Karina
Za wszelką cenę starałam się nie wybuchnąć śmiechem, gdy patrzyłam na minę Phillipa. Nigdy nie przypuszczałabym, że potrafię aż tak nastraszyć człowieka kilkoma głupimi słowami. Tym bardziej w życiu nie spodziewałabym się, że tak łatwo można wywołać u Phillipa strach.
- Karina... ja cię naprawdę przepraszam, ale to ogólnodostępny sklep i każdy ma prawo do niego przyjść. No przecież to nie moja wina, że znowu pojawiam się w tym samym miejscu co ty... naprawdę nie wiedziałem, że tutaj będziesz, ale...
- Czy ty naprawdę myślałeś, że będę marnować swoje i tak słabe paznokcie na twoją twarz? - parsknęłam śmiechem, bo naprawdę już nie mogłam dłużej wytrzymać.
- Kto cię tam wie co miałaś na myśli...
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny. Wyglądałeś jak przestraszony chomik.
- To wy się znacie? - zapytał średniego wzrostu szatyn, spoglądając to na mnie, to na Sjoeena.
- Niestety, ale mieliśmy przyjemność się poznać. - westchnęłam, na co brunet przewrócił oczyma.
- Możesz przestać być taka złośliwa?
- Wolisz bym leciała po fajerwerki i szampana, bo znowu na siebie wpadliśmy? Poza tym rozmawiam z tym o, a nie z tobą, więc możesz się zamknąć? - wskazałam na chłopaka stojącego obok niego oraz zrobiłam wymowną minę.
- Ten o ma imię, Johann jestem! - wrzasnął niczym uradowana na widok lalki dziewczynka i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Nie pytałam o twoje imię. - zmierzyłam go spojrzeniem, po czym zrobiłam charakterystyczny ruch ręką, by pokazać mu, że ma się ode mnie odsunąć.
- Masz charakterek, lubię takie! - uniósł kciuk do góry. Naprawdę myślałam, że nie ma głupszych facetów od Phillipa, a jednak wystarczyło poznać jego kolegę. Nie należałam do zbyt ciekawskich osób i niezbyt mnie to obchodziło który od którego zaraził się głupotą, ale byłam skłonna podać im numer do swojego wujka, który jest psychiatrą. Może chociaż w ten sposób przyczyniłabym się do ratowania świata, a nie skazywania go na zagładę przez bandę debili.
- Ej chłopaki, chcecie paczkę gumek? - zza regału wybiegł rozradowany blondyn, wymachujący ręką, w której trzymał trzy czerwone pudełeczka. Miałam ochotę stanąć przy pierwszej lepszej ścianie i po prostu w nią walnąć, bo nie dowierzałam, że człowiek potrafi być aż tak upośledzony umysłowo.
- Daniel hamuj, kobieta jest z nami. - powiedział spokojnie Johann i delikatnie złapał kolegę za ramiona, by ten się odwrócił w moją stronę. Odwrócił się dość powolnie, a potem mierzyliśmy się spojrzeniem dobrych kilka sekund. O ileż ja bym dała, by gapić się w jego niebieskie tęczówki o milion sześćset pięćdziesiąt dziewięć sekund więcej!
- Bierzesz prezerwatywy? - w tym momencie przerwałam kontakt wzrokowy z blondynem i spojrzałam na Johanna, który patrzył na Phillipa z miną zbitego szczeniaczka. Roześmiana twarz Sjoeena od razu skamieniała, gdy zauważył, że na nich patrzę.
- Forfang, weź w ogóle... idź sobie zrób przeszczep mózgu! - pokręcił głową, patrząc na przyjaciela.
- Tobie przydałby się przeszczep męskości. - mruknął pod nosem oburzony Norweg.
- Szkoda, że nie będziesz dawcą. - odparł Sjoeen.
- Możecie się zamknąć? - zapytał spokojnie blondyn. - Macie wszystko co trzeba? - obaj skinęli twierdząco głową. - W takim razie zapraszam do kasy, a nie robicie chlew na cały sklep. - odłożył trzymane prezerwatywy na pierwszą lepszą półkę, po czym spojrzał wymownie na kolegów, którzy wdali się w bezsensowną dyskusję. - Sorry za nich, czasem zachowują się jak małe dzieci. - powiedział, stając tuż obok mnie. Krótką chwilę składałam w kupę to co do mnie powiedział, bo bardziej skupiłam się na jego perfumach, które przyprawiały moje nozdrza o siódme niebo. - Jestem Daniel. - dodał, wyciągając rękę w moją stronę.
- Karina, miło mi cię poznać. - wyszczerzyłam się najlepiej jak tylko potrafiłam i uścisnęłam jego dłoń.
- A ty skończyłaś już zakupy, czy jeszcze nie? - zapytał.
- Niestety jeszcze ich nie zaczęłam, bo twoi koledzy stanęli mi na drodze.
- No to leć po to co ci trzeba, a my na ciebie poczekamy.
- Po co macie na mnie czekać? - popatrzyłam na niego pytająco.
- Czym się tutaj dostałaś? - szybko zmienił temat, czym trochę zbił mnie z tropu.
- Mama podwiozła mnie w drodze do pracy.
- A czym wracasz do domu?
- A jak myślisz? Czym może wracać do domu człowiek, który nie ma samochodu, a tym bardziej prawa jazdy?
- Masz odpowiedź dlaczego na ciebie poczekamy. - uśmiechnął się. Mówiłam już o oczach, ale czy wspominałam, że za ten uśmiech mogłabym nawet oddać życie? - Chyba nie myślisz, że pozwolę ci wracać do domu jak na dworze jest minus pięć stopni i się ściemnia. - dodał. Jedyne co mi pozostało to nieśmiały uśmiech i wykonanie rozkazu Daniela, który właśnie oddalił się w stronę swoich kolegów.
- Dużo osób będzie? pytanie wydobyło się z ust Daniela i przerwało bezsensowne marudzenie Phillipa na uliczne korki.
- Wy i kilkoro znajomych Celiny. - powiedział Forfang. - Tak myślałem, żeby zaprosić jeszcze Fannemela i Stjernena, ale potem reszta się dowie i będą strzelać fochy, że nic im nie powiedziałem.
- Po ostatniej akcji to bałbym się zapraszać Andersa do domu. - wtrącił Sjoeen. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i byłam naprawdę pod wrażeniem, że potrafią rozmawiać ze sobą jak cywilizowane i wychowane osoby, a nie odmóżdżone osiołki. Poprawiłam się na siedzeniu i na moment wlepiłam spojrzenie w obraz za oknem, lecz potem przeniosłam wzrok na ględzącego Forfanga. Z jego opowieści zrozumiałam jedynie tyle, że jakiś Anders biegał po ulicy i szukał nemo, a potem zbezcześcił łazienkę Daniela. Może to ze mną jest coś nie tak, może ja tego po prostu nie rozumiem, ale ich otoczenie jest dziwne i nigdy w życiu nie chciałabym do niego należeć.
- Tyle mojego szczęścia, że mama zmiękła gdy powiedziałem jej, że to dzieło Fannisa. - zaśmiał się Daniel, a Johann i Phillip mu zawtórowali. - Nigdy nie widziałem matki tak wściekłej, a zarazem tak rozweselonej.
- Myślałem, że przeszła jej ta miłość do Andersa.
- Johann, błagam. - Daniel pokręcił z politowaniem głową. - Prędzej mnie by wyrzuciła z domu gdyby dowiedziała się, że Fannis nie ma gdzie mieszkać.
- Może ten cały Fannis imponuje jej inteligencją i kulturą osobistą? - zabrałam głos. Wyhaczyłam to pełne pogardy spojrzenie Phillipa w lusterku, więc uśmiechnęłam się ironicznie do niego. - No wiecie... chłopcy, którzy potrafią się zachować, zazwyczaj mają branie i szacunek u kobiet.
- Zaczyna się. - westchnął Sjoeen. - A ty skończysz w końcu obierać te pieprzone mandarynki? Już mnie łeb boli od tego smrodu.
- A ciebie co nagle ugryzło? - zapytałam.
- Nic.
- Phillipek przechodzi ostatnio jakieś bóle menstruacyjne, bo ciągle chodzi i marudzi albo się drze na wszystkich. - rzucił Forfang, który wygodnie rozwalił się na siedzeniu i wyczekiwał na jakąś reakcję kolegi, ale ten raczej wolał tego nie komentować. - Karinka! - wrzasnął po dosłownie dwóch minutach ciszy, a ja aż podskoczyłam na siedzeniu. Gdybym wiedziała, że jazda z nimi przyprawia człowieka o zawał serca to w życiu nie zgodziłabym się na podwózkę. - A ty jakie masz plany na jutrzejszy wieczór?
- Chciałam umówić się na randkę ze swoim łóżkiem.
- Wyśpisz się na starość, teraz trzeba się bawić!
- Jak kogoś tutaj poznam to zacznę się bawić. - odparłam, siląc się na miły uśmiech.
- Ej... ejejejej... a my to co? - Daniel odwrócił się do nas przodem i pokazał swoją urażoną minę. - Znasz nas, czy potrzeba ci do szczęścia czegoś więcej?
- Niech pomyślę... tak, trzeba.
- Królewna. - znów dało słyszeć się pomrukiwanie Phillipa.
- Ty masz jakiś problem człowieku? - zapytałam.
- Nie no gdzie. - mruknął.
- To co z tymi planami? - Johann nie dawał za wygraną i drążył temat.
- Brak. - westchnęłam, spoglądając na moment w krajobraz za oknem.
- Świetnie! Jutro o osiemnastej Daniel zamelduje się pod twoimi drzwiami i zgarnie cię do mnie na imprezę! Tande, co ty na to? - strzelił blondyna w tył głowy, a do mnie wyszczerzył się jak głupi. Blondyn uniósł kciuk do góry, lecz nie oderwał wzroku od telefonu, jakby oglądał tam tanie japońskie porno i nie mógł przegapić ani sekundy. - Karina, będziesz? - miałam mieszane uczucia, bo to wiązało się z przebywaniem w jednym miejscu z Phillipem po raz kolejny, ale nie należałam do osób, które od tak odpuszczały coś fajnego, bo nie odpowiadało im towarzystwo. Wystarczy uśmiech i spojrzenie pana D., a mogę zrobić i zgodzić się na wszystko.
- Będę. - przytaknęłam, przybijając po chwili piąteczkę z szatynem. - Ale musisz dać mi swój numer, bo to niepewna odpowiedź. - dodałam, a Johann natychmiastowo wyrecytował mi rząd cyferek, które następnie zapisałam w telefonie. Zerknąwszy w okno, zobaczyłam, że jesteśmy już na mojej ulicy, a więc nowa nawigacja poprowadziła Sjoeena bezbłędnie.Chwalił się nią już przy kasie w supermarkecie i cieszył, że będzie miał okazje ją przetestować.
- Widzimy się jutro? - zapytał jeszcze Forfang, gdy wysiadałam już z auta Norwega. Przytaknęłam poprzez kiwnięcie głową i pożegnałam się z chłopakami, po czym trzasnęłam drzwiami z taką siłą, że Sjoeen na pewno zwyzywał mnie od najgorszych. Przełożyłam torbę z zakupami do drugiej ręki, by drugą odszukać kluczy w kieszeni kurtki, ale okazało się to zbędne, bo drzwi otworzyła mi mama.
- Już miałam po ciebie dzwonić. - powiedziała, przepuszczając mnie w drzwiach. - Z kim wróciłaś? - zapytała, przyglądając się jak zdejmuję kurtkę.
- Znajomy. - powiedziałam obojętnie i weszłam do kuchni, gdzie pachniało zapiekanką umieszczoną w piekarniku. Poczochrałam włosy na głowie mojego brata i zajęłam się rozpakowywaniem drobnych zakupów. - Jutro wieczorem jestem ci do czegoś potrzebna? - popatrzyłam na mamę, która pomagała Karlowi w lekcjach.
- Jeszcze nie wiem, a co?
- Mam zaproszenie na imprezę do znajomych i chciałabym pójść, ale jeśli nie to...
- Możesz iść. - uśmiechnęłam się ciepło. - Ale najpierw powiedz mi co to za znajomi i skąd ich znasz, przecież mieszkamy tu dopiero od tygodnia. - usiadłam na krześle tuż obok brata i podparłam głowę ręką.
- Ostatnimi czasy wpadłam na Phillipa, stary znajomy jeszcze z Oslo, a dzisiaj spotkałam go w sklepie i jego kolega zaprosił mnie do siebie i jego dziewczyny na imprezę. Powiedziałam im, że nie wiem tak naprawdę czy będę i nawet nie byłoby mi przykro gdybyś na jutro znalazła mi milion sto innych zajęć... - westchnęłam.
- Nie marudź! Idziesz i nie będziesz mi psuła powietrza w domu. - powiedziała ostrym tonem głosu. - A teraz idź myj ręce, bo zaraz kolacja.
- Dzięki mamo, jak zawsze jesteś kochana...
Daniel
Szara bluza wylądowała na oparciu fotela zupełnie tak samo jak koszulka i spodnie. Jakkolwiek poprawiłem poduszkę i wsunąłem się pod kołdrę, bo czułem, że za chwilę zamarznę. Nie byłem zwolennikiem zbyt dużego mrozu, strasznie mnie to męczyło. Może dlatego w takie dni nie miałem ochoty nawet otwierać oka, a co mówić o wstawaniu. Naciągnąłem kołdrę po same uszy, po czym zamknąłem oczy. W moich myślach znowu pojawiła się ona i miałem ochotę po prostu rozryczeć się jak małe dziecko, ale czy była tego warta? Dość szybko odsunąłem myśli o niej na bok, a skupiłem się na jutrzejszym dniu. Już nie mogłem doczekać się, gdy znowu spojrzę w czekoladowe oczy i zobaczę ten uśmiech...
____________________
Mamusiu... dziękuję za wszystkie komentarze pod pierwszym rozdziałem. Naprawdę jestem mega, mega szczęśliwa, że komuś się spodobało to co napisałam! *.*
Mam nadzieję, że dwójeczka również przypadnie Wam do gustu!
PS. trzymamy kciuki za naszych skoczków podczas dzisiejszej drużynówki! (O Norwegach oczywiście nie wspomnę)^^
Buziaki ;*
ŚWIETNY ŚWIETNY ŚWIETNY!!!!! Dziewczyno, nawet nie wiesz jak świetnie się to czyta. Coś czuję, że w znajomości Karina-Daniel popsoci coś Phill. Odnoszę wrażenie, że jest straszniee zazdrosny! Życzę weny i czekam na następny! :))
OdpowiedzUsuńNie wierze! Wreszcie znalazłam takie opowiadanie gdzie występują ci cudowni Norwegowie xdd Świetnie piszesz ;** Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D Norwegian team najlepszy! <3 (zaraz po Polsce oczywiście) Do następnego;***
OdpowiedzUsuńPs.W zakładce SPAM dałam linka do mojego opowiadania które wkrótce wyruszy :'D
Matko Bosko! Nadrobilam i będę tu na 100!
OdpowiedzUsuńKarina wyraźnie wpadła w oko Danielowi, ale ciekawa jestem co na to Phillip? czuję, że to będzie dla niej niezapomniana impreza z szalonymi Norwegami! :)
OdpowiedzUsuńBlog leci do obserwowanych! Jest Tande jestem i ja :P Z tymi gumkami w sklepie to mistrzostwo :D
OdpowiedzUsuńMelduję się :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Naprawdę kochana nam się rozkręcasz coraz bardziej ^^
No no, ja tutaj wyczuwam miłość w niedługiej przyszłości albo przynajmniej mocne zauroczenie, bo Karina bardzo wyraźnie wpadła naszemu Danielowi w oko. Tylko jest jedno ale. Co na to wszystko Phillip? Coś czuję, że sporo się nam się niebawem wydarzy. No i jeszcze na dokładkę impreza. Aż się boję, do czego nasza "święta trójca" może być zdolna :D
Drużynówka, choć z wiatrowymi problemami, chyba dla Norwegów była udana, w końcu drugie miejsce, więc liczę na ich dobre występy i dzisiaj. Kibicujemy! :)
Czekam na kolejne!
Buziaki :**
Jestem! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już Ci to pisałam, ale uwielbiam tę "świętą trójcę" :D
Rozdział świetny. Taki lekki i przyjemnie się go czytało.
Ohoho, ktoś wpadł komuś w oko. Oj, Danielek. Ale Karina ma rację, też uwielbiam jego uśmiech.
Ciekawa jestem co wydarzy się na tej imprezie i co będzie się dalej działo między Kariną i Danielem, no i między Kariną i Phillipem.
Czekam niecierpliwie!
Buziaki :*
Szczerze? Rzadko udaje mi się trafić na jakieś ciekawe opowiadanie (chyba nie potrafię takowych szukać :P), i, aż mi głupio przyznać, ale początkowo twoje zaliczałam właśnie do tych przeciętnych. Teraz ogromnie tego żałuję (oceniłam jak książkę po okładce :x) i wiem, w jakim błędzie byłam. To jest GE-NIAL-NE! Sama nie jestem w stanie wytłumaczyć, co mnie tak urzekło. Jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że może jednak Karina da Phillipowi szansę, a tu proszę... Wyskakuje taki Tande, z zapasem gumek w ręku i strzała Amora nagle trafia naszą bohaterkę (z resztą, nie tylko ją ;) ). Prorokuję - ta impreza u Forfanga może być początkiem czegoś nowego :)
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Kocham to opowiadanie za to, że jest takie zabawne. Naprawdę. Toż to jest genialne *.*
OdpowiedzUsuńKarina i Daniel wpadli sobie nawzajem w oko i oby ich relacja się rozwijała poprawnie. Chociaż pewnie przeszkodzić temu będzie chciał Phillip.
A Johann? No pocieszny człowiek po prostu ^^.
Czekam na następny ;)
Weny ;*
Buziaki,
British Lady ♡
To jest świetne ! :D Dawno nie natrafiłam na coś równie dobrego. Są Norwegowie, jest lekko zgryźliwy dowcip i prawdopodobnie będzie jakiś romansik. Szczerze powiedziawszy to bardzo do gustu przypadł mi Forfang, który zazwyczaj przedstawiony jest jako wyciszony, grzeczny chłopczyk, a tu takie zaskoczenie ! Daniel ze swoimi mandarynkami (to w sumie wątek z poprzedniego rozdziału, ale stwierdziłam, że moją epopeję napiszę tylko tutaj :P, swoją drogą ten plantator mandarynek sprawił, że nie mogłam powstrzymać śmiechu). No i oczywiście mama Daniela - fanka Fannemela :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego ! :D
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :D