Leżałem na dość wygodnym łóżku, wpatrując się w ekran swojego telefonu i wsłuchując w piosenkę, która była aktualnie grana w radiu. Moim marzeniem nie było słuchanie ruskiego disco, lecz w tym momencie wszystko było lepsze od śpiewającego pod prysznicem Johanna. Chłopak za wszelką cenę starał się naśladować Whitney Houston, ale mógł się chociaż liczyć z tym, że mi i reszcie społeczności pękną bębenki. Westchnąłem, zastanawiając się nad tym co komu zrobiłem, że zawsze musiałem dzielić pokój z Johannem, równie dobrze taki zaszczyt mógłby kopnąć Fannemela albo Gangnesa. Jednakże zawsze tak bywa, że prócz minusów są również plusy. Nigdy nie mogłem narzekać na nudę. Zazwyczaj działo się coś ciekawego i arcyważnego, o czym potem Johann opowiadał swojej dziewczynie przez telefon i narzekał, że płaci gigantyczne rachunki za telefon. Przecież sprawa zerwanego żyrandola i wysmarowanego czekoladą balkonu nie mogłaby poczekać trzech dni, nie wspomnę już o rażących prądem choinkach w Kuusamo. Tak nim wtedy trzęsło, że nie widziałem już dla niego żadnych innych opcji niż szpitalne łóżko i śpiączka, albo porządna, dębowa trumna. Z tym, że Forfang był jak głupi kot i zawsze spadał na cztery łapy, cokolwiek by się nie stało. Może to jego wada, może zaleta. W każdym bądź razie jestem zdania, że ktoś na górze jeszcze nie jest przygotowany na przyjęcie takiej miernoty umysłowej i otacza go specjalną opieką i troską na ziemi, tylko po to, aby jeszcze nie wybierał się na tamten świat.
- Danielu, och Danielu! Umyj mi plecki, dam ci troszkę żelu! - dało się słyszeć jego wrzask z łazienki. Współczułem osobie, która wynajęła sobie pokój za ścianą. Przecież to murowana utrata słuchu i skaza na psychice. Westchnąłem ciężko, przecierając dłonią lewe oko i w tym momencie poczułem, jak mój telefon zaczyna wibrować. Przeciągnąłem palcem po ekranie i zobaczyłem ikonkę nieodczytanej wiadomości.
Od: Karina.
Mogłeś odezwać się po kwalifikacjach, bo boję się, że coś Ci się stało... Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam, ani nie przeszkodziłam. Jeśli żyjesz to odpisz chociażby kropkę :)
Uśmiechnąłem się, czytając treść wiadomości po raz drugi. Ogarnęło mnie dość przyjemne, lecz nieznane uczucie. Może dlatego, że jeszcze nikt nigdy się o mnie tak nie martwił. Mając dziewczynę nigdy nie doświadczyłem takiego czegoś. Zawsze powtarzała mi, że jadę na konkurs by stawać się najlepszym i walczyć o nagrody. Nigdy nie powiedziała mi, że się o mnie boi, a Karina... ona była inna, lepsza. Zdecydowanie.
Do: Karina.
Kropka to trochę za mało, nie uważasz? Jak widzisz żyję, jestem cały i zdrowy. O ile mogę to powiedzieć, bo Johann właśnie morduje moje bębenki słuchowe. Miło, że się o mnie martwiłaś, ale nie musiałaś ;)
Kliknąłem przycisk 'wyślij' i zablokowałem telefon, odkładając go ponownie na klatkę piersiową. Szum wody ucichł, co oznaczało, że hrabia Johann Andre Forfang skończył zażywania kąpieli i moje uszy mogą w końcu odpocząć. Nie minęło sporo czasu, a telefon ponownie zawibrował.
Od: Karina.
Johann? Co on ci takiego robi? :D Ps. nie musiałam, ale chciałam.
Do: Karina.
Starał się odkryć w sobie dusze artysty, ale na szczęście przestał :D Co u Ciebie?
- Nie zamocz sobie telefonu. - rzucił krótko szatyn i usiadł na swoim łóżku. Popatrzyłem na niego pytająco, a ten parsknął śmiechem i pokręcił głową. - Ślinisz się jak głodny pies, taka prawda. - dodał, po czym zajął się wycieraniem swoich mokrych włosów.
- Śmieszne. - skwitowałem. - Celina do ciebie dzwoniła jakieś dwadzieścia minut temu.
- Odebrałeś? - zapytał, przerywając czynność i biorąc do ręki swojego smartfona. Zaprzeczyłem. - Aż tyle siedziałem w łazience? - uniósł brwi w geście zdziwienia. Już miałem odpowiedzieć jakimś w miarę obraźliwym tekstem, ale wyświetliła mi się nowa wiadomość i zrezygnowałem.
Od: Karina.
Dzień spędzony w domu, aktywnie, bo robiłam za służącą brata i jestem wykończona. Dosłownie padam na mordkę i chyba zaraz zasnę na stojąco... A co u Ciebie? ;)
- Co u Kariny? - zapytał, szczerząc się jak łysy na widok szamponu przyśpieszającego porost włosów.
- Skąd wniosek, że piszę z Kariną? - mruknąłem, stukając w klawiaturę telefonu.
- Bo jak piszesz z kimkolwiek innym, to nie szczerzysz się jak debil. - zauważył, na co ja wzruszyłem ramionami. - Właśnie! - uniósł palec wskazujący do góry. Na jego twarzy wymalował się ten podstępny uśmieszek, który oznaczał świetny pomysł, albo przesłuchanie. - Dlaczego tak wcześnie wczoraj wyszliście? - zapytał. Wiedziałem, że nie odpuści sobie tego tematu. Byłby chyba chory, gdyby o to nie zapytał.
- Czemu sugerujesz, że wyszliśmy razem? - starałem się być poważny, ale na samą myśl uśmiech cisnął mi się na usta.
- Mam cię! - klasnął w dłonie uradowany. - Stary, znasz ją trzy dni.
- I co z tego? - kolejny raz wzruszyłem ramionami.
- Nie za szybko? - popatrzył na mnie wzrokiem napalonego psychopaty. Miałem ochotę podejść i strzelić go porządnie w głowę, bo jego seksistowskie teorie naprawdę były tutaj nie na miejscu.
- Wiem, że w twoim zepsutym rozumku tworzy się miliony pornosów z nami w rolach głównych, ale ogarnij to. Jakoś nie myślę o tym, by zaciągnąć ją do łóżka. - dodałem.
- Ty to powiedziałeś.
- Ty tak pomyślałeś. - przeniosłem spojrzenie ponownie na ekran telefonu i dokończyłem pisanie wiadomości, którą po chwili wysłałem do brunetki.
Do: Karina.
Służąca brata? A jest taka opcja dla miłosiernego, słodkiego Daniela? ^^ Co u mnie... Johann właśnie węszy, strasznie go ciekawi dlaczego tak szybko wyszliśmy z imprezy. Mam ochotę udusić go poduszką, ale szkoda mi jej, bo w takiej ładne obłuczce jest... Ps. nie padaj na mordkę, szkoda jej ;)
- Kurde, Daniel... tak naprawdę to ja nie mam nic do tego, co robisz z Kariną, ale...
- Nic z nią nie robię. - warknąłem, biorąc do ręki jedną mandarynkę, a drugą rzuciłem szatynowi.
- Skończ. - mruknął pod nosem. - Jak dla mnie to możesz ją wywieźć nawet na Alaskę i zrobić jej mini drużynę FC Barcelony, ale chodzi mi o Phillipa. - dodał, skupiając wzrok na obieranej mandarynce. - Zbierasz nadal pestki?
- A co do tego ma Phillip? - zdziwiłem się, po czym zaprzeczyłem na zadane przez niego pytanie. W tej samej chwili poczułem wibracje telefonu, zatem od razu go odblokowałem i odczytałem wiadomość.
Od: Karina.
Niestety, ty jesteś dużym chłopcem i dasz sobie radę sam! :D Jeju, jego ciekawość jest gorsza niż myślałam... Ech, przepraszam, ale idę już spać, bo ledwo widzę. Kolorowych, słodkich snów, Daniel. Dobranoc. ;*
- Wiesz dobrze, że pijany Sjoeen jest otwarty jak całodobowe Tesco. - przytaknąłem, pisząc w międzyczasie wiadomość.
Do: Karina.
Słodkich snów, mała. Dobranoc. ;*
Wygrzebałem spod łóżka ładowarkę i podłączyłem do niej telefon, po czym oparłem się o chłodną, zielonkawą ścianę i wbiłem spojrzenie w Forfanga. Nie należałem do tak ciekawskich osób jak szatyn, ale temat przeszłości Kariny i Phillipa mnie interesował. Pałali do siebie nienawiścią, więc musiało się stać coś grubszego niż zwykła kłótnia.
- Co takiego mówił? - Johann w tym momencie zajął się strzelaniem kostkami w palcach, lecz po chwili zabrał głos.
- Między nimi wydarzyło się coś naprawdę mocnego, bardzo mocnego. - poruszał brwiami. - Zaczął się żalić, że jest nieudacznikiem i skończoną świnią, że nie powinien nazywać się facetem przez to jak się zachował, że teraz chciałby cofnąć czas i wszystko naprawić... takie tam bzdety pijanego Sjoeena. - powiedział. W mojej głowie zrodziło się tysiące myśli, począwszy od rzeczy błahych, skończywszy na jakichś chorych wytworach mojej wyobraźni.
- Wiesz co się między nimi stało? - zapytałem, a ten skinął twierdząco głową. - To może mi powiedz?
- Nie wiem czy chcesz to wiedzieć. - westchnął, poprawiając swoją pozycję siedzącą. - Powiem ci, że nawet mnie zatkało i w życiu nie pomyślałbym, że to właśnie o to chodzi. - miałem wrażenie, że zaraz zejdę na zawał. Nienawidziłem sytuacji, gdy ktoś miał coś do powiedzenia, ale miał wątpliwości czy to wyjawić. Chyba miałem zbyt słabe nerwy do takich zagrywek. - Czaisz, że oni się ze sobą przespali? - wypalił, a ja poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody, a następnie uderzył mnie kijem do bejsbola. W jednej chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy, a w głowie powstał jakiś nieopisany chaos. - Phillip stwierdził, że będzie się starał o nią walczyć...
- Idę pod prysznic. - stwierdziłem, wstając z łóżka i biorąc do ręki żel pod prysznic, ręcznik oraz rzeczy dresy, bokserki i koszulkę.
- Daniel. - Johann odezwał się, gdy otwierałem drzwi do łazienki.
- Co?
- To było półtora roku temu. - powiedział. - Ona go za to nienawidzi i jakoś nie wydaje mi się, żeby poleciała na jego starania.
- Po co mi to mówisz?
- I z tobą, i z nim przyjaźnię się tak samo, ale jeśli miałbym wybierać pomiędzy szczęściem dla ciebie, a szczęściem dla niego, to bez dwóch zdań wybrałbym ciebie. - muszę przyznać, że prędzej spodziewałbym się własnej śmierci niż takich słów ze strony Johanna. - Walcz o nią na swój sposób. - westchnąłem. - A teraz spieprzaj się myć, bo chce pogadać z Celiną. - rzucił we mnie poduszką. Nie pozostało mi nic innego, jak zniknąć za drzwiami łazienki i dać gołąbeczkom kilkanaście minut swobodnej rozmowy. W mgnieniu oka zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem do kabiny, odkręcając od razu zimną wodę. Nie przeszkadzało mi to, że mogę być pierwszym człowiekiem na ziemi, który zamarzł w kabinie prysznicowej. Chciałem po prostu na spokojnie przetrawić wiadomości, które zaserwował mi Johann i od których mój mózg się przegrzewał. Cały dzień myślałem o Karinie. O tym co robi, w co jest ubrana, czy wszystko u niej dobrze, a w tym momencie nie potrafiłem myśleć o niczym innym, niż o niej i Phillipie w jednym łóżku. Wiem, że to głupie i nie powinienem był tak na to reagować, bo wprawdzie była ona dla mnie obcą dziewczyną, ale nie mogłem nic na to poradzić. Rozum nakazywał mi ciągle myśleć o jednej i tej samej sytuacji, a serce cholernie bolało. Nie wiem co było ze mną nie tak, ale miałem ochotę wrócić do domu, odwiedzić Phillipa i bez słowa dać mu w twarz.
Od samego rana towarzyszył mi dobry humor, może to za sprawą Johanna, który postawił cały hotel na nogi, bo zaciął się w windzie i panikował jak rodząca w taksówce kobieta. Trener początkowo miał wątpliwości czy wypuszczać go z tejże windy, bo przynajmniej odpocząłby sobie od głupawych gadek Forfanga, ale jednak litość wzięła górę i postanowił chłopaka uwolnić.
- Stjernen, mordeczko! - krzyk Johanna oderwał mnie od patrzenia się w pustą po soku szklankę. Spojrzałem w stronę kolegów i moim oczom ukazał się Johann wiszący na szyi Andreasa.
- Zejdź ze mnie! - warknął, próbując zrzucić z siebie szatyna. - Mam cię zamknąć za karę w windzie? - rzucił, a wszyscy zgromadzeni przy stoliku wybuchnęli śmiechem. Nie ma lepszego widoku od naburmuszonego Johanna, który stara się mordować ludzi wzrokiem, ale tak naprawdę ma ochotę się śmiać razem z nami.
- Masz batony? - zapytał Hauer, który siedział przygnębiony przez dzisiejszą dyskwalifikację. Nie było co mu się dziwić. Oddał najdłuższy skok w całej serii, przy tak słabych warunkach, a wystarczył mały błąd przy kombinezonie, by odebrać mu szanse na wygraną. Natomiast ja ze swojego skoku byłem bardzo zadowolony, bo pozwolił mi on skończyć jednoseryjny konkurs na szóstym miejscu.
- Nie mam. - westchnął Andreas, siadając na fotelu.
- Dlaczego kłamiesz, że nie masz batonów, skoro wystają ci z kieszeni? - Johann spojrzał podejrzliwie na Stjernena.
- Ja kłamię? Ja tylko oszczędnie gospodaruje prawdą. - odparł, wyjmując z kieszeni bluzy kilkanaście małych batoników, które rzucił na stolik, a wszyscy dorwaliśmy się do nich jak głodne tygrysy do świeżo upolowanej antylopy.
- Ej... - Hauer zabrał głos. - Jak bardzo moi rodzice się wściekną, gdy kupię sobie świnię? Zawsze miałem marzenie, żeby sobie kupić prosiaczka. Taki mały różowy słodziak hasa ci po pokoju, chrumka i słodko się na ciebie gapi.
- Nie jesteś za duży na zwierzątko domowe? - popatrzyłem pytająco na kolegę.
- Wydaje mi się, że twoi rodzice bardziej by chcieli żebyś się w końcu wyprowadził z tego domu, a nie ściągał do niego jeszcze zwierzęta. - wtrącił się Andreas.
- Jesteś mądry, bo mieszkasz sam. - mruknął ironicznie.
- No i teraz sobie mogę kupić świnie, bo mam swoje mieszkanie i nikomu ona nie będzie przeszkadzać. - strzelił palcami lewej dłoni i zajął się konsumowaniem batonika.
- Nie prościej znaleźć sobie dziewczynę?
- To nie jest takie proste, Johann. Widzisz... ja jestem samotnym strzelcem, szukam dobrej okazji do poderwania dziewczyny, ale...
- Ale ta okazja jeszcze nie nadeszła? - przerwał mu w pół zdania.
- Ale w tym kraju nie ma panienki dla mnie. Owszem są naturalnie ładne i godne mojej uwagi, ale są po prostu głupie. A jak napatoczy mi się taka co jest mądra, ale kolorem twarzy przypomina cegłę to po prostu mam ochotę walnąć głową w ścianę...
- Dlatego wolisz kupić świnię?
- Świnia nie oczekuje od ciebie kwiatków, czekoladek, romantycznych randek...
- Ale oczekuje worka paszy i spacerku, bo gdzieś załatwić się musi. No chyba, że kupisz jej kuwetę albo zamontujesz kibelek dla prosiaczków.
- Możecie skończyć ten świński temat? - Fannemel przerwał wymianę zdań pomiędzy Joachimem, a Johannem i położył na stolik talię kart. - Gracie ze mną, czy wolicie wgłębiać się w świńskie pogawędki?
- Gramy. - Stjernen klasnął w dłonie, po czym podwinął rękawy bluzy i przysunął się do stolika.
- Tande, grasz? - zapytał, mierząc mnie spojrzeniem.
- Gram. - przytaknąłem. - Tylko skoczę jeszcze zadzwonić, chwila. - dodałem, wstając z miejsca i zgarniając z blatu telefon. Miałem zamiar zadzwonić do Kariny, która nie odzywała się do mnie od samego rana, ale to pewnie dlatego, że nie chciała mi przeszkadzać. W nocy trochę myślałem nad radą, którą obdarował mnie przyjaciel i stwierdziłem, że warto próbować. Przecież nie można poddawać się bez walki, nigdy. Stojąc przed hotelem, wybrałem numer brunetki i przyłożyłem telefon do ucha. Po pierwszych czterech sygnałach się rozłączyłem, ale za kilka sekund spróbowałem raz jeszcze i tym razem ktoś odebrał telefon, ale to na pewno nie była Karina.
- Halo? - w słuchawce usłyszałem głos małego chłopca, od razu na myśl przyszedł mi brat dziewczyny.
- Cześć, Karina jest gdzieś obok ciebie? - zapytałem, zgarniając butem śnieg ze schodka.
- Nie ma jej.
- A mógłbyś ją zawołać?
- Wyszła na dwór z jakimś chłopakiem. - odpowiedział na moje pytanie, a w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl.
- Z jakim chłopakiem?
- Nie wiem, wiem tylko jak wygląda. - powiedział po dwóch sekundach ciszy. Miałem głupie nadzieje, że jednak to nie Phillip, że to ktoś zupełnie inny, dlatego poprosiłem chłopczyka o to, by powiedział mi jak wyglądał chłopak, z którym wyszła jego siostra. - Taki trochę murzynowaty, nawet wysoki i chyba ma imię na literę p...
Jedyne co mi pozostało to podziękowanie mu za pomoc i pożegnanie się. Ja byłem tu, on tam. Ja nie miałem na nic wpływu, on mógł zrobić wiele. Nie znałem go od dziś i dobrze wiedziałem, że żadna dziewczyna prędzej czy później mu się przestanie opierać. Może to płytkie, że porównałem Karinę do innych dziewczyn, ale w tym momencie byłem zły. Cholernie zły. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby Johann nigdy nie powiedział mi o rozmowie z Phillipem, gdybym pięć minut temu nie dzwonił do Kariny, gdybym po prostu o tym wszystkim nie wiedział. Jedyne co mi w tamtym momencie pozostało to wyłączenie telefonu, nałożenie na głowę czapki i ruszenie na długi spacer, który może choć trochę odmieni mój humor.
Karina
Stałam z założonymi rękoma, przysłuchując się głupiemu monologowi bruneta i wyklinałam się w myślach, że zgodziłam się wyjść z nim przed dom. Po pierwsze zamarzałam, a po drugie nie miałam już dłużej ochoty słuchać jego bezsensownych opowieści o dzisiejszym dniu. Miałam o wiele lepsze zajęcia niż wysłuchiwanie o przypalonej owsiance, czy poślizgnięciu się na chodniku.
- Jeśli potrzebujesz się komuś wygadać to sobie znajdź przyjaciółkę, albo idź do psychologa. On z chęcią cię wysłucha, może coś zaradzi na twoje życiowe problemy. - przerwałam mu w momencie, gdy doszedł do momentu kolacji w jednej z sieciówek. - Phillip, jesteś taki przystojny... Dlaczego psujesz całe wrażenie odzywając się? - popatrzyłam na niego pytająco i bardziej naciągnęłam rękawy kurtki, bo czułam, że zaraz odpadną mi dłonie.
- Może chcesz moją kurtkę? Albo rękawiczki? - wyszczerzył się. Głupi głos w mojej głowie naigrywał się ze mnie i trajkotał o tym, że gdyby propozycja padła z ust Daniela to nawet nie zastanawiałabym się nad odpowiedzią.
- Chce wrócić do domu. - mruknęłam, ignorując gnębiący mnie teraz głos podświadomości.
- Ooo, z chęcią napiję się herbaty. - klasnął w dłonie, po czym sięgnął do kieszeni kurtki, by wyjąć kluczyk i zamknąć auto.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. - zauważyłam. - Chce wrócić do domu, ale sama. - wyraźnie zaakcentowałam ostatni wyraz.
- Nie zaprosisz mnie?
- Nie mam najmniejszego zamiaru zapraszać cię do swojego domu i częstować herbatką. Kubek potem spokojnie mogłabym wyrzucić, ale domu nie podpalę, bo mi go szkoda. - dokończyłam wypowiedź, po czym odwróciłam się na pięcie z zamiarem udania się do domu.
- Myślałem, że pogadamy... - westchnął.
- Oszukuj się dalej. - zaśmiałam się ironicznie, pokonując kolejny schodek prowadzący do drzwi wejściowych. - Dobrej nocy, Phillip. - podniosłam z grzeczności rękę w geście pożegnania i zamknęłam za sobą masywne brązowe drzwi, które następnie zakluczyłam. Rozebrałam się z kurtki oraz butów i udałam się do salonu, gdzie przebywał mój brat. Nieco ucieszyło mnie, że leżał grzecznie na kanapie, a nawet spał, co okazało się, gdy podeszłam bliżej niego. Okryłam go szczelniej kołderką w kolorowe autka i usiadłam na fotelu, uprzednio biorąc do ręki telefon. Miałam małe, ciche nadzieje, że Daniel się odzywał, lecz niestety przeliczyłam się. Sama nie chciałam pisać, bo uznałby mnie za nachalną, więc odłożyłam telefon na blat stolika, po czym ułożyłam się wygodnie na fotelu i po jakimś czasie oddałam się w krainę Morfeusza.
____________________________
Hello! ^^
To chyba pierwszy rozdział na tym blogu, z którego nie jestem zadowolona, no ale... mam nadzieję, że Wam się spodoba, a przynajmniej tak cichutko na to liczę ;)
Ps. jakie wrażenia po zakopiańskiej drużynówce? Szczerze - bardzo cieszę się z wygranej Norwegów, ale tez mega, mega jestem szczęśliwa, że nasi chłopcy dali popis i także stanęli na podium! Czy tylko mnie teraz nosi z radości, czy ktoś jeszcze tak ma? :D
Hej, jestem! :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudo, jak zwykle zresztą. Tytuł mnie rozwalił, ale moje myśli od razu pobiegły w stronę odpowiedniej osoby. Jedynie Johann mógł coś takiego powiedzieć xD
Szkoda mi Daniela, ale moim zdaniem dobrze, że dowiedział się o tym co stało się między Kariną a Phillipem.
Ach, tak dużo Daniela! No po prostu jestem w niebie!
Drużynówka idealna. Naprawdę, miałam nadzieję na właśnie te trzy kadry na podium. Jestem przeszczęśliwa. A rozanielony Andrzej zdobył moje serduszko <3 :)
Czekam na kolejny rozdział.
Buziaki :*
Świetny rozdział! Johann to po prostu rozwala wszystkich tymi swoimi gadkami xD Wydaje mi się,że to dobrze,że Daniel dowiedział się o tym co było pomiędzy Kariną a Phillipem. A to marzenie Hauera o posiadaniu świni strasznie mnie rozbawiło,na prawdę :"D A co do konkursu to idealnie! Norwegowie
OdpowiedzUsuńmieli wygrać! <3 Polacy również mieli być ba podium! <3 Nie jesteś sama z tym noszeniem xdd To po prostu bezgraniczna radość :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^ Buźki ;**
Jestem!
OdpowiedzUsuńBoże jedyny, dziewczyno, czy ty chcesz, żebym ja się udusiła przez ciebie ze śmiechu? :D Genialny rozdział! Rozkręcasz nam się coraz bardziej i z tytułami, i z treścią, aż się boję, co chłopacy będą dalej odstawiać xD
Tytuł... no cóż, Johann to cały Johann, tutaj nawet nie ma o czym dyskutować :D Uwielbiam go w twoim wykonaniu, zresztą, w tym bardziej rzeczywistym też lubię go coraz bardziej :)
Ależ dzisiaj dużo Daniela, kumulacja jakaś czy co? :D Ale szkoda mi go, chociaż może i lepiej, że dowiedział się o tym wszystkim, co zaszło między Kariną i Phillipem? Czasem jednak warto wiedzieć pewne rzeczy, mimo wszystko.
Co do drużynówki, podium idealne, takie to może być co konkurs! Aż się serduszko radowało, widząc Norwegów i Polaków na jednym pudle ^^
Czekam!
Buziaki :**
już sam tytuł rozdziału mnie zabił i miałam niemałe obawy czy aby na pewno chcę go przeczytać, ale jednak się skusiłam.
OdpowiedzUsuńJohann naprawdę rozwala wszystko swoimi tekstami. nie dziwię się Danielowi, że narzeka na to, że to zawsze jemu trafia się pokój z Forfangiem.
Tande niepokoi się o Karinę, chyba zaczyna coś do niej czuć. postać Phillipa nie do końca mi się podoba. zdecydowanie bardziej kibicuję Danielowi! :)
Czeeeść melduję się po raz kolejny ! Nie chce się powtarzać no,ale muszę.. To co tu piszesz to jest CUDO ! <3
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł totalnie mnie rozwalił a gdy skończyłam rozdział poczułam niedosyt i chciałam jeszcze.
Podoba mi się,że tak dużo Daniela,a teksty Johanna powalają na łopatki :D
A co do drużynówki to podium marzenie *.*
A widząc szczęśliwych chłopaków nie można się było nie uśmiechnąć. Przyznam się szczerze,że w pewnym momencie nawet poleciały mi łzy szczęścia.
Cóż.. Do następnego. Buziaki ;*
Hhehehehehehe! Tym razem nie jestem tak bardzo spóźniona, ale cholera nie podoba mi się to co zaczyna się dziać. Biedny Daniel będzie myślał, że Karinka kręci z Philipem,a to będzie tylko głupi zbieg okoliczności. Mam nadzieję, że jakoś to sobie wyjaśnią i obędzie się bez fochów i mordobicia. Co do Johanna on jest moim mistrzem! Po prostu wali takie teksty :) A tekst Fannemela skończmy teń świński temat wygrał wszystko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam, zapraszam.
alle-skal-bli-knulla.blogspot.com
Hejo! ;*
OdpowiedzUsuńKochana! Leżę, normalnie! hahaha
Już sam tytuł posta mnie rozwalił na kawałki i potem nie mogłam normalnie oderwać wzroku!
Kubek gorącej herbaty - JEST! Kocyk - JEST! Zaczynam nadrabiać! ;D
Proszę, informuj mnie o nextach. :D
Buziam! ;*
Jestem i po raz kolejny powiem: genialnie. <3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: trochę szkoda mi Daniela. Karina chyba wpadła mu w oko, a ja mocno im kibicuję. :D Co do Philipa... chętnie wysłałabym go na drugi koniec świata. Niech on zostawi Karinę w spokoju. Szkoda, że nie dowiedziała się, że Daniel dzwonił, no ale cóż. Trudno. Mam tylko nadzieję, że sobie wszytko wyjaśnią. :D
Po drugie: ja się przez Ciebie uduszę ze śmiechu. <3 Teksty Johanna, z resztą nie tylko jego, rozkładają mnie na łopatki. :D
I wiesz co? Chyba właśnie, dzięki Tobie, polubiłam Norwegów. :D
A co do naszego zakopiańskiego weekendu to muszę przyznać, że jestem mega szczęśliwa. Oby ta magia Zakopanego utrzymała siebie do końca sezonu. :D
Hoho, trochę się rozpisałam, więc podsumowując: rozdział świetny i już czekam na kolejny <3
Życzę weny i ściskam mocno :**
Ci to zawsze mają jakieś stuknięte pomysły, ale Norwegia to nie team, to stan umysłu. Wiedziałam, że ten brat powie coś, co Tande źle zrozumie. Tak to jest jak się ma współlokatora bez mózgu. Skoro Johann narzeka, że płaci za duże rachunki to niech rozmawia przez Skypea może? Taka złota rada dla niego.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze jedna " Mowa jest srebrem, lecz milczenie złotem". Równie dobrze mogli go zostawić w tej windzie, ale wtedy nie mieliby się z czego śmiać.
Czekam na kolejny
Buziaki :-*
PM
Witaj Kochana!
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz się odzywam :(
Przyznam się, ale od kiedy norweska trójka zaczęła debiutowac w skokach to nie mogłam zapamiętać jak się nazywają i który jest którym XD I to przez dość długi okres czaasu.
Dlatego jakoś niespecjalnie miałam chęć na czytanie opowiadań z którymś z nich. Wiadomo, że próbowałam się przełamać, ale opowiadania, które o nich przeczytałam nastawily mnie jeszcze bardziej negatywnie xd
Tak szczerze mówiąc to jesteś wspaniała!
Moja Droga, nie wiem jakim cudem to zrobiłaś, ale zmieniłaś moje spojrzenie na ową trójkę! :D
Twoje konto opowiadanie jest po prostu genialne! W sumie genialne to za mało powiedziane...
Uśmiałam się do łez, te wszystkie śmieszne sytuacje, a przede wszystkim teksty. Serio masz talent!
Nie wiem chcę abyś sobie pomyślała, że tutaj slodze czy coś takiego. Nie, niee, nieee, nic w tym stylu!
A Karina i Daniel to para idealna! <3
Z pewnością tutaj zostaję!!!
Trzymaj się Kochana :*
Pozdrawiam, Camille
Przepraszam, że doprowadzić teraz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńNiesamowitą frajdę sprawia mi czytanie twojego opowiadania. Twój humor jest powalający.
Trzymam kciuki z Karinę i Daniela... niech się tam już Philip nie wpierdziela.
Przecież oni sobie wszystko wyjaśnią i będzie okay. Oby...
Do następnego ;*
Buziaki,
British Lady ♡
Zdecydowanie jestem fanką duetu Karina-Daniel. ;D. Jednak coś mi się wydaje, że nie będzie tak łatwo, pięknie i kolorowo. Na pewno będą jakieś przeciwności, jak ten Phillip. Nie polubiłam się i raczej nie polubię się z nim.
OdpowiedzUsuńA te niektóre teksty, do łez mnie doprowadzają, są po prostu genialne! ;D
Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
PS: Nadrobiłam wszystkie rozdziały! Jakbyś mogła to informuj mnie. ;)
Chyba sobie żartujesz? Rozdział jest naprawdę świetny!
OdpowiedzUsuńForfang, no uwielbiam gościa! Nie dość, że zdrowo i pozytywnie pierdolnięty, to jeszcze dobry przyjaciel. Każdy chciałby takiego mieć :)
Daniel nie powinien się tak przejmować, Karina na pewno nie będzie taka głupia i nie da Phillipowi drugiej szansy. Powinien za to walczyć, aby mu jej ktoś spod nosa nie sprzątnął ;)
Norwegowie to jednak pozytywny naród jest, zawsze tak uważałam i uważać będę. Drugich takich aparatów na świecie nie znajdziemy. To trzeba mieć w genach :P
Oczywiście, że z podium jestem zadowolona! Lepiej być nie mogło :) Chociaż bardziej na drugim miejscu preferowałabym Niemców, ale Austriacy też mogą być :P Nasi lotnicy spisali się znakomicie, aż mnie coś w sercu ściskało, kiedy widziałam ich na podium :) Mały progres jest, zobaczymy, co z tego wyniknie ;)
Pozdrawiam i weny życzę! :))
O matko :D
OdpowiedzUsuńDopiero co, przez przypadek trafiłam na Twojego bloga, ale już się w nim zakochałam *-*
Czytając rozdziały płaczę ze śmiechu! :D
Jestem za Katriną i Danielem ♥ Oby im się udało :D
Z niecierpliwością czekam na następny <3
Weny życzę ;*