wtorek, 12 stycznia 2016

3. Nawet nie wiesz ile filmów pornograficznych powstałoby z moich myśli gdy na ciebie patrze.

Karina

- Wyglądasz jak tania prostytutka. - przewróciłam oczyma, patrząc na swoje odbicie w lustrze. - A może jednak spodnie? - zapytałam samą siebie, przykładając spodnie do swojego ciała. Westchnęłam, odrzucając materiał na łóżko i usiadłam na jego brzegu. Miałam całą noc na nastawienie się psychiczne do tej imprezy, ale wolałam spać, a teraz mam życiowy problem, bo nie wiem co mam na siebie włożyć i nie mam pojęcia czego spodziewać się po tych ludziach. Jeśli są takimi samymi idiotami jak Phillip, Johann i Daniel to dość szybko podziękuję za tę imprezę. Chociaż dla tego trzeciego byłabym w stanie znieść nawet upuszczanie krwi w jakichś nieludzkich obrzędach. - Słodki Jezu... - zakryłam twarz dłońmi i bezwładnie opadłam plecami na łóżko. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a w moim pokoju rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Przykrością było to, że telefon leżał po drugiej stronie pomieszczenia, a mi nawet oddychać się nie chciało. Jednakże byłam ciekawa kto śmie zagłuszać mój spokój i chwilę relaksu przed masakryczną imprezą, więc mozolnie podniosłam się z łóżka i pofatygowałam się do biurka.
Nieznany; 
Cześć, będę po Ciebie za kwadrans. 
Przepraszam, że piszę ci o tym dopiero teraz, ale wyjaśnię to jak już będę. ;)
Daniel.
Pokręciłam z rezygnacją głową, patrząc na ekran swojego telefonu, który po chwili odrzuciłam na blat i osunęłam się na krzesło. Pomimo braku nastawienia na imprezowanie, nie miałam również co na siebie włożyć. Zbyt zimno na spódniczkę, ale i zbyt niebezpiecznie, bo nie wiem czego można spodziewać się po zebranej tam męskiej płci. Najchętniej ubrałabym swój ulubiony dres oraz koszulkę, a może i w ogóle zostałabym w domu, zaszyła się w swoim pokoju i opuszczała go tylko i wyłącznie w momentach głodu. Minęło dobre pięć minut, kiedy oderwałam się od użalania nad swoim losem i doszło do mnie, że muszę doprowadzić się do stanu normalnego człowieka, a nie pozostałości po nim. Już w kościach czułam, że ta impreza będzie totalną porażką i to nie tylko ze względu na zachowanie chłopaków, ale sama obecność Phillipa mnie zniechęcała. Jednakże stojąc przed lustrem i oglądając swoje odbicie po raz kolejny, stwierdziłam, że jeśli Sjoeen mi dzisiaj podpadnie, a w mojej krwi będą krążyć już procenty, to w stu procentach poleje się tam krew. I mówię to całkowicie poważnie i świadomie.
- Karina, masz gościa! - krzyk mojego młodszego brata sprowadził mnie na ziemię.
- Cholera jasna. - mruknęłam pod nosem, wygładzając spódniczkę w kilku miejscach. Miałam ciche nadzieje, że Daniel podaruje mi jeszcze chociażby trzy minuty na przebranie się, bo miałam wątpliwości co wybranego stroju. Bez zastanowienia zeszłam na dół, gdzie blondyn zdążył już zaprzyjaźnić się z moją mamą. - Cześć. - powiedziałam, stając obok rodzicielki.
- Gotowa? - zapytał, mierząc mnie spojrzeniem od góry do dołu. Albo mi się wydawało, albo widziałam jakiś błysk w jego oku gdy tak lustrował mnie wzrokiem, ale co tu dziwnego? Sama patrzyłabym na siebie jak na świnię w stroju króliczka playboya.
- Gdybyś dał mi jeszcze chwilkę...
- Gotowa tylko marudzi. - mama weszła mi w pół zdania.
- Nie potrzebowałam adwokata, mamo. - uśmiechnęłam się sarkastycznie. Chwała Bogu, że w tym momencie Karl zawołał mamę, bo znając życie to zaczęłaby opowiadać historie swojej młodości. Daniel odprowadził moją mamę wzrokiem, po czym popatrzył na mnie i obdarzył mnie swoim firmowym uśmiechem, za który w tym momencie wybiegłabym nawet nago na mróz, ale wyszłabym na skończoną kretynkę.
- Wyglądasz zajebi... ślicznie. - powiedział, przygryzając wargę.
- Cóż... dziękuję. - odparłam, posyłając mu nieśmiały uśmiech i spuściłam głowę w dół, by nie zobaczył, że zarumieniłam się jak mała, napalona nastolatka. Cholera, ale ja nigdy się nie rumieniłam!
- To jak, lecimy?
- A może jednak się przebiorę? - popatrzyłam na niego, mrużąc niepewnie oczy.
- To może skocz po jakieś ciuchy na przebranie i najwyżej załatwisz to jak znudzi ci się spódnica, bo trochę mi się śpieszy. - odparł. - Przyjechałem wcześniej, bo muszę podjechać na myjnię i po jakieś kwiatki dla Celiny, bo potem znowu będzie narzekać, że jej nie lubimy. - zabawnie przewrócił oczyma, na co cicho się zaśmiałam. - Leć już po te ubrania. - ponaglił mnie. Obróciłam się na pięcie, po czym pokonałam kilkanaście schodków i powróciłam do swojego pokoju. Miałam dziwne wrażenie, że Daniel bacznie zlustrował mój tyłek i nogi, gdy wspinałam się na górę, ale to nie był czas na rozmyślenia. Wrzuciłam pierwsze lepsze spodnie i koszulkę do torby, po czym złapałam telefon do ręki i opuściłam pomieszczenie.
- Pa, mamo! - rzuciłam, wychodząc z domu. Nim zamknęłam drzwi, usłyszałam jak mama życzy mi udanej zabawy. Oby jej życzenia się spełniły, bo inaczej skończę w psychiatryku.

Stukałam palcami o kolano, czekając na blondyna, który od pięciu minut siedział w kwiaciarni. Przed jego wyjściem pytałam czy potrzebuje pomocy, ale twierdził, że da sobie radę. Najwidoczniej chyba się przeliczył, bo żaden normalny facet nie spędza w takim miejscu tyle czasu, jeśli nie kupuje kwiatów dla swojej dziewczyny na przeprosiny lub oświadczyny. Swoją drogą zastanawiało mnie dlaczego taki chłopak jak on jest sam. Opcja, że ma dziewczynę, ale o niej nie wiem, szła w odstawkę, bo zajęty chłopak trzymałby się swojej ukochanej, a nie szoferował obcej dziewczynie i ślinił się na jej widok. Podczas jazdy udało mi się zaobserwować kilka razy, jak szanowny pan Tande zerka kątem oka na mnie albo moje nogi, co trochę mnie krępowało. Po upływie kolejnej minuty miałam ochotę zadzwonić albo napisać mu jakąkolwiek wiadomość, bo zaczęłam wyobrażać sobie, że padł tam na zawał albo zaatakował go arabski terrorysta. Niestety po chwili zorientowałam się, że moja misterna akcja ratunkowa pójdzie na marne, bo telefon Daniela został w samochodzie. Nie wiedzieć czemu, ale sięgnęłam po niego odruchowo i przesunęłam palcem po ekranie. Skoczek pełną parą, bo nawet na tapecie miał ustawiony kompleks skoczni. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym weszłam w aparat i zrobiłam mini sesję zdjęciową, poczynając od normalnych zdjęć, a kończąc na najgłupszych minach świata. Postanowiłam zrobić mu małą niespodziankę i ustawić na tapetę jedno z głupszych swoich zdjęć. Akurat wyrobiłam się w czasie, bo po chwili drzwi od samochodu się otworzyły i do środka wsiadł Daniel.
- Trochę się zeszło, bo spotkałem kolegę. - powiedział, odwracając się do tyłu i odkładając tam bukiet z byle jakich kwiatów. Wprawdzie po co się wysilać skoro ma to być jedynie po to, by dziewczyna Johanna nie narzekała.
- Myślałam, że tam umarłeś.
- Umrzeć ze świadomością, że w samochodzie trzymam taką kociczkę... marzenie. - poruszał zabawnie brwiami, a ja wybuchnęłam śmiechem. - Proszę. - dodał po chwili, wyciągając w moją stronę śliczną, czerwoną różyczkę. Dodatkowo obdarzył mnie uśmiechem, a ja zaczęłam rozpływać się jak głupia czekoladka.
- Nie musiałeś... - powiedziałam cichym tonem głosu.
- Ale chciałem. - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Ostrożnie wzięłam od niego różę i powąchałam ją, po czym delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze.
- Dziękuję.
- Tylko tyle? - przymrużył oczy, patrząc na mnie.
- A co ty byś chciał? - zapytałam, a Daniel od razu wystawił swój policzek i kilka razy pod rząd postukał po nim palcem. Z wielką nieśmiałością przybliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego policzek ustami. Jakie uczucie? Lepsze niż wygranie miliona w głupiej loterii. Ale wiem jedno, wiem, że te usta już nigdy w życiu nie będą mieć styczności z wodą...

Niefortunnie się złożyło, że utknęliśmy z Danielem w korku i zaliczyliśmy kilkunastominutowe spóźnienie na imprezę. Johann już od progu witał nas swoimi śmiesznymi żarcikami, a jego dziewczyna starała się zachować powagę choć widziałam, że ma ochotę strzelić w jego głowę tytanową patelnią. Dziwiłam się jej, że wytrzymuje z takim chłopakiem, ale najwidoczniej musi go bardzo mocno kochać, że nie posunęła się jeszcze do zerwania albo i zabójstwa. Ja na jej miejscu wykończyłabym się psychicznie, fizycznie i nerwowo. Jednakże Celina zrobiła na mnie dobre wrażenie, bo nie była wcale taką oziębłą gnidą, jak mówił Daniel przez pół drogi jazdy. Nie mam zielonego pojęcia co ona im takiego robi i mówi, że jej nie znoszą, ale według mnie jest fajną dziewczyną. Jej znajomi również wydali się być w miarę ogarnięci i może dlatego dobrze mi się z nimi rozmawiało, choć nie czułam sie dość swobodnie. Wzrok Phillipa ciągle czułam gdzieś na sobie, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że mnie to rusza. Aktualnie siedziałam pomiędzy dziewczyną Forfanga i Johannem, a na przeciwko nas siedział Sjoeen. Wzrokiem starałam się wyłapać gdzieś sylwetkę blondyna i póki go nie widziałam to było dobrze, lecz poczułam delikatnie ukłucie w sercu, kiedy zobaczyłam jak rozmawia z jakąś dziewczyną i najwyraźniej dobrze bawi się w jej towarzystwie.
- Boże, Phillip... - Forfang niemalże rzucił pustą szklankę na stolik i wytrzeszczył oczy, patrząc na bruneta.
- Czego chcesz?
- Nawet nie wiesz ile filmów pornograficznych powstałoby z moich myśli gdy na ciebie patrze. - powiedział jak najponętniejszym tonem głosu i seksownie oblizał usta, a my z Celiną od razu strzeliłyśmy się w czoło otwartą dłonią.
- Ty pieprzony homoseksualisto. - jęknął Sjoeen. - Celina, uciekaj od niego póki możesz, bo z nim będzie już tylko gorzej. - zaśmiał się.
- Mam nadzieję, że po ślubie się ogarnie. - mina Forfanga po słowach, które wypowiedziała Celina, była fenomenalna. Nie wiedział czy ma się śmiać, bo jego dziewczyna żartuje, czy jednak zaczynać się martwić, bo może to prawda i jego piękna wolność się skończy. - No co się tak patrzysz? Nie chce żeby na ulicy mnie wytykali palcami, bo mam nieślubne dziecko.
- Dziecko? - zapiszczał przerażony. - Celinka, ale... ale przecież włożyłem wtedy gumkę!
- Tylko głupi wierzy, że prezerwatywa da sto procent pewności. - wtrąciłam się, a jego dziewczyna mi przytaknęła. - Ale spokojnie, Johann. Jesteś zaradnym, porządnym, odpowiedzialnym facetem i wierzę, że podołasz w byciu tatą.
- Phillip... mam zawał. - powiedział, patrząc z przerażeniem na swoją dziewczynę i starając się odszukać ramienia Norwega. Myślałam, że zaraz się w niego wtuli jak mała dziewczynka i rozpłacze, ale posunął się jedynie do złapania go pod ramię i oddalenia się od nas.
- Dzieciak. - mruknęła rozbawiona Celina. - Idę do toalety. - dodała. Uśmiechnęłam sie do brunetki i sięgnęłam po stojące piwo, po czym upiłam dwa łyki i skupiłam się na blondynie, który gapił się w ekran swojego telefonu. Wydawało mi się, że to tapeta wywołała u niego takie zafascynowanie, ale zmieniłam zdanie, gdy zobaczyłam, jak łapie swoją kurtkę i wychodzi na zewnątrz. Odstawiłam puszkę z piwem na stolik i niewiele myśląc, udałam się za skoczkiem.

Daniel

Zimne powietrze przenikało przez niezapiętą kurtkę, ale byłem zbyt zdenerwowany by tracić czas na szarpanie się z głupim zamkiem. Niewiele myśląc, sięgnąłem do kieszeni po opakowanie papierosów, spodziewając się, że już nic tam nie ma, ale na moje szczęście pozostał jeszcze jeden. Odpaliłem go i zaciągnąłem się, dając moim płucom rozkosz dymem tytoniowym. Już naprawdę traciłem wszystkie siły i nerwy, nie potrafiłem poradzić sobie z tym co było i już dawno się skończyło. Chyba nikt nie potrafi pogodzić się z czymś takim i od tak zapomnieć. Cholera...
- Zamarzniesz. - usłyszałem z tyłu głos Kariny. Zacisnąłem szczękę, obracając w palcach papierosa i patrzyłem się w ślepy punkt jak chory psychicznie. Brunetka stanęła tuż obok mnie i nie mówiła nic, po prostu czyniła to samo co ja, czyli wpatrywała się w niewidoczny dla siebie punkt. Jedynie obłoki pary, wydobywające się z jej ust, dawały mi znak, że żyje i jeszcze nie zamarzła.
- Dlaczego nie założyłaś kurtki? - zapytałem, spoglądając na nią, a następnie zaciągnąłem się po raz kolejny.
- Nie potrzebuję kurtki. - odparła, udając, że faktycznie jest tak jak mówi. Papierosa ulokowałem w ustach, po czym ściągnąłem z siebie kurtkę i, mimo protestów, udało mi się założyć ją na brunetkę. - Dlaczego tak nagle wybiegłeś?
- Czy to ważne? - palcem otrzepałem wypaloną część papierosa i ponownie się zaciągnąłem. - Nie rozumiem ludzi, który budują związek na kłamstwie. Nie rozumiem jak można okłamywać osobę, którą się podobno kocha...
- Opowiesz mi o tym, Daniel?
- Nie lubię użalania się nad sobą do drugiej osoby. - mruknąłem.
- Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zag­nieżdżają się, pa­raliżują nas, nie dopuszczają no­wych i w końcu zaczy­nają gnić. Sta­niesz się składem sta­rych śmier­dzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz. - zacytowała dobrze mi znany tekst. - Jeśli nie chcesz to nie mów, a jeśli....
- Miałem dziewczynę. - zacząłem, a mój głos już w tym momencie chciał się załamać. - Zrobiłabym dla niej wszystko, dałbym sobie nawet odciąć rękę. Starałem się jak mogłem, a to wyjazdy, a to wszelakie wyjścia, prezenty... a wiesz co dostałem w podzięce za moje starania i miłość? Ją i mojego najlepszego kumpla w moim łóżku...
- Daniel... - poczułem, jak kładzie mi rękę na ramię.
- Jaką suką trzeba być, żeby brać ode mnie wszystko co daje, a potem pieprzyć się z moim kolegą? - warknąłem z wyrzutem. Raczej niepotrzebnie, bo Karina zabrała szybko swoją rękę i odsunęła się o kilka centymetrów. - Nie przeszkadza mi to, że się z nim przeleciała. Szczerze mówiąc to nawet nie robi to na mnie wrażenia i aż tak nie boli. Najbardziej boli mnie to, że zachowała się jak głupia materialistka i kłamczucha. Skoro już przestała mnie kochać to powinna była powiedzieć, że to koniec, a nie pozwolić mi wierzyć, że to ta jedyna i na zawsze...
- Długo ze sobą byliście? - zapytała cicho.
- Zdradziła mnie w dzień, gdy mijał rok naszego związku. - uśmiechnąłem się blado, a po moim policzku spłynęła jedna, słona łza. Po chwili poczułem, jak Karina obejmuje mnie w pasie i jej ciało przylega do mojego. Byłem cholernie zdziwiony tym gestem, ale tak naprawdę potrzebowałem tego, tak samo jak potrzebowałem wygarnąć z siebie  tego wszystkiego.
- Będzie dobrze, Daniel. - powiedziała, nadal tuląc mnie do siebie jak małe bezbronne dziecko. - Zobaczysz, że kiedyś znajdziesz dziewczynę, która będzie tą jedyną i nigdy, przenigdy cię nie zdradzi. - po tych słowach objąłem ją mocno w pasie i wiedziałem, że w tym momencie nic więcej do szczęścia mi nie było potrzebne, cieszyłem się z tego co było tu i teraz.
- Piłeś coś? - zapytała po chwili ciszy. Zaprzeczyłem. - Coś się stanie jak zwiniemy się z tej imprezy?
- Forfang może knuć teorie spiskowe, że pojechaliśmy się ruchać. - zaśmiałem się, a ona mi zawtórowała. - Wszyscy są tak wstawieni, że nie zauważą naszej nieobecności, ale najpierw ja chcę wiedzieć co knujesz.
- Jak bardzo masz popsuty humor? - popatrzyła na mnie, a ja na nią i... Jezu, za takie spojrzenia dałbym nawet ogolić sobie nogi i zabrać każdy medal jaki udało mi się zdobyć. - Ziemia do Daniela. - wróciłem na ziemię dopiero, kiedy zaczęła wymachiwać mi ręką przed oczami. - Odpowiesz mi na pytanie?
- Trochę mi się popsuł. - odparłem.
- W takim razie zwijamy się stąd. - postanowiła, odrywając się ode mnie. Cholera, a było mi tak dobrze... - Tylko szybko się przebiorę i możemy jechać.
- Ale gdzie ty chcesz jechać? - zapytałem, nadal nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Gdziekolwiek, byleby tylko poprawić ci humor. - dała mi szybkiego buziaka w policzek, po czym oddaliła się o kilka kroków.
- Karina? - odwróciła głowę i popatrzyła na mnie pytająco. - Co to ma być za zmienianie mi tapety? - zaśmialiśmy się, a następnie dziewczyna zniknęła w środku domu rodziców Celiny. Nie minęło pięć minut gdy wróciła i udaliśmy się do mojego samochodu. Nie chcąc wyjść na skończonego buraka, otworzyłem jej drzwi.
- Nie mówiłeś, że to ja mam kierować. - powiedziała. Na początku nie rozumiałem o co chodzi, ale po chwili ogarnąłem się i pokręciłem przecząco głową.
- Mojego maleństwa nie daję nikomu.
- Mógłbyś robić wyjątki.
- Mógłbym, fakt. Ale chyba nie muszę, co?
- Byłoby miło. - stanęła naprzeciwko mnie i oparła się nonszalancko o bok auta. - Poza tym... muszę poćwiczyć trochę jazdę samochodem.
- Ale to nie musi być mój samochód.
- I naprawdę nie zlitujesz się nad biednym człowiekiem, który tylko chce pojeździć na próbę? - jej ton głosu znacznie się zmienił, a na twarz wkradł się łobuzerki uśmieszek. Nie miałem pojęcia w co zaczyna ze mną pogrywać, ale podobało mi się to.
- Musiałabyś ładnie poprosić. - odparłem, również zniżając ton głosu.
- Myślałam, że mogłabym siedzieć pomiędzy twoimi nogami, a ty byś mnie instruował. - popatrzyła na mnie, przygryzając wargę. Cholera, przestań kobieto. - Pakuj się. - popatrzyłem na nią ze zdezorientowaniem. - Mam jechać bez ciebie? - zaśmiała się, wsiadając od tak na siedzenie pasażera. Stałem jak idiota i patrzyłem na nią, a ona po prostu się cieszyła. Grey i jego pięćdziesiąt twarzy przy niej to chyba będzie mały pikuś, bynajmniej tak się zapowiada...

________________________________
To już trójka? Jeju, stanowczo za dużo w niej Kariny i Daniela... ^^
Po raz kolejny dziękuję za każdy komentarz pod ostatnim rozdziałem, to motywuje ;)
Mam nadzieję, że to coś wyżej nie jest takie złe i również przypadnie wam do gustu.
Natomiast kolejny... okolice weekendu zapewne, ponieważ kartkówka goni kartkówkę, a podciąganie ocen na półrocze też wymaga czasu :/ Mam nadzieję, że chociaż u was jest lżej. :D
Miłego czytania, buziaki! ;*

PS. odsyłam do ankiety na dole ;)

9 komentarzy:

  1. No nieźle :'D Powoli powstaje nam Danina (Daniel+Karina) xDD Nie lubię pisać długich komentarzy a więc: Rozdział świetny! ;* Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże dziewczyno, czy ja Ci już kiedyś mówiłam że cię uwielbiam? Majstersztyk! Chylę czoła!
    Forfang i jego odcinki, no po prostu mistrzostwo! Myślałam że się zaniosę w którymś momencie. Poważnie!
    No i nareszcie coś się buduje między Kariną a Danielem. Uwielbiam tę parkę i będę im kibicować, choćby się góry waliły, dinozaury srały jednorożcami a Johann zmądrzał. Koniec i kropka.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity rozdział... GENIALNY.
    Nieokreślany Forfang śpiący żartami niczym z rękawa... on chyba nigdy nie dorośnie.
    Dziwnie zachowując się Sjoeen - ktoś tu chyba jest zazdrosny!
    I nasza uroczo para, jak to określiła poprzedniczka, Danina. Daniel i Karina oddziałują na siebie w dziwny sposób, co naprawdę mi się podoba. Oby jak najszybciej coś z tego było ^^.
    Czekam na kolejny ;*

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    No, kochana, przyśpieszyłaś lekko tempo dodawania nowych rozdziałów, co wcale mi zresztą nie przeszkadza, bo każdy kolejny jest coraz lepszy ^^
    Kurczę, aż żałuję, że przez ekran nie widać uśmiechu, bo znów nie mogłam przestać się śmiać. Johann po prostu przebija wszystkich. Aż ciężko go nie lubić w twojej wersji, takie wieczne dziecko :D Za dużo Kariny i Daniela? Narzekasz, jest fajnie, mi ich wzmożona obecność w ogóle nie przeszkadza ^^ Jestem strasznie ciekawa, co tam się między nimi dalej wydarzy.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Daniel i Karina coraz bardziej się rozkręcają, i są słodcy, ale jak wiadomo - nigdy nie może być tak pięknie i sielnkowo do końca - coś zawsze musi się zepsuć w pewnym momencie. i tutaj 'liczę' że tak powiem, na Phillipa, niech nam chłopak wprowadzi jakąś akcję! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem i przepraszam za zwłokę. Zostanę tu na pewno bo Daniel. Widzę że akcja się rozwija i coraz bardziej rozkręca tak trzymać
    Weny
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Jak zwykle ja z mocnym poślizgiem :P No pisałaś mi, że u mnie w opowiadaniu można między bohaterami wyczuć iskierki, a tutaj? Tutaj to nie iskierki tylko jakieś wielkie.... Nie wiem co wielkie ale dzieję się między nimi oj dzieję i mi się to podoba. Jestem ciekawa gdzie Karina go zabierze,a co do Philipa czy tylko dla mnie on sprawia wrażenie takiego ogłupiałego na tej imprezie? Taki ćwok xD Mam nadzieję,że nie wejdzie w paradę Daninie xD Kocham to połączenie serio :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Dotarłam :) I właśnie w tym momencie muszę Ci zakomunikować, że gdybyś nie zaprosiła mnie na moim blogu to moje życie nie miałoby sensu.
    Kocham poczucie humoru Hilde czy kiedyś Jacobsen'a ale Twoja wersja komizmu Norway Team'u jest nie do przebicia. To co Ci panowie tutaj robią to po prostu rozwala system jaki ktoś kiedyś zaprogramował. Szczególnie podobał mi się rozdział numer dwa i akcja w sklepie. Tande i Forfang to ostra jazda po bandzie natomiast co do Phillip'a to chyba taki najbardziej ogarnięty z tej jakże ciekawej trójki dżentelmenów. Karina? Nie wiem co o niej sądzić jak na razie za mało się dzieję.
    Kochana nie pozbędziesz się mnie stąd chodzby nie wiem co się działo. Zostaje tu na zawsze.
    Weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń