środa, 5 czerwca 2019

16. Twoje oczy mówią lepiej niż usta, które kłamią, Daniel.

Daniel


  - Ingrid Jansen. - przekazała swoje dane dziewczynie zza baru, która nie chciała pomylić jej zamówienia. Szybko dotarło do mnie, kto stoi zaledwie pół metra ode mnie. Później na mnie spojrzała, a mnie ugięły się kolana i serce niesamowicie przyśpieszyło. Odezwała się. Ja z kolei nie mogłem z siebie wydusić ani słowa przez dłuższą chwilę. Tak długo jej nie widziałem, tyle cierpienia, łez i samotności mi zapewniła, że straciłem cień szansy na to, że kiedyś jeszcze nasze drogi się skrzyżują. A później zaczęliśmy rozmawiać. Zupełnie zapomniałem, po co przyszedłem do baru. Minęło kilka chwil, a obok mnie pojawił się Johann, który powiedział, że moja Karina poszła już do domu. Moja Karina. Olałem to. Zająłem się Ingrid, zapomniałem o świecie. Przestałem myśleć i...

  Dziewczyna naciągnęła na siebie białą kołdrę i przekręciła się na drugi bok. Siedziałem na skraju łóżka, patrząc na porozrzucane po całym pokoju nasze ubrania. Miałem kaca. I pierwszy raz w życiu to nie był kac po zbyt dużej ilości alkoholu, bo byłem trzeźwy, jak dziecko, a kac moralny. Zachowałem się, jak najzwyklejsza świnia. Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie, a sumienie gryzło mnie niemiłosiernie mocno. Dźwięk ustawionego budzika wyrwał mnie z zamysłu. Wyłączyłem go i poczułem okropny ból w sercu, gdy zobaczyłem uśmiechniętą twarz Kariny na mojej tapecie.
- Jakim ty jesteś idiotą.. - warknąłem, rzucając telefon na podłogę i chowając twarz w dłonie. Hałas, który spowodował telefon, uderzając w szafkę, obudził Ingrid. Już po chwili czułem ciepły oddech na swoim karku i dłoń na ramieniu.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam. - szepnęła, muskając delikatnie moje ucho. W tym momencie poczułem niezwykle wielką nienawiść do jej osoby. Strzepałem jej rękę z mojego ramienia i wstałem, spoglądając na nią z pogardą.
- Tęskniłaś? Zostawiłaś mnie z dnia na dzień, nie odzywałaś się przez tyle czasu, a teraz mówisz mi, że ty tęskniłaś? - parsknąłem.
- Co w tym dziwnego, Daniel? Łączyło nas bardzo dużo, więc miałam do tego prawo. - wzruszyła ramionami.
- Łączyło nas bardzo dużo i przede wszystkim nie miałaś prawa do tego, żeby zostawić mnie, jak psa. - warknąłem. - Myślisz, że ja uczuć nie mam? Że dobrze mi się żyło z myślą, że zostałem tak potraktowany przez dziewczynę, która była dla mnie całym światem?
- Daniel, ja naprawdę nie mam nic na swoje usprawiedliwienie w tym momencie..
- Oh, serio? Po tylu latach nie masz mi nic do powiedzenia? Nawet głupiego "przepraszam"?
- Co to zmieni? - jęknęła. - Nie możemy spróbować od nowa? Ta noc..
- Ta noc to była pomyłka i wielki błąd, Ingrid. - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. - A wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? W końcu znalazłem dziewczynę, przy której chciało mi się żyć, przy której byłem szczęśliwy każdego dnia, z którą może i byłem krótko, ale już szukałem dla niej pierścionka zaręczynowego, bo chciałem mieć pewność, że już na zawsze będzie tylko moja i zdradziłem ją z takim kimś, jak ty.. Brzydzę się sobą w tym momencie, ale jeszcze bardziej brzydzi mnie twoja osoba. - dodałem, zapinając pasek od spodni.
- Daniel, proszę przestań.. - jej głos zaczynał się łamać. - Nie idź, porozmawiajmy! - krzyknęła, kiedy jedną nogą stałem już poza progiem jej pokoju. Jedyne czego w tym momencie chciałem to posiadania magicznej mocy i cofnięcia czasu, a nie rozmów z kobietą, która najpierw zniszczyła naszą miłość i związek, a teraz zawiesiła na włosku mój związek i moją przyszłość z Kariną..

  Umówiłem się w knajpie z Johannem i Phillipem. Potrzebowałem szczerej rozmowy z moimi przyjaciółmi. Wiedziałem, że to będzie trudna i ciężka rozmowa, ale jeszcze cięższa konwersacja czekała mnie później.
- Kogo moje oczy widzą. - zawył Phillip, zbijając ze mną piątkę. Johann przywitał się i zajął miejsce, nie odezwał się ani słowem. Wiedziałem, że on wie. Ani ja, ani on nie musieliśmy nic mówić.
- Phill, dziękuję, że wczoraj zająłeś się Kariną. - spuściłem wzrok na kufel z piwem. Atmosfera w jednej chwili zrobiła się tak gęsta, że można było ciąć ją nożem.
- Ty pieprzony hipokryto. - Johann w końcu przemówił. Cóż, na inne słowa nie zasługiwałem, więc nawet nie próbowałem się odezwać. - Przyjaźnimy się tyle lat, Daniel, i w tym momencie nie mam do ciebie ani trochę szacunku, wiesz?
Milczałem. Spojrzenia kolegów przeszywały mnie na wylot. Czułem się, jak skończona świnia, która weszła między stado zaraz po tym, jak zachowała się wobec nich nie fair.
- Karina przepłakała całą noc. - odezwał się Phillip. - Twoje zachowanie ją dobiło.
- Zdaję sobie z tego sprawę..
- A zdajesz sobie sprawę z tego, co będzie, jak powiesz jej, że olałeś ją i poszedłeś przelecieć swoją byłą?
- Johann, nie dobijaj mnie. - powiedziałem. - Nie chciałem tego, rozumiesz? Brzydzę się tym, co zrobiłem, i nie czuję się szczęśliwy i spełniony z tego powodu.
- Czasu nie cofniesz.
- Wiem, Phill, doskonale wiem.. Ale co ja mam teraz zrobić?
- Nas o to nie pytaj.
- Myślałem, że mogę na was liczyć. - ogarnął mnie smutek spowodowany zachowaniem kolegów. Nie minęło pięć minut, jak powiedzieli jeszcze kilka słów na temat mojego zachowania i pożegnali się ze mną. Najgorsze było to, że czułem się cholernie osamotniony w tym momencie i rozbity, a naprawdę potrzebowałem minimalnego wsparcia, które pomogłoby mi choć trochę stanąć moralnie na nogi.

Karina 

  - Ziemia do Karinki! - Celina pomachała mi przed nosem drewnianą łyżką. - Z czym chcesz naleśniki? Mam ser biały, dżem.. - odkręciła pomarańczową przykrywkę i skrzywiła się. - No dobra, dżemu nie mam, ale mam krem czekoladowy! - zawyła radośnie, prezentując mi słoik z łaciatą krową na etykietce.
- Zjem z czymkolwiek. - wysiliłam się na uśmiech, wyjmując talerze z szafki.
- Karina, proszę cię! Uśmiechnij się, wpuść w siebie trochę życia..
- Nie mam powodów.
- Karina, masz powody. - powiedziała, kładąc mi dłoń na plecach. - Przestań myśleć o Danielu, zamartwiasz się tym od samego rana..
- A ty byś skakała z radości, gdyby Johann zachował się tak samo jak on? Gdybyś miała wrażenie, że..
- Dziewczyno, jak znam Daniela to dam sobie głowę ogolić, że nie zrobił nic głupiego i teraz siedzi w swoim pokoju, i myśli, jak cię za to przeprosić albo szykuje dla ciebie wielką niespodziankę na przeprosiny. 
- Tak myślisz? - zapytałam z lekką nadzieją w głosie. Ileż ja bym dała, żeby Celina miała rację. A jeszcze więcej bym dała, żeby cofnąć czas i pójść po niego pod ten bar, wyciągnąć za rękę, wyjaśnić jego zachowanie i mieć stuprocentową pewność, że nad naszym związkiem nie ma żadnych ciemnych chmur.
Od samego rana myślałam o tym wszystkim. Chciałam się do niego odezwać, ale każdą wiadomość kasowałam, bo wszystkie wydawały mi się nijakie i bez większego sensu. Na krótką chwilę udało mi się nawet przestać o nim myśleć i skoncentrowałam się na plotkowaniu z Celiną na różne tematy. Po naleśnikowym obiedzie miałyśmy zamiar wybrać się na spacer, ale kiedy byłyśmy już gotowe do wyjścia, do mieszkania wszedł Johann, a do mnie w tym samym momencie zadzwonił telefon i na ekranie pojawiło się zdjęcie Daniela. Cały mój dobry nastrój w jednej chwili uległ zmianie. Zapytał, czy możemy się spotkać i porozmawiać, wahałam się, ale w końcu oczekiwałam wyjaśnień, przeprosin i tego, żeby wszystko było dobrze między nami.
- Celina, Daniel przyjedzie po mnie za kilka minut. - powiedziałam.
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze! - przytuliła mnie mocno do siebie. Kątem oka dostrzegłam wymowną minę Johanna, a to oznaczało tylko jedno - coś musi być na rzeczy.

  Wsiadłam do auta Daniela i od razu odjechaliśmy spod bloku Johanna i Celiny. Czułam się bardzo nieswojo, za każdym razem, kiedy gdzieś jechaliśmy, buzie nam się nie zamykały, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, trzymaliśmy się za rękę, a teraz nic. Ciszę wypełniało jedynie radio, w którym jak na złość puścili piosenkę, przy której uwielbialiśmy się wygłupiać.
Z samochodu wysiedliśmy nieopodal parku. Krótką chwilę spacerowaliśmy, jak nieznajome i obojętne sobie osoby.
- Co to miało wczoraj być, Daniel? - postanowiłam pierwsza zabrać głos.
- Karina.. - chłopak przystanął i spojrzał w niebo. W tym momencie przypomniał mi się wyraz twarzy Forfanga, moje obawy powróciły w mgnieniu oka. - Karina, zdradziłem Cię. Przespałem się z Ingrid.
Te słowa były dla mnie niczym mocny prawy sierpowy, ale nie w twarz, lecz w serce. Patrzył na mnie, ale kiedy ja zerkałam na niego, uciekał wzrokiem. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale starałam się być twarda.
- Karina, ja nie wiem, jak to się stało.. Wczoraj, przy barze, dostałem jakieś oślepienia umysłowego, naprawdę. Spotkałem ją i..
- I co? Powróciły wspomnienia, sentymenty?
- Dokładnie tak, Karina. Uwierz mi, że..
- Że tego nie chciałeś, ale poszliście do niej na drinki, upiłeś się i się stało, tak?
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie byłem pijany. - powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. - Karina, jestem skończoną świnią, ale uwierz mi, że nie chciałem tego. Nie mam pojęcia, jak do tego doszło.
- Może jeszcze mi powiesz, że dosypała ci magicznego proszku do szklanki i odleciałeś? - milczał. Jego milczenie było dla mnie, jak odpowiedź na wszystkie pytania, których nie zdążyłam jeszcze zadać. - Prawda jest taka, że uczucie do niej nadal w tobie siedzi, Daniel. - powiedziałam. - Szkoda tylko, że zdążyłam pokochać cię na tyle mocno, by teraz przyjąć taką wiadomość niczym sztylet w plecy. - uśmiechnęłam się, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Podniósł rękę, chciał je otrzeć, ale zrobiłam krok w tył. - Nie dotykaj mnie. Już nigdy więcej mnie nie dotykaj, Daniel.
- Karina, postąpiłem, jak dupek, ale kocham cię, do jasnej cholery! Żałuję tego z całego serca..
- Twoje oczy mówią lepiej niż usta, które kłamią, Daniel. - wyszeptałam, spoglądając na jego rozczarowaną moim zachowaniem minę. - Zbyt długo i dobrze zdążyłam cię poznać, żeby teraz udawać, że nie widzę w Tobie ulgi spowodowanej jej powrotem..
- Nie, wcale tak nie jest.
- Daniel, kochałeś ją i będziesz kochać. - dodałam, odwracając się na pięcie. Złapał mnie za rękę i zmusił, abym ponownie się do niego odwróciła.
- Nie zostawiaj mnie, Karina.. Jestem głupi, ale naprawdę kocham tylko ciebie i tylko z Tobą chcę być.
- Daj mi spokój, Daniel.. Nie odzywaj się do mnie już nigdy więcej..

*****

Hej, cześć, witajcie! :D
Rozdział pojawił się dopiero dziś, bo miałam czas, żeby zebrać się w sobie i go dokończyć. Stres maturalny już mnie opuścił i zaczęłam myśleć. :D
Jak podoba wam się powrotny rozdział? Happy end ma być, czy nie być? ;>

1 komentarz: