sobota, 9 stycznia 2016

2. Wolisz bym leciała po fajerwerki i szampana, bo znowu na siebie wpadliśmy?

Karina

Za wszelką cenę starałam się nie wybuchnąć śmiechem, gdy patrzyłam na minę Phillipa. Nigdy nie przypuszczałabym, że potrafię aż tak nastraszyć człowieka kilkoma głupimi słowami. Tym bardziej w życiu nie spodziewałabym się, że tak łatwo można wywołać u Phillipa strach.
- Karina... ja cię naprawdę przepraszam, ale to ogólnodostępny sklep i każdy ma prawo do niego przyjść. No przecież to nie moja wina, że znowu pojawiam się w tym samym miejscu co ty... naprawdę nie wiedziałem, że tutaj będziesz, ale...
- Czy ty naprawdę myślałeś, że będę marnować swoje i tak słabe paznokcie na twoją twarz? - parsknęłam śmiechem, bo naprawdę już nie mogłam dłużej wytrzymać.
- Kto cię tam wie co miałaś na myśli...
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny. Wyglądałeś jak przestraszony chomik.
- To wy się znacie? - zapytał średniego wzrostu szatyn, spoglądając to na mnie, to na Sjoeena.
- Niestety, ale mieliśmy przyjemność się poznać. - westchnęłam, na co brunet przewrócił oczyma.
- Możesz przestać być taka złośliwa?
- Wolisz bym leciała po fajerwerki i szampana, bo znowu na siebie wpadliśmy? Poza tym rozmawiam z tym o, a nie z tobą, więc możesz się zamknąć? - wskazałam na chłopaka stojącego obok niego oraz zrobiłam wymowną minę.
- Ten o ma imię, Johann jestem! - wrzasnął niczym uradowana na widok lalki dziewczynka i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Nie pytałam o twoje imię. - zmierzyłam go spojrzeniem, po czym zrobiłam charakterystyczny ruch ręką, by pokazać mu, że ma się ode mnie odsunąć.
- Masz charakterek, lubię takie! - uniósł kciuk do góry. Naprawdę myślałam, że nie ma głupszych facetów od Phillipa, a jednak wystarczyło poznać jego kolegę. Nie należałam do zbyt ciekawskich osób i niezbyt mnie to obchodziło który od którego zaraził się głupotą, ale byłam skłonna podać im numer do swojego wujka, który jest psychiatrą. Może chociaż w ten sposób przyczyniłabym się do ratowania świata, a nie skazywania go na zagładę przez bandę debili.
- Ej chłopaki, chcecie paczkę gumek? - zza regału wybiegł rozradowany blondyn, wymachujący ręką, w której trzymał trzy czerwone pudełeczka. Miałam ochotę stanąć przy pierwszej lepszej ścianie i po prostu w nią walnąć, bo nie dowierzałam, że człowiek potrafi być aż tak upośledzony umysłowo.
- Daniel hamuj, kobieta jest z nami. - powiedział spokojnie Johann i delikatnie złapał kolegę za ramiona, by ten się odwrócił w moją stronę. Odwrócił się dość powolnie, a potem mierzyliśmy się spojrzeniem dobrych kilka sekund. O ileż ja bym dała, by gapić się w jego niebieskie tęczówki o milion sześćset pięćdziesiąt dziewięć sekund więcej!
- Bierzesz prezerwatywy? - w tym momencie przerwałam kontakt wzrokowy z blondynem i spojrzałam na Johanna, który patrzył na Phillipa z miną zbitego szczeniaczka. Roześmiana twarz Sjoeena od razu skamieniała, gdy zauważył, że na nich patrzę.
- Forfang, weź w ogóle... idź sobie zrób przeszczep mózgu! - pokręcił głową, patrząc na przyjaciela.
- Tobie przydałby się przeszczep męskości. - mruknął pod nosem oburzony Norweg.
- Szkoda, że nie będziesz dawcą. - odparł Sjoeen.
- Możecie się zamknąć? - zapytał spokojnie blondyn. - Macie wszystko co trzeba? - obaj skinęli twierdząco głową. - W takim razie zapraszam do kasy, a nie robicie chlew na cały sklep. - odłożył trzymane prezerwatywy na pierwszą lepszą półkę, po czym spojrzał wymownie na kolegów, którzy wdali się w bezsensowną dyskusję. - Sorry za nich, czasem zachowują się jak małe dzieci. - powiedział, stając tuż obok mnie. Krótką chwilę składałam w kupę to co do mnie powiedział, bo bardziej skupiłam się na jego perfumach, które przyprawiały moje nozdrza o siódme niebo. - Jestem Daniel. - dodał, wyciągając rękę w moją stronę.
- Karina, miło mi cię poznać. - wyszczerzyłam się najlepiej jak tylko potrafiłam i uścisnęłam jego dłoń.
- A ty skończyłaś już zakupy, czy jeszcze nie? - zapytał.
- Niestety jeszcze ich nie zaczęłam, bo twoi koledzy stanęli mi na drodze.
- No to leć po to co ci trzeba, a my na ciebie poczekamy.
- Po co macie na mnie czekać? - popatrzyłam na niego pytająco.
- Czym się tutaj dostałaś? - szybko zmienił temat, czym trochę zbił mnie z tropu.
- Mama podwiozła mnie w drodze do pracy.
- A czym wracasz do domu?
- A jak myślisz? Czym może wracać do domu człowiek, który nie ma samochodu, a tym bardziej prawa jazdy?
- Masz odpowiedź dlaczego na ciebie poczekamy. - uśmiechnął się. Mówiłam już o oczach, ale czy wspominałam, że za ten uśmiech mogłabym nawet oddać życie? - Chyba nie myślisz, że pozwolę ci wracać do domu jak na dworze jest minus pięć stopni i się ściemnia. - dodał. Jedyne co mi pozostało to nieśmiały uśmiech i wykonanie rozkazu Daniela, który właśnie oddalił się w stronę swoich kolegów.

- Dużo osób będzie? pytanie wydobyło się z ust Daniela i przerwało bezsensowne marudzenie Phillipa na uliczne korki.
- Wy i kilkoro znajomych Celiny. - powiedział Forfang. - Tak myślałem, żeby zaprosić jeszcze Fannemela i Stjernena, ale potem reszta się dowie i będą strzelać fochy, że nic im nie powiedziałem.
- Po ostatniej akcji to bałbym się zapraszać Andersa do domu. - wtrącił Sjoeen. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i byłam naprawdę pod wrażeniem, że potrafią rozmawiać ze sobą jak cywilizowane i wychowane osoby, a nie odmóżdżone osiołki. Poprawiłam się na siedzeniu i na moment wlepiłam spojrzenie w obraz za oknem, lecz potem przeniosłam wzrok na ględzącego Forfanga. Z jego opowieści zrozumiałam jedynie tyle, że jakiś Anders biegał po ulicy i szukał nemo, a potem zbezcześcił łazienkę Daniela. Może to ze mną jest coś nie tak, może ja tego po prostu nie rozumiem, ale ich otoczenie jest dziwne i nigdy w życiu nie chciałabym do niego należeć.
- Tyle mojego szczęścia, że mama zmiękła gdy powiedziałem jej, że to dzieło Fannisa. - zaśmiał się Daniel, a Johann i Phillip mu zawtórowali. - Nigdy nie widziałem matki tak wściekłej, a zarazem tak rozweselonej.
- Myślałem, że przeszła jej ta miłość do Andersa.
- Johann, błagam. - Daniel pokręcił z politowaniem głową. - Prędzej mnie by wyrzuciła z domu gdyby dowiedziała się, że Fannis nie ma gdzie mieszkać.
- Może ten cały Fannis imponuje jej inteligencją i kulturą osobistą? - zabrałam głos. Wyhaczyłam to pełne pogardy spojrzenie Phillipa w lusterku, więc uśmiechnęłam się ironicznie do niego. - No wiecie... chłopcy, którzy potrafią się zachować, zazwyczaj mają branie i szacunek u kobiet.
- Zaczyna się. - westchnął Sjoeen. - A ty skończysz w końcu obierać te pieprzone mandarynki? Już mnie łeb boli od tego smrodu.
- A ciebie co nagle ugryzło? - zapytałam.
- Nic.
- Phillipek przechodzi ostatnio jakieś bóle menstruacyjne, bo ciągle chodzi i marudzi albo się drze na wszystkich. - rzucił Forfang, który wygodnie rozwalił się na siedzeniu i wyczekiwał na jakąś reakcję kolegi, ale ten raczej wolał tego nie komentować. - Karinka! - wrzasnął po dosłownie dwóch minutach ciszy, a ja aż podskoczyłam na siedzeniu. Gdybym wiedziała, że jazda z nimi przyprawia człowieka o zawał serca to w życiu nie zgodziłabym się na podwózkę. - A ty jakie masz plany na jutrzejszy wieczór?
- Chciałam umówić się na randkę ze swoim łóżkiem.
- Wyśpisz się na starość, teraz trzeba się bawić!
- Jak kogoś tutaj poznam to zacznę się bawić. - odparłam, siląc się na miły uśmiech.
- Ej... ejejejej... a my to co? - Daniel odwrócił się do nas przodem i pokazał swoją urażoną minę. - Znasz nas, czy potrzeba ci do szczęścia czegoś więcej?
- Niech pomyślę... tak, trzeba.
- Królewna. - znów dało słyszeć się pomrukiwanie Phillipa.
- Ty masz jakiś problem człowieku? - zapytałam.
- Nie no gdzie. - mruknął.
- To co z tymi planami? - Johann nie dawał za wygraną i drążył temat.
- Brak. - westchnęłam, spoglądając na moment w krajobraz za oknem.
- Świetnie! Jutro o osiemnastej Daniel zamelduje się pod twoimi drzwiami i zgarnie cię do mnie na imprezę! Tande, co ty na to? - strzelił blondyna w tył głowy, a do mnie wyszczerzył się jak głupi. Blondyn uniósł kciuk do góry, lecz nie oderwał wzroku od telefonu, jakby oglądał tam tanie japońskie porno i nie mógł przegapić ani sekundy. - Karina, będziesz? - miałam mieszane uczucia, bo to wiązało się z przebywaniem w jednym miejscu z Phillipem po raz kolejny, ale nie należałam do osób, które od tak odpuszczały coś fajnego, bo nie odpowiadało im towarzystwo. Wystarczy uśmiech i spojrzenie pana D., a mogę zrobić i zgodzić się na wszystko.
- Będę. - przytaknęłam, przybijając po chwili piąteczkę z szatynem. - Ale musisz dać mi swój numer, bo to niepewna odpowiedź. - dodałam, a Johann natychmiastowo wyrecytował mi rząd cyferek, które następnie zapisałam w telefonie. Zerknąwszy w okno, zobaczyłam, że jesteśmy już na mojej ulicy, a więc nowa nawigacja poprowadziła Sjoeena bezbłędnie.Chwalił się nią już przy kasie w supermarkecie i cieszył, że będzie miał okazje ją przetestować.
- Widzimy się jutro? - zapytał jeszcze Forfang, gdy wysiadałam już z auta Norwega. Przytaknęłam poprzez kiwnięcie głową i pożegnałam się z chłopakami, po czym trzasnęłam drzwiami z taką siłą, że Sjoeen na pewno zwyzywał mnie od najgorszych. Przełożyłam torbę z zakupami do drugiej ręki, by drugą odszukać kluczy w kieszeni kurtki, ale okazało się to zbędne, bo drzwi otworzyła mi mama.
- Już miałam po ciebie dzwonić. - powiedziała, przepuszczając mnie w drzwiach. - Z kim wróciłaś? - zapytała, przyglądając się jak zdejmuję kurtkę.
- Znajomy. - powiedziałam obojętnie i weszłam do kuchni, gdzie pachniało zapiekanką umieszczoną w piekarniku. Poczochrałam włosy na głowie mojego brata i zajęłam się rozpakowywaniem drobnych zakupów. - Jutro wieczorem jestem ci do czegoś potrzebna? - popatrzyłam na mamę, która pomagała Karlowi w lekcjach.
- Jeszcze nie wiem, a co?
- Mam zaproszenie na imprezę do znajomych i chciałabym pójść, ale jeśli nie to...
- Możesz iść. - uśmiechnęłam się ciepło. - Ale najpierw powiedz mi co to za znajomi i skąd ich znasz, przecież mieszkamy tu dopiero od tygodnia. - usiadłam na krześle tuż obok brata i podparłam głowę ręką.
- Ostatnimi czasy wpadłam na Phillipa, stary znajomy jeszcze z Oslo, a dzisiaj spotkałam go w sklepie i jego kolega zaprosił mnie do siebie i jego dziewczyny na imprezę. Powiedziałam im, że nie wiem tak naprawdę czy będę i nawet nie byłoby mi przykro gdybyś na jutro znalazła mi milion sto innych zajęć... - westchnęłam.
- Nie marudź! Idziesz i nie będziesz mi psuła powietrza w domu. - powiedziała ostrym tonem głosu. - A teraz idź myj ręce, bo zaraz kolacja.
- Dzięki mamo, jak zawsze jesteś kochana...

Daniel

Szara bluza wylądowała na oparciu fotela zupełnie tak samo jak koszulka i spodnie. Jakkolwiek poprawiłem poduszkę i wsunąłem się pod kołdrę, bo czułem, że za chwilę zamarznę. Nie byłem zwolennikiem zbyt dużego mrozu, strasznie mnie to męczyło. Może dlatego w takie dni nie miałem ochoty nawet otwierać oka, a co mówić o wstawaniu. Naciągnąłem kołdrę po same uszy, po czym zamknąłem oczy. W moich myślach znowu pojawiła się ona i miałem ochotę po prostu rozryczeć się jak małe dziecko, ale czy była tego warta? Dość szybko odsunąłem myśli o niej na bok, a skupiłem się na jutrzejszym dniu. Już nie mogłem doczekać się, gdy znowu spojrzę w czekoladowe oczy i zobaczę ten uśmiech...

____________________
Mamusiu... dziękuję za wszystkie komentarze pod pierwszym rozdziałem. Naprawdę jestem mega, mega szczęśliwa, że komuś się spodobało to co napisałam! *.*
Mam nadzieję, że dwójeczka również przypadnie Wam do gustu!
PS. trzymamy kciuki za naszych skoczków podczas dzisiejszej drużynówki! (O Norwegach oczywiście nie wspomnę)^^
Buziaki ;*

10 komentarzy:

  1. ŚWIETNY ŚWIETNY ŚWIETNY!!!!! Dziewczyno, nawet nie wiesz jak świetnie się to czyta. Coś czuję, że w znajomości Karina-Daniel popsoci coś Phill. Odnoszę wrażenie, że jest straszniee zazdrosny! Życzę weny i czekam na następny! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierze! Wreszcie znalazłam takie opowiadanie gdzie występują ci cudowni Norwegowie xdd Świetnie piszesz ;** Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D Norwegian team najlepszy! <3 (zaraz po Polsce oczywiście) Do następnego;***
    Ps.W zakładce SPAM dałam linka do mojego opowiadania które wkrótce wyruszy :'D

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko Bosko! Nadrobilam i będę tu na 100!

    OdpowiedzUsuń
  4. Karina wyraźnie wpadła w oko Danielowi, ale ciekawa jestem co na to Phillip? czuję, że to będzie dla niej niezapomniana impreza z szalonymi Norwegami! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog leci do obserwowanych! Jest Tande jestem i ja :P Z tymi gumkami w sklepie to mistrzostwo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się :)
    Świetny rozdział! Naprawdę kochana nam się rozkręcasz coraz bardziej ^^
    No no, ja tutaj wyczuwam miłość w niedługiej przyszłości albo przynajmniej mocne zauroczenie, bo Karina bardzo wyraźnie wpadła naszemu Danielowi w oko. Tylko jest jedno ale. Co na to wszystko Phillip? Coś czuję, że sporo się nam się niebawem wydarzy. No i jeszcze na dokładkę impreza. Aż się boję, do czego nasza "święta trójca" może być zdolna :D
    Drużynówka, choć z wiatrowymi problemami, chyba dla Norwegów była udana, w końcu drugie miejsce, więc liczę na ich dobre występy i dzisiaj. Kibicujemy! :)
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem! :)

    Nie wiem czy już Ci to pisałam, ale uwielbiam tę "świętą trójcę" :D
    Rozdział świetny. Taki lekki i przyjemnie się go czytało.
    Ohoho, ktoś wpadł komuś w oko. Oj, Danielek. Ale Karina ma rację, też uwielbiam jego uśmiech.
    Ciekawa jestem co wydarzy się na tej imprezie i co będzie się dalej działo między Kariną i Danielem, no i między Kariną i Phillipem.
    Czekam niecierpliwie!

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze? Rzadko udaje mi się trafić na jakieś ciekawe opowiadanie (chyba nie potrafię takowych szukać :P), i, aż mi głupio przyznać, ale początkowo twoje zaliczałam właśnie do tych przeciętnych. Teraz ogromnie tego żałuję (oceniłam jak książkę po okładce :x) i wiem, w jakim błędzie byłam. To jest GE-NIAL-NE! Sama nie jestem w stanie wytłumaczyć, co mnie tak urzekło. Jestem pod ogromnym wrażeniem :)
    Już myślałam, że może jednak Karina da Phillipowi szansę, a tu proszę... Wyskakuje taki Tande, z zapasem gumek w ręku i strzała Amora nagle trafia naszą bohaterkę (z resztą, nie tylko ją ;) ). Prorokuję - ta impreza u Forfanga może być początkiem czegoś nowego :)
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie za to, że jest takie zabawne. Naprawdę. Toż to jest genialne *.*
    Karina i Daniel wpadli sobie nawzajem w oko i oby ich relacja się rozwijała poprawnie. Chociaż pewnie przeszkodzić temu będzie chciał Phillip.
    A Johann? No pocieszny człowiek po prostu ^^.
    Czekam na następny ;)
    Weny ;*

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest świetne ! :D Dawno nie natrafiłam na coś równie dobrego. Są Norwegowie, jest lekko zgryźliwy dowcip i prawdopodobnie będzie jakiś romansik. Szczerze powiedziawszy to bardzo do gustu przypadł mi Forfang, który zazwyczaj przedstawiony jest jako wyciszony, grzeczny chłopczyk, a tu takie zaskoczenie ! Daniel ze swoimi mandarynkami (to w sumie wątek z poprzedniego rozdziału, ale stwierdziłam, że moją epopeję napiszę tylko tutaj :P, swoją drogą ten plantator mandarynek sprawił, że nie mogłam powstrzymać śmiechu). No i oczywiście mama Daniela - fanka Fannemela :D
    Już się nie mogę doczekać kolejnego ! :D
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń