pojawiła się nutka smutku i zazdrości.
- A u ciebie jak to wygląda? - zapytałem, by zmienić temat.
- O wiele inaczej niż u ciebie. U mnie zazwyczaj mama krzątała się w kuchni, tata kupował jakąkolwiek choinkę, ja pomagałam mamie i sprzątałam, a potem ubierałam choinkę z Karlem. Wigilię spędzaliśmy tylko we czwórkę, więc niestety nie mogę pochwalić się seksownymi kuzynami..
- A reszta rodziny?
- Jednych dziadków nie znałam w ogóle, bo zmarli przed moimi narodzinami, a drudzy odeszli, jak byłam jeszcze małą dziewczynką. Ojciec był jedynakiem, także nie miał żadnej bliższej rodziny prócz nas, a rodzeństwo mamy zawsze spędzało święta ze swoją rodziną. - odparła. - W tym roku moja rodzina ograniczyła się tylko do trzech osób, także wyczuwam porządnie udane święta. - uśmiechnęła się smutno, mierzwiąc w palcach skrawek mojej koszuli. Serce rozpadało mi się na milion kawałeczków, kiedy tak na nią patrzyłem. Dlatego już po chwili podniosłem się do pozycji siedzącej i mocno ją do siebie przytuliłem. Nienawidziłem chwil, kiedy była smutna, w zupełności na to nie zasługiwała.
- Nie smuć się, proszę. - szepnąłem, tuląc ją do siebie jeszcze mocniej. - Pomyśl sobie, że w tym momencie jakiś debil ciągnie drzwi, na których jest napisane "pchać". - powiedziałem, a brunetka cicho się zaśmiała. - Nie, nie chodzi mi tutaj o Johanna. - zastrzegłem.
- Skąd wiedziałeś, że o nim pomyślę?
- Już trochę cię znam i wiem, że tylko jego uważasz za kretyna, debila, idiotę...
- Ty wcale nie jesteś lepszy. - powiedziała i wybuchnęła śmiechem.
- Grabisz sobie, Ekker.
- Akurat się ciebie nie boję, Tande.
Nie minął nawet ułamek sekundy, a dziewczyna leżała pode mną i zwijała się ze śmiechu od nadmiaru łaskotek, starając się odepchnąć mnie od siebie. Jednak miała za mało siły, by dać sobie ze mną radę. Z przyjemnością torturowałbym ją tak nieco dłużej, ale boląca głowa nie pomagała mi jakoś w wygłupianiu się. Po chwili opadłem na wolne miejsce obok dziewczyny, która starała się unormować oddech.
- Kac morderca? - zachichotała, a ja przytaknąłem, bo stwierdziłem, że dalsze udawanie nic mi nie da. - Przynieść ci coś od bólu głowy?
- Nie trzeba. - zamruczałem, układając wygodnie głowę na poduszce.
- Prześpij się chwilę, może to coś pomoże.
- A mogę mieć pewność, że nie zabijesz mnie, gdy będę śnił o gorących, półnagich Brazylijkach?
- Nie miałam takiego zamiaru, ale skoro powiedziałeś mi o czym chcesz śnić... przemyślę to. - pokiwała z zastanowieniem głową i posłała mi szyderczy uśmiech. Również się uśmiechnąłem, po czym przyciągnąłem ją do siebie. Wtuliła się we mnie, a moje serce omal nie wywinęło fikołka. Cholera, chyba się zakochałem..
Zegar wiszący nad drzwiami wskazywał kwadrans po piętnastej, co oznaczało, że za chwilę będę musiał zbierać się do domu. Z chęcią spędziłbym z Kariną cały dzień, a nawet w ogóle bym jej nie zostawiał, ale obiecałem mamie, że pojadę z nią na zakupy, a wieczorem umówiony byłem z Forfangiem i Sjøenem. Westchnąłem ciężko, opierając się o oparcie krzesła, kiedy mama brunetki wyszła na moment z kuchni. Chyba nigdy w życiu nie byłem tak pełny, jak w danym momencie. Nawet podczas wizyt u babci nie byłem tak zmuszany do jedzenia, ale muszę przyznać, że gdyby mi nie smakowało - po prostu bym nie jadł. Patrzyłem to na Karinę, to na stojące przede mną ciasto, które smakowało obłędnie, i biłem się z myślami, czy mogę zgarnąć choćby najmniejszy kawałek.
- Przytyjesz. - skwitowała dziewczyna, popijając wodę ze szklanki.
- Najwyżej nie wyjdę z siłowni przez tydzień, żeby to spalić. - wzruszyłem ramionami i ostatecznie skusiłem się na największy kawałek ukrojonego ciasta. - To jest genialne!
- Nie chcę mieć nieprzyjemności ze Stöcklem.
- Stöckl to najłaskawsza osoba na świecie. Twoja mama upiecze mu takie ciasto i będzie potulny jak baranek. - zaśmiałem się, biorąc do ust kawałeczek ciasta. - A jak już będzie piekła, to niech upiecze hurtowo. - poruszałem brwiami, a w tym samym momencie do kuchni weszła mama Kariny z pojemnikiem w ręku.
- Dla ciebie. - podała mi przezroczyste pudełeczko z pomarańczowym wieczkiem. - Tylko nie zjedz po drodze.
- Nie trzeba było. - powiedziałem, patrząc wymownie na kobietę.
- Właśnie, tyłek mu urośnie. - wtrąciła brunetka, na co jej mama zareagowała machnięciem ręki.
- Jak będzie gruby to przestaniesz go kochać? - zażartowała.
Kariny o mały włos nie zakrztusiła się połykanym napojem, a ja odkaszlnąłem. Zrobiło się dość niezręcznie, choć dla pani Ekker nie było to żadną przeszkodzą do żartowania sobie z naszej dwójki. Byłoby mi do śmiechu, gdybym darzył Karinę tylko i wyłącznie nikłą sympatią oraz traktował ją jak zwykłą koleżankę, a przecież było zupełnie na odwrót. Podziękowałem za obiad i ciasto, odsuwając talerz od siebie o jakieś cztery centymetry i wstałem od stołu.
- To ja będę się już zbierał. - zakomunikowałem, patrząc na Karinę, która również wstała.
- Odprowadzę cię. - powiedziała, zabierając ze stołu brudne naczynia, które postawiła na kuchennym blacie nieopodal zmywarki i pierwsza wyszła z pomieszczenia.
- Dziękuję raz jeszcze. - zwróciłem się do mamy dziewczyny. - Do widzenia.
- Uważaj na drodze, jest trochę ślisko. - powiedziała kobieta i zabrała się za sprzątanie po obiedzie. Karina stała ubrana przy drzwiach i czekała na mnie. Podałem jej pojemniczek z najcenniejszym w tym momencie skarbem i założyłem buty, a później kurtkę.
- W nocy chyba pójdę pobiegać, bo będzie ze mną słabo. - zaśmiałem się, zamykając za nami drzwi od domu.
- Nie pójdziesz. - odezwała się w momencie, kiedy chciałem zapytać dlaczego milczy.
- Dopiero martwiłaś się, że przytyję, a teraz nie chcesz, żebym dbał o formę?
- Nie chcę, żebyś biegał po nocy. - stanęła przede mną, ale patrzyła na wszystko inne niż na mnie..
- Jejku, to tylko bieganie. Dlaczego się tym przejmujesz?
- Bo w nocy coś może ci się stać. - powiedziała cicho, spuszczając wzrok na swoje buty. Uniosłem delikatnie palcami jej podbródek i zmusiłem ją do spojrzenia mi w oczy.
- Spokojnie, nic mi się nie stanie..
- A jeśli...?
Uśmiechnąłem się nieznacznie, nachylając się i delikatnie muskając jej wargi swoimi. Byłem szczęśliwy, że w moim życiu pojawił się ktoś, kto się o mnie troszczy, martwi, komu jestem potrzebny. W ostatnim czasie uczucie bycia ważnym dla kogokolwiek było dla mnie obce. Może dlatego teraz cieszyłem się z tego, jak małe dziecko. Oderwałem się od ust brunetki, ale nasze czoła nadal stykały się ze sobą. Patrzyłem jej w oczy, w które chciałbym patrzeć dzień w dzień, od rana do nocy. Była taka piękna, taka delikatna, wrażliwa, kochana, ale... nie była moja.
- Musisz już jechać... Uważaj na drodze. - powiedziała, odsuwając się ode mnie o kilka milimetrów.
- Nawet mnie nie przytulisz na pożegnanie? - uśmiechnąłem się łobuzersko, rozkładając ręce. Nie musiałem długo czekać, ponieważ brunetka objęła mnie w pasie i nie odrywała się przez dłuższą chwilę. W takiej pozycji mógłbym stać nawet całą noc, nie przeszkadzałaby mi nawet temperatura wynosząca ponad minus dziesięć stopni. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ponownie poczułem jej usta. Całowała mnie o wiele zachłanniej niż ja ją przed kilkoma minutami. Naśmiewałem się z Johanna, który na początku związku z Celiną cieszył się z każdego pocałunku, ale sam w tym momencie miałem ochotę skakać z nadmiaru zbierającej się we mnie radości. Oderwała się ode mnie, wciąż podpierając palcami mój podbródek, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Wystarczające pożegnanie?
- Z całą pewnością. - przytaknąłem.
Po chwili wsiadłem do samochodu, stawiając na tylnym siedzeniu opakowanie z ciastem, a telefon i portfel wylądowały na siedzeniu pasażera. Odpaliłem silnik, patrząc Karinę, która nieśmiało pomachała mi na pożegnanie, następnie wrzuciłem wsteczny bieg i wycofałem, a brunetka zniknęła mi z pola widzenia.
Jedynym minusem zakupów z mamą było to, że zabrała na nie moją młodszą siostrę, która działała mi na nerwy swoimi żarcikami i podniecaniem się na widok gadżetów z One Direction. Dlaczego rodzice nie mogli zaprzestać produkcji po trzecim dziecku? Czy aż tak bardzo pragnęli mieć niezrównoważoną psychicznie córkę, działającą na nerwy każdemu dookoła? Kiedy mama śmigała niczym wyścigówka między półkami, blondynka starała się nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. Byłem jej bratem, ale nie czułem potrzeby spoufalania się z nią. Do życia wystarczały mi dobre relacje ze starszym bratem i siostrą, która była w wieku Kariny.
- Fajnie, że zwracasz na mnie uwagę. Chcę ci przypomnieć, że w tym momencie jestem pod twoją opieką, bo mamy nie ma na horyzoncie. - chwila ciszy w jej wykonaniu była chyba niemożliwa. Przechodziliśmy akurat obok półki, na której poustawiane były akcesoria kuchenne, a ja ostatkiem sił powstrzymywałem się przed wypróbowaniem na niej zestawu noży. - Zakochałeś się i jesteś bardziej nieznośny niż przedtem. - odezwała się. - Żeby cię gardło nie rozbolało przypadkiem, taki rozmowny jesteś.
- Zamkniesz się wreszcie? - syknąłem, patrząc na nią z ukosa. - Gdybym miał ochotę z tobą rozmawiać, to bym rozmawiał.
- Wiecznie nie masz ochoty. - naburmuszyła się.
- No właśnie, więc po co drążysz skoro nic się nie zmieni? - z uśmiechem na ustach wyminąłem ją i podszedłem do mamy stojącej w towarzystwie naszej sąsiadki. Kobiety wyminęły ze sobą kilka zdań, a następnie pożegnaliśmy się z panią Risvik i kontynuowaliśmy zakupy. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio udało mi się tyle porozmawiać z mamą. Jednak nie szło prowadzić rozmów na poważniejsze tematy, bo ogonek ciągnący się z tyłu ciągle wtrącał swoje trzy grosze. Naprawdę miałem ochotę zrobić krzywdę tej dziewczynie. Pół godziny później siedzieliśmy już w samochodzie, którego bagażnik wyładowany było do granic możliwości
- Dlaczego wozisz ze sobą ciasto? - zapytał osobnik siedzący z tyłu, na co mama odwróciła głowę w jej stronę, a później sama patrzyła na mnie z pytajnikami w oczach.
- Mama Kariny mnie dokarmia. - zmieniając bieg, odpowiedziałem na pytanie, które zapewne kłębiło się w jej głowie.
- Bywasz tam częściej niż w domu.
- Wcale, że nie. - zaprzeczyłem.
- Jak ty bez niej wytrzymasz przez święta? - zapytała siostra.
Zacisnąłem szczękę, skupiając się na sygnalizacji świetlnej, która już przez dłuższą chwilę uniemożliwiała mi ruszenie się z miejsca. W myślach zbierałem odpowiednie słowa, które wyraziłyby pomysł, na który wpadłem będąc u Kariny.
- Mamo... -zacząłem. - Bo jest sprawa.
- Nie dołożymy ci z ojcem do nowego samochodu.
- Nie chodzi o pieniądze. - wywróciłem oczami. - Chodzi mi o święta, mamo. Ja tylko zapytam, nie musisz się zgadzać ani krytykować. Wystarczy, że powiesz tak lub nie.
- Chcesz spędzić święta u Kariny? - zapytała.
- Nie do końca. - mruknąłem, spoglądając w boczne lusterko. - Czy u nas na wigilii znalazłoby się trzy wolne miejsca? - popatrzyłem na mamę, zagryzając nerwowo wargę. Wcześniej prosiłem ją o niekrytykowanie i niezgadzanie się, lecz miałem wątpliwości, czy mama pozostawi to bez komentarza. Nie prosiłem ją o akwarium ze złotą rybką, nie chciałem pieniędzy na nowe auto. Chciałem po prostu spróbować i zapytać, czy byłaby takowa możliwość, bo wszystko się we mnie skręcało, gdy przypominałem sobie, że Karina nie ma nikogo więcej prócz mamy i brata, a pewnie chciałaby choć jeden jedyny raz spędzić święta w szerszym gronie osób.
- Jak ty to sobie wyobrażasz, co? Karina nawet nie jest twoją dziewczyną, a chcesz...
- Nie prosiłem o krytykę. - przerwałem jej w połowie zdania. - Chciałem tylko zapytać i to zrobiłem. Rozumiem, że jesteś na nie i przepraszam, że w ogóle poruszyłem temat.
Nie byłem specjalnie zły na mamę. Rozumiałem ją, że niezbyt uśmiechało jej się spędzić ten wieczór z trzema osobami, z których znała jedynie Karinę, ale od zawsze lubiła pomagać ludziom i myślałem, że to zadziała bardziej na plus.
- Co Karina sądzi o twoim pomyśle?
- Jeszcze o nim nie wie. Trochę głupio byłoby z nią o tym porozmawiać i nakręcić ją, a potem pogadać z tobą i byś się nie zgodziła. - odpowiedziałem.
- Wątpię, że uda ci się namówić ją na ten genialny pomysł, ale jeśli się zgodzi... nie mam zastrzeżeń. - zaśmiała się, patrząc na mnie.
- Mamuś, jesteś najlepsza. - niewiele myśląc, szybko pochyliłem się w stronę mamy i dałem jej całusa w policzek.
- Patrze lepiej na drogę, zakochany kundelku...
- Jaaaakie nooogi. - zawył brunet, osuwając się po dłoni w dół, by podążyć za zgrabnymi nogami kelnerki. Sam odwróciłem głowę, żeby odprowadzić dziewczynę wzrokiem, ale nie podniecałem się aż tak bardzo, jak ci dwa idioci. - Stacja też musi być piękna. - poruszał brwiami, patrząc na nas.
- Znudziła ci się jazda na ręcznym?
- Jakoś trzeba sobie, gdy nie ma się szczęścia do kobiet. Ty tego bólu nie znasz, bo masz Celinę wtedy, kiedy naprawdę tego potrzebujesz. Ten też zaraz zaprzestanie robótek ręcznych, bo ma Karinę... a ja mam tylko i wyłącznie biedną Renatkę. - podniósł prawą dłoń do góry i dokładnie jej się przyglądał.
- Danny, musimy się zabawić! - ryknął Johann, uderzając mnie w plecy z całej siły. Popatrzyłem na niego z chęcią mordu w oczach, ale chwilę później moją uwagę przykuł siedzący nieopodal facet, który wyglądał na zaciekawionego propozycją Johanna. - Phillipek ma problem ze znalezieniem porządnej sarenki, my już swoje posiadamy, więc trzeba teraz pomóc chłopakowi. Źle mówię, murzynie?
- Ile razy mam ci powtarzać, że mulat to zupełne przeciwieństwo murzyna? - fuknął. - I tak, źle mówisz. Przecież jak wy połączycie wasze gusta co do dziewczyn i znajdziecie mi taką, która będzie mieszanką Celiny z Kariną, to ja oszaleję po dwóch godzinach tego związku!
- A może ciebie interesują chłopcy? - zapytałem, patrząc na przyjaciela, który po chwili strzelił się otwartą dłonią w czoło, a plask wywołał zainteresowanie wśród ludzi zgromadzonych w zasięgu naszego stolika.
- Zdecydowanie jesteś pierwszy na mojej liście. Lubię twój tyłek, wiesz? W tych spodniach wygląda obłędnie. - puścił zawadiacko oczko, posyłając w moją stronę całusa. Gdybym go nie znał, byłbym skłonny przerazić się tym jakże pedalskim tekstem, ale znałem go kilka dobrych lat i nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Co innego mogę powiedzieć o wspomnianym wcześniej facecie, który w tym momencie obdarzał naszą trójkę spojrzeniem pełnym zaintrygowania. W pewnej chwili Johann zerwał się ze swojego miejsca i pognał do długonogiej kelnerki. Patrzyliśmy na siebie z Phillipem, ale żaden z nas nie znał zamiarów szatyna. Wrócił do nas z uśmiechem od ucha, po czym usiadł i położył na stoliku białą kartkę i długopis. - Zbajerowałeś tę dziewczynę dla głupiej kartki i długopisu?
- Zrobiłem to dla ciebie. - powiedział. - Podaj nam swój ideał dziewczyny.
- Ideał dziewczyny? - zerknął pytająco na mnie, a potem na Johanna, który rysował pionową linię dzielącą kartkę na pół.
- Tu napisz wygląd, a tu charakter. - poinstruował bruneta, podsuwając mu kartkę pod nos. - Idę skorzystać z toalety, wracam i mam widzieć zapełnioną choć jedną kolumnę.
- I co ja mam tu napisać? - jęknął, kiedy Johann oddalił się od stolika, kładąc głowę na stolik.
- Zacznij od charakteru, najprościej. - mruknąłem.
Phillip po chwili namysłu zaczął pisać koślawe literki na kartce, zasłaniając się przy tym ręką. Rozejrzałem się po lokalu. W kącie odbywała się randka napalonych na siebie nastolatków, przy innym stoliku siedziała wypudrowana emerytka, jeszcze dalej kelnerka wypinała się przy ścieraniu blatu i zabieraniu stojących na nim naczyć. Potem mój wzrok padł na wybiegającego z toalety Johanna.
- Zgwałcić mnie chcieli! - krzyknął, wzbudzając tym samym zainteresowanie całego lokalu. Prawie całego, bo Phill ani na sekundę nie oderwał się od kartki. - Pedały wszędzie! Nawet z łazienki nie można skorzystać na spokojnie..
Wrócił na swoje miejsce ze spuszczoną głową, ale złość i tak była wymalowana na jego mysim ryjku. Od razu zaczął opowiadać, że facet, który pożerał nas wzrokiem, poszedł za nim do toalety, zagadywał go, a potem sugerował seksualnie niebezpieczne spotkanie.
- Inteligentna, ma mieć dystans do siebie, ambitna, wygadana, szczera, rozsądna, cierpliwa, wrażliwa, słodka, kochana, pomocna. Przede wszystkim ma być sobą, a nie udawać nie wiadomo kogo. Powinna dążyć do upragnionych celów i spełniać swoje najskrytsze pragnienia...
Rozmowę o łazienkowym homoseksualiście przerwał nam Phillip recytujący cechy swojej wymarzonej dziewczyny. Johann patrzył na niego z szeroko otwartymi ustami, a mi cisnął się na usta dwuznaczny tekst, z tym że nie chciałem już rozjuszać zdenerwowanego szatyna.
- Chcesz zostać drugim Mickiewiczem?
- Prosiliście mnie o cechy, więc napisałem..
- Cechy normalnej dziewczyny, a nie wyidealizowanego ideału, którego nie ma!
- Jak to nie ma? Karina na przykład...
- Skończ. - przerwał mi.
- Średniego wzrostu, szczupła. - wtrącił Phill. - Szatynka albo blondynka. Oczy... niebieskie są najpiękniejsze, ale nie obrażę się, jeśli będą zielone albo po prostu brązowe, ale nie takie zwykłe brązowe, tylko takie głębokie, ponętne... - w tym właśnie momencie Johann strzelił się w głowę, a ja zaśmiałem się pod nosem. - Nosek ma być proporcjonalny, a usta... pełne, kuszące, delikatne...
- A cycki jakie? Kosmiczne, galaktyczne, czy od razu największe we wszechświecie?
- Piersi... jedna pierś na dłoń, ale żeby znowu za duże nie były... takie w miarę, rozumiecie? - przytaknęliśmy. - Jeśli chodzi o tyłek to ma być za co złapać, ahh... nie wspomnę o nogach. Seksowne, długie, zgrabne...
- Nie podnieć się na samą myśl. - powiedziałem.
- Jaka w łóżku?
- Gorąca, ostra, ale zdystansowana, otwarta na propozycje...
- Powiedzieć ci coś? - zapytał Johann, a tamten przytaknął głową. - Z takimi cechami dziewczyny istnieją. - powiedział, wskazując na kolumnę 'charakter'. - Ale jeśli wygląd i umiejętności w łóżku są dla ciebie ważniejsze to polecam sprawdzić wszystkie burdele w okolicy...
_________________________________
Cześć i czołem!
Za nami 'jedenastka', a przed nami.... coraz mniej rozdziałów, czujecie to? :)
Trochę dużo tu Daniela i Kariny, zdecydowanie za słodko, 'love is in the air' i te sprawy... psujemy coś?
No i oczywiście wielki comeback Świętej Trójcy, czekał ktoś na to? :D
Mam nadzieję, że się podoba.
Do następnego! ;*
bardzo się podoba :D
OdpowiedzUsuńPsujemy, a co! :')
No i jest nowy 💘
OdpowiedzUsuńNiby jest tak cudownie i pięknie, że aż chce się coś zepsuć. Tande jest na tyle przystojny, że ktoś może się obok niego zakręcić?
A Święta Trójca? Błagam, najlepsza.
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam :)
Hej!
OdpowiedzUsuńJaki slodki ten rozdzial �� Czytajc go szczerzylam sie na samą myśl o ich uroczym pocalunku. :D
Cieszę się, ze pomiedzy Danielem a Phillipem jest juz wszystko ok.
Czekam na kolejny.
Pozdarwiam ;*
Pewnie, że czekałam. Daniel i Karina są tacy słodcy i uroczy^^ a Święta Trójca wygrywa końcówkę :) zaczynam lubić Philipa. No i oczywiście przydałoby się coś popsuć. Może jakaś laska się zakręci koło Daniela, a może ktoś zacznie Karinę podrywać??? To tylko takie moje domysły :D i jeszcze może ktoś umrze??
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na następny.
Pozdrawiam S.
Cały rozdział z perspektywy Daniela - aprobuję to! :D
OdpowiedzUsuńBardzo cukierkowo się nam zrobiło, fakt. Można by troszkę namieszać (ale tylko troszeczkę, tak tyci, tyci).
Cieszy mnie to, że Święta Trójca znów się zjednoczyła. :)
Czekam na kolejny i życzę dużo weny. :)
Jestem, jestem :)
OdpowiedzUsuńTak slodko *.* Daniel wpadl na dobry pomysl z ta wigilia , ale nie wiem czy Karina bedzie dp tego tak entuzjastycznie nastawiona.
Philip i ten jego ideal.. no ale Johann go zgasil, czyli nie zgubil do konca tego swojego ptasiego mozdzku :D
Popsuc? No nie wiem, nie wiem.
Co raz mniej rozdzialow? To nie jest zadawalajacy fakt..
Pozdrawiam :*
Cześć! :D
OdpowiedzUsuńJasne, że się podoba ;D Nie chcę końca ;( Tak fajnie się to czyta :( Chciałabym więcej i więcej :D Dobrze, że często piszesz, bo długo nie umiem wytrzymać bez tej historii i często ją sobie czytam od początku :P
Nie, nie psujemy! :p Nie zgadzam się (nie, że mam coś do gadania, ale tylko wyrażam swoją opinię) :P Jest słodko i niech tak zostanie :P
Oczywiście, że czekałam na powrót świętej trójcy! Już się zastanawiałam, co się z nimi dzieje w sumie :P
I bym miała maluteńką prośbę :P Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na tym obecnym blogu? Byłabym mega wdzięczna :D
Pozdrawiam :*
Zazwyczaj już bym stwierdziła, że za dużo tej słodkości jak dla mnie... ale u Ciebie jest tak..inaczej;) więc zawsze wracam i czytam z przyjemnością. Może dzięki temu, że wplatasz w fabułę dużą dawkę humoru. To mi sie podoba!
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Nie mam jak napisać dobrego komentarza, więc zostawię tylko to, żebyś wiedziała, że czytam i kocham:
OdpowiedzUsuń<3 <3
Jestem!
OdpowiedzUsuńJejciu, kochana, ależ ty masz tempo! Nie żeby mi to przeszkadzało, broń Boże, ale aż ci zazdroszczę, bo mi to idzie ostatnio lekko ślamazarnie :)
Proszę cię, nawet nie przypominaj mi, że ta historia kiedyś się zakończy (co jest jednak poniekąd nieuniknione), ale ja nie chcę... :(
Święta trójca, kto na nich by nie czekał? Psuć? Nawet nie próbuj, bo inaczej pogadamy :D Jest cudownie i tak ma zostać do samego końca. Innej wersji wydarzeń w ogóle nie przyjmuję! Takie cukierkowe momenty są potrzebne. I ta ilość cukru, zdecydowanie przekraczające normy, jest idealna ^^
No i cały rozdział z perspektywy Daniela... kochana, jesteś wielka! A właściwie to nasz bohater :)
Czekam!
Buziaki :**
Hej :D
OdpowiedzUsuńEhh no to mamy jedenastkę. Niedawno był początek przecież... ale to szybko zleciało. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały tak szybko nie miną :p
Taak! Nareszcie święta trójca wróciła! Miło się patrzy (raczej czyta) jak chłopaki znów spędzają razem czas. Idealnie się uzupełniają :D
Czy za dużo Karini i Daniela ? Zdecydowanie nie! Bardzo mi się podoba jak ze sobą rozmawiają i sprzeczają się. Właściwie to kontakt pomiędzy nimi jest teraz rewelacyjny! Awww *.*
Czy masz psuć ? Nie! Nie! Choć wydaje mi się,że ty coś wykombinujesz. Co to będzie ? Nie wiem ale się boje xdd
Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba nie tylko ze względu na naszą kochaną Daninę ale również za ten wspaniały tytuł. Nie oszukujmy się-twoje tytuły są mistrzowskie! :D
Zaj***ty tytuł ✔
Spora dawka humoru ✔
Wspamiałe momenty z Kariną i Danielem ✔
Głupota Johanna ✔
Święta trójca ✔
Rozdział cud miód malina! ❤ Niecierpliwie czekam na dwunastkę! ❤
Powodzenia i buźka! ❤❤
Awww <3
OdpowiedzUsuńmiłość rośnie wokół nas <3
coś czuję, że oni już niedługo będą razem, tak już oficjalnie *.*
Karina ma spędzić święta z rodzinką Tande? to będzie arcyciekawe :D
Święta Trójca jak zwykle pokazuje swój poziom debilizmu <3 ciekawa jestem czy znajdą Phillipowi tą jego wymarzoną dziewczynę, haha :D
Czekam na następny :*
Cały rozdział od Danielka? Jestem na tak! :D Jeju, jeju. Jaki on jest słodki, ale niech już powie Karinie co do niej czuje, bo się tu zestarzeję xD
OdpowiedzUsuńJohann jest mistrzem, jest głupi, ale jest mistrzem :D Gdyby nie on, to opowiadanie nie miałoby "tego czegoś" :D
A ideał Phillipa? No w sumie racja... DO burdelu powinien pójść... xD
Czekam na kolejny.
Buziaki :*
O, ja! Ja czekałam na come back "Świętej Trójcy" i jestem meeeeeeega szczęśliwa, że chłopaki nie skaczą sobie do gardeł <3
OdpowiedzUsuńO jej, Danny się zakochał! I nie waż mi się tego psuć, bo nartami Tandego pogonie! :')
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Na zielone światełka Mirana! Ja się zakochałam w tej historii! Żeby policzyć ile razy zaczęłam się śmiać na lekcjach, gdy to czytałam, to lista byłaby dłuższa, niż ta, którą stworzył Phillip. :D
OdpowiedzUsuńIlość Kariny i Daniela mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie- oni są prześwietni razem i chcę więcej! :D
Buziaki, dużo weny :*
Heloł! ^^
OdpowiedzUsuńMogę cię zabić za to co napisałaś w notce pod rozdziałem? Nie masz nic psuć! Obawiam się najgorszego:((
Opowiadanie KOCHAM, KOCHAM i jeszcze raz KOCHAM! Czemu masz taki cudowny talent do pisania?
Nie przeszkadza mi ilość Daniela i Karinki, wręcz przeciwnie :D Mam nadzieję, że spędzą te święta w świetnej atmosferze, i że nic nie popsujesz xd :DDD
Weny! :**
Melduję się!
OdpowiedzUsuńNie ważne, że po raz n-ty to powtarzam, ale ja tak niesamowicie uwielbiam to opowiadanie!!! <3
Dzisiaj już sam tytuł tego rozdziału rozwalił mnie na łopatki. Teraz jak gdzieś zobaczę drzwi z napisem "pchać" to od razu przypomni mi się ten tekst XD
Karina i Daniel... <3
Kurde, Oni idelanie do siebie pasują!
I nie próbuj ich nawet rozdzielić, czy coś w tym stylu! ;> xd
Oni wcale nie sa tacy słodch, Oni są po prostu tacy uroczy! :)
Pomysł Daniela o wspólnych świętach jest genialny!
Mam nadzieję, że to wypali! Sądzę, że Mama Kariny i Mama Daniela złapałyby świetny kontakt. Oczywiście, Daniel najadłby się ciasta przyszłej teściowej xd
Ale przede wszysykim Karina i Daniel mogliby w końcu powiedzieć i wyjaśnić co do siebie czują :)
Super,że chłopacy znowu spędzają ze sobą czas! A Philipp wcale nie jest taki straszny, na jakiego początkowo wyglądał :)
Kochana, już się nie mogę doczekać dalszego ciagu!!!
Trzymaj się! ;*
Pozdrawiam, Camille.
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały i wciągający! To mega słodkie, że Daniel chce zaprosić Karinę na Święta, ciekawe jak się ta sprawa rozwinie :P
Czekam na następny:)
Pozdrawiam,
Verity
Cześć kochana przepraszam za spóźnienie.
OdpowiedzUsuńTo znaczy rozdział przeczytałam już wcześniej. Pierwsze co mnie zaintrygowało to tytuł rozdziału jednak najlepszą robotę zrobił duet Sjøen i Forfang. Ci dwaj to po prostu brak słów. Ideał Phillip'a dość intrygujący. Nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam gorąco.
nie, nie psujmy nic! przyjemnie czyta się, kiedy wszystko się dobrze układa nie tylko między Kariną a Danielem, ale także i jeśli chodzi o przyjaźń chłopaków.
OdpowiedzUsuńto teraz czekam na to, co wydarzy się podczas wspólnych świąt (zakładam, że dziewczyna się zgodzi na propozycję Tande:)), coś czuję, że będzie się działo.
Hej!
OdpowiedzUsuńNo po prostu henialnie, co tu dużo gadać? Phil jakie wymagania :") Forfang dalej głupi i niech to się nie zmienia, nadrobiłam u Ciebie wszystko, bardzo podoba mi się Twoja historia i jeśli masz ochotę to wpadnij do mnie <3
www.hellomylittleprincess.blogspot.com
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńHejo :)
OdpowiedzUsuńKurczę dzięki za zaproszenie, bo super jest ta Twoja historia. Piszesz fantastycznie :D Aż nie mogę się oderwać i chcę więcej. Fajnie, że wszystko się układa i wgl, i moim zdaniem nie trzeba nic psuć xd
Z niecierpliwością czekam na świąteczną historię :P
Buziaki :***
Nadrobiłam zaległości i ten blog to coś, czego potrzebowałam w swoim życiu! Jeszcze trochę, a chyba zakładałabym Ci fanklub lub szykowała ołtarzyk. To jest genialne!
OdpowiedzUsuńChwilami prawie płakałam ze śmiechu, niemal zakrztusiłam się herbatą i mandarynką (miałabyś mnie na sumieniu, ale umarłabym szczęśliwa...). Nie zabrakło też scen poważnych, uroczych, a nawet lekkiego dramatu.
Chcę więcej! Chyba się uzależniłam...
No, w każdym razie - zostaję na dłużej i z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój akcji i kolejne genialne pomysły trójcy :D
Pozdrawiam
Świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńYaaay, czyli szykują się wspólne święta Kariny i Daniela? :D No, to ciekawie, tak Ci powiem. :D Zastanawia mnie, co z tego wyniknie. :D Oby coś dobrego. ;)) W sumie z tej rozkoszy Daniela i w ogóle tego, co czuje względem Karinki, to nie może wyjść nic złego, oj nie. <33
Johann - hahah, on nie wymaga komentarza. ;D
Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, ale zbiegła się u mnie naprawdę masa spraw.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czyta twoja twórczość. I jestem pod wrażeniem twojego talentu. Uwielbiam wykreowanych przez Ciebie bohaterów. Mam nadzieję, że Karina i Daniel spędzą razem urocze święta i w końcu odważą sobie wyznać to, co do siebie czują.
A Johann? Johann to najbardziej lubiana przeze mnie postać! <3
Buziaki,
British Lady
Jestem :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za małe spóźnienie, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Ale do rzeczy...
Rozdział jak zawsze genialny i nie mogę pogodzić się z myślą, że ta historia się kiedyś skończy <3
Faktycznie trochę słodko się zrobiło, ale mi się taka słodkość podoba. ;)
W sumie cieszę się, że Święta Trójca znów w komplecie, aczkolwiek pomysł szukania Phillipowi dziewczyny trochę mnie przeraził. To mogłoby się źle skończyć w ich wykonaniu. :D
Życzę dużo weny i czekam na więcej. <3
Buziaki ;*
Ps. Nawet nie wiesz jak ja uwielbiam Johanna z niedoborem mózgu. <3